1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Znalezionych wyników: 267
DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Katarzynka36

Odpowiedzi: 713
Wyświetleń: 189403

PostDział: Nowotwory płuca i opłucnej   Wysłany: 2012-10-03, 22:19   Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Najdroższy mój Tatulku,
To już dwa miesiące jak Ciebie nie ma z nami...
Kolejna rocznica, kolejny miesiąc, kolejne łzy...Tatusiu, bardzo mi Ciebie brakuje... czuję tą obezwaładniającą tęsknotę - boli aż do szpiku kości... [no]
I nadal nie wierzę w to co się stało... Mam wrażenie, że to nie Ciebie Tatku pochowaliśmy, tylko kogos innego, a Ty jestes w szpitalu, albo gdzies wyjechałaś i niebawem wrócisz.
Wszystko jest tak jak zostawiles to pod koniec lipca, gdy karetka Cię zabierała... Wtulam się w Twojego ulubionego jasieczka - czuję na nim Twój zapach, otwieram Twoją szafę i czuje Tatko Ciebie, dotykał Twoich kul inwalidzkich.... :cry..: :cry..: :cry..:
Nie martw się Tatku, Madziunia cały czas pamieta ukochanego Dziadziunia... Mimo swoich 2 latek pamięta... I nie pozwolimy by zapomniała... Tak bardzo chciałeś by przyjechała do szpitala... ale takich małych dzieci nie wpuszczają... więc po kilkanaście razy dziennie pytałeś: Kiedy przyjedzie Madziunia do mnie..."
Madzia teraz odwiedza Cie na cmentarzu... :cry: :cry: :cry:
Kocham Cię Tatulku...z każdym dniem jeszcze mocniej. :heart: :heart: :heart: :heart:
Tęsknię ogromnie...

[dalsze komentarze przenoszone są do wątku kciukowego Katarzynki36]
  Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Katarzynka36

Odpowiedzi: 713
Wyświetleń: 189403

PostDział: Nowotwory płuca i opłucnej   Wysłany: 2012-09-03, 20:34   Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Najdroższy mój Tatusiu,
To już miesiąc jak odszedłeś... :cry:
Chciałam napisać przepiękny list do Ciebie i podziękować raz jeszcze za Twoją ogromną miłość, za to, że byłeś dla nas najlepszym Tatkiem, za to, że nas tak bardzo kochałeś, za to, że nam zawsze pomagałeś, za to, ze zawsze byłeś obok...
za wszystko Ci bardzo dziękuję mój Kochany Tatulku...
Niestety, listu nie mogę dokończyć, bo łzy kapią mi i kapią na klawiaturę... Wybacz Tatulku, nie jestem w stanie... :cry:

Tatusiu mój najdroższy KOCHAM CIĘ :heart:

Odszedłeś 3 sierpnia, dokładnie o 20.35...To już miesiąc...
Wielka część mojego serca umarła raz z Tobą Tatusiu...


Tęsknota za Tobą jest porażająca...a z każdym dniem kocham Cię jeszcze bardziej...
  Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Katarzynka36

Odpowiedzi: 713
Wyświetleń: 189403

PostDział: Nowotwory płuca i opłucnej   Wysłany: 2012-08-15, 00:03   Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Dziękuję Agni, dzięki Richelieu i Cleo,
Bardzo Wam jestem wdzięczna za słowa pociechy i wsparcia.

jest bardzo ciężko :cry:
Z dnia na dzień tęsknię coraz bardziej. A nie minęły jeszcze dwa tygodnie od śmierci:(
Co będzie potem?! Nie wiem jak sobie z tym poradzę...

Serce - rozsypane na milion kawałeczków - krwawi z rozpaczy...
Nie wierzę, że nie ujrzę już Tatki...nie ogarniam tego...
Tak bardzo, bardzo, bardzo Go kocham... :heart:

Tatusiu Kochany, przyśnij mi się, proszę...


Wątek kontynuowany jest tutaj.
  Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Katarzynka36

Odpowiedzi: 713
Wyświetleń: 189403

PostDział: Nowotwory płuca i opłucnej   Wysłany: 2012-08-12, 23:16   Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Dzięki Agni za wsparcie.
Wiem, że Ty mnie rozumiesz...

A ja tęsknię za Tatkiem. Przeogromnie. Do bólu. I nadal nie dowierzam, że Go nie ma na tym naszym ziemskim padole:( :-[ Wydaje mi sie cały czas, że jest w szpitalu... choć odwiedzam Go dwa razy dziennie na cmentarzu... Jest tabliczka z nazwiskiem, mnóstwo wiązanek kwiatów (tatuś byłby w szoku, że aż tyle!!!), widziałam jak trudma z Tatkiem została zakopana, ale nie czuję Taty na cmentarzu. Jest obecny w domu, gdy patrze na Jego ulubiony fotel, na kule inwalidzkie, które przecież nie tak dawno jeszcze chwytał, na jego kurteczki wiszące na wieszaku...
Nie wierzę, że TO JUŻ KONIEC...

Tatusiu, bardzo tęsknię. Proszę przyśnij mi się, powiedz jak Ci tam jest... :heart: :littlehs:
  Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Katarzynka36

Odpowiedzi: 713
Wyświetleń: 189403

PostDział: Nowotwory płuca i opłucnej   Wysłany: 2012-08-11, 01:09   Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Tak Marzenko, coś w tym jest.
Nasze cierpienie, nasz ból rozłozył się w czasie chyba, bo obie wiedziałysmy co oznaczaja przerzuty. Ja właśnie dzisiaj sobie dopiero uświadomiłam w jakim byłam stanie przez ostatni rok. Wcześniej tez były stresy związane z operacja płuca, czy chemią, ale wtedy jeszcze była NADZIEJA i ona mnie napedzała pozytywnie. W sierpniu rok temu pojawiły sie pierwsze objawy przerzutów do mózgu - teraz to wiem, wtedy zwalałam na karb wczesniejszej cięzkiej operacji wymiany biodra. Natomiast od października zyłam juz z wyrokiem - meta do OUN. To był permanentny, ciągły stres. Taki stres przez 24 h na dobę, bez światełka w tunelu, bo nadziei już nie było, chociaz jej sikierka zawsze się tliła.
Dopiero sobie uświadomiłam jak zyłam od tego października. Codzienne szloch w poduszję, ciągla obserwacja Taty, ciągłe czytanie w necie. najważniejszy był Tato. Przemieniłam się we wrak człowieka, taki zywy trupek, bylam non stop smutna, zaryczana (ale nigdy przez Tatą), zestresowana, poddenerwowana, nawet zła na moich współpracowników kiedy np. zbyt radośnie zachowywali się w pracy. Beształam ich, byłam niemiła, zła, że są szczęśliwi. Bo ja znając rokowania i "ów wyrok" juz wtedy pogrązyłam się w żałobie. Przestalam o siebie dbać, chodzić do fryzjera, zajmowac się sobą...
Nie, absolutnie nie żałuję, że bylam skupiona tylko na Tacie, bo inaczej sobie tego nie wyobrażam, ale te rozmyślania przyniosły mi myśl, ze ja od października bylam po prostu w żałobie. Mimo, zew tata żył. Byc może, będąc teraz na skraku wyczerpania nerwowego i fizycznego, po prostu organizm osiagnął już dno i więcej nie mogę sie denerwować. Nie mam juz po prostu siły... stąd być może właczył sie mechanizm obronny mojego organizmu, ktory powiedział STOP - przekroczylaś granice, wylałaś juz morze łęz, siły na kolejna rozpacz teraz juz nie ma...
Tak sobie tlumacze marzenko troche ten mój spokój i swoistą rodzaju ulgę, że tatuś nie cierpi, że ja nie muszę patrzec na Jego ułomności, wyjąc z bezsilności....:( :cry:
No, albo tatuś mój kochany, przedsięwziął jakieś kroki i dał mi SPOKÓJ I WYCISZENIE...
Zobaczymy co czas pokaże, czy się odblokujemy?

PS. u nas Marzenko dzisiaj minął tydzień...:(
  Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Katarzynka36

Odpowiedzi: 713
Wyświetleń: 189403

PostDział: Nowotwory płuca i opłucnej   Wysłany: 2012-08-10, 23:44   Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Witajcie Kochani,
Bardzo dziękuje za słowa wsparcia, otuchy i pomocy.
Podobnie jak Marzenka - banialuka, nie za bardzo mogę płakać. Albo inaczej, jestem zszokowana tym, że nie rozpaczam, nie szlocham całymi dniami, mogę iśc do Taty na grób i nawet dowcipnie stwierdzić: Tatusiu, to znowu ja, to juz trzeci raz dzisiaj jestem u Ciebie...

Dla mnie to prawdziwy szok. Kiedy dowiedzialam się w październiku, ze Tatko ma przerzuty do móżgu, wiedziałam co to oznacza. Wiedziałam, że rokowania są tak fatalnie, że szczęściem niemal bedzie jesli Tata dozyje do Bożego Narodzenia... na sama myśl - bo i takie sie pojawiały w tym czasie - było myślenie o Taty smierci, egoistyczne - ja tego nie przeżyję... i na sama myśl wpadałam w spazmy i ryczałam jak bóbr. Teraz, kiedy Tatko odszedł tak naprawdę, to ja jestem nadzwyczaj spokojna, za spokojna. |wht?!| :shock:
Mój chłopak ma swoją teorię - stwierdził, że po prostu ja już żałobę zaczęłam w październiku w dniu diagnozy i ta trauma związana ze śmiercią, pogrzebem gnębiła mnie wiele meisięcy temu i rozłożyła się w czasie na te iles tam miesięcy.
Nie ogarniam jeszcze tego wszystkiego. Na cmentarzu "nie czuję" Taty. Natomiast Jego obecność jest wyczuwalna w domu, gdzie na każdym kroku sa Jego rzeczy, Jego kule, Jego ulubiony sweterek, czy filizanka do kawy...
Czekam kiedy mój najdroższy Tatule mi się przyśni...
Bo odwiedza po kolei Rodzinę. Był u ulubionego szwagra...cos tam postukał, popukał. był u mojego Brata - alarm w aucie mu się włączył nagle o 3 w nocy (auto zamkniete w garażu), wczoraj był u kolejnych krewnych - rozmawiali o Tacie, o Jego pogrzebie i w tym momencie spadlo im wielkie lustro ze ściany... Lustro jest olbrzymie, więc nie wiem dlaczego się nie potłukło spadająć na wielkie ceramiczne plyty podłogowe. Na dodatek, gwóźdź został w ścianie, więc jak spadło lustro??? :shock:

dzisiaj minął tydzien od śmierci tatulka. Tęsknię ogromnie, tak niemal fizycznei za Nim... Ale jestem przy tym dość spokojna. Chyba Tatus dał mi taką siłę, wiedząc jaką znerwicowaną ma córkę - płaczkę...
Chyba... chyba, ze to cały czas jest taki szok i żyje na adrenalinie...i za kilka dni się "rozsypię"...

Tatusiu, kocham Cię :heart: bardzo, proszę mi też daj jakis znak... :littlehs:
  Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Katarzynka36

Odpowiedzi: 713
Wyświetleń: 189403

PostDział: Nowotwory płuca i opłucnej   Wysłany: 2012-08-09, 21:57   Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Kochani Moi,

Pożegnałam dzisiaj Tatulka [zalamka]
Doznanie szczególne, choć chyba poziom emocji i rozpaczy był u mnie większy w piątek, gdy Tatko umierał. Bo wówczas - mimo wszytsko - był to dla mnie jakiś szok, trauma, chciałam wyć, krzyczeć, drzeć się wniebogłosy, by ratowano mojego najdrozszego tatulka. Nie panowałam wtedy nad moimi emocjami, o mały włos pobilabym wtedy lekarza i wyzwala pielęgniarki...

Dzisiaj było inaczej. Wylałam oczywiście morze łez, ale mimo łez czulam jakis taki wewnętrzny spokój, że Tatulek nie cierpi.

Uroczystość to był wyciskacz łez, ale w sumie sami sobie coś takiego zafundowalismy.
Chcąc by było wyjatkowo, bo Tatus byl wyjatkowy, było kilka trąbek i przepiekne śpiewy, wielka Taty fotka, na której był radosny i uśmiechnięty, było bardzo wzruszające kazanie i taki filmik na stypie o Tacie. Było też dużo oficjeli z naszego miasta, i mnóstwo ludzi więc Taty grób pokryly tak przepiekne wiązanki kwiatów i tak dużo, że byliśmy w głębokim szoku. Na dodatek mój brat przemówił nad grobem, choc bardzo sie bał, czy da radę. Opowiedział o Tatusiu, opowiedział o jego walce, czym wzruszył wszystkich...

To miłe doznanie, ze tyle osób - prawdziwy tłum przyszedl Go pożegnać. Byłam bardzo dumna, że mialam takiego Tatę...

Niby ta strona materialna pogrzebu nie jest ważna, ale z drugiej strony, człowiek sie cieszy, że pogrzeb - ostatnia uroczystość, ktorą można zrobić dla ukochanej Osoby - wypadla niezwykle i wspaniale - tak jak wspaniały i wyjatkowy był moj Tatuś.

Widziałam Tatusia po raz ostatni. Bardzo bałam sie tego spotkania, tej konfrontracji, tych emocji... A było - jak na mniej - tak... spokojnie. Tylko my, najbliżsi poszlismy Tatusia zobaczyć. I tu takie dziwne odczucie... To jakby nie był mój tatuś...:( Tatko sie zmniejszył, skurczył, zmienil... I poczułam, że to tylko ciało, że Tatki w tej trumnie jakby nie było, że jest gdzies indziej...

Inna sprawa - ja ciagle nie dowierzam. Mimo, że dzisiaj widziałam Tatusia, łapię się na tym, ze moja podświadomość - pewnie dla mojego dobra - odgania myśl, ze tata nie żyje. Wydaje mi sie, że tatko jest cały czas w szpitalu... :cry: :cry: :cry:

To tyle u mnie. jestem zmeczona piekielnie, bo o był cięzki dzień.
Sama siebie podziwiam, ze dałam radę.
Dla mnie wytłumaczenie tego stanu jest jedno - Tatko dał mi siły, by to przetrwać, bo On wiedział, że jestem najbardziej wrazliwą "jednostką" z calej rodziny, ze łatwo sie wzruszam, stresuje najbardziej i panikuje najbardziej.
tatusiu, dziekuje za te siły, ktore mi dałeś!!!
Przyśnij mi sie proszę. Moze wtedy będzie latwiej...

dziekuję z całego serca za wsparcie. Czulam je dzisiaj bardzo wyraźnie!!!

Pozdrawiam serdecznie
  Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Katarzynka36

Odpowiedzi: 713
Wyświetleń: 189403

PostDział: Nowotwory płuca i opłucnej   Wysłany: 2012-08-09, 00:37   Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Dziękuję wszystkicm z całego serca... ::rose::
Teresko, oczywiście, że się nie obraziłam za pieśń.
Masz rację - wiele osób mi mówiło, że kiedy rodzina po stypie wyszła rozsypali się... dopiero wtedy dotarło do nich. Teraz były mysli, czas zajęte przygotowaniami do ostatniego pozegnania Taty. Niby jest nam obojetne co ludzie powiedzą, ale jednak człowiek biega i organizuje wszytsko tam by Tatus miał wszytsko co najlepsze... Może to materialistyczne podejście, ale co nam pozostało oprócz modlitw? Tylko godne, wspaniale pożegnanie Tatki... Chcielismy by Tatko miał wspaniały pogrzeb. Tylko tyle i aż tyle moglismy dla Niego tutaj na ziemi zrobić....

Tatko, juz niedługo Cię zobaczę ...ostatni raz... :heart:
  Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Katarzynka36

Odpowiedzi: 713
Wyświetleń: 189403

PostDział: Nowotwory płuca i opłucnej   Wysłany: 2012-08-08, 20:50   Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Moj Kochani,
Jutro o godz. 10.00 pożegnam mojego najdroższego i najukochańszego Tatusia...

Serce mi krwawi, choc generalnie czuje się dziwnie.
Z jednej strony cały czas niedowierzam i wydaje mi sie, że Tatko jest w szpitalu... Z drugiej strony czuje spokój - taki dziwny... Nie moge płakać. Czyżby przez 2,5 roku walki wypłakala już wszystkie łzy, że teraz przyszedł czas na ukojenie?

Boję się jutrzejszego dnia, tego stresu, tych emocji, swoich reakcji. Bo jako osoba z nerwica mogę dostać szału z rozpaczy. Dlatego boję się, że dzisiejszy poskój to cisza przed burzą... No i jutro ostateczne rozstanie z tatkie - ostateczne pożegnanie tutaj na ziemi...:(:(:( :cry: :cry: :cry:

Tatusiu Mój najdroższy. Przepraszam, że nie udało mi się Ciebie uratować.
Wierz mi, że robiłam wiele, byś mógł być z nami jeszcze dłużej.
tak bardzo Cię kocham i tak bardzo mi Ciebie brakuje... :heart: :heart: :heart: :heart:
tęsknię za Tobą...
Gdybym mogła coś zrobić by Cię uratować - wierz mi, ze zrobiłabym to.

Jutro będziesz miał już swój grobek. Chociaż to nie tak mialo być. Miałeś żyć Tatusiu, bo swoim szlachetnym życiem zasłuzyłeś na to...
Pa Kochany Tatku!
Twoja Córcia Kasiunia
(tak tata się do mnie zwracał, mimo, że niebawem dobiegnę 40-stki)



  Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Katarzynka36

Odpowiedzi: 713
Wyświetleń: 189403

PostDział: Nowotwory płuca i opłucnej   Wysłany: 2012-08-06, 00:45   Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Kochani,
Z całego mojego serca, wszystkim i każdemu z osobna dziekuję za kondolencje, za słowa otuchy w tych - jakże koszmarnie - ciężkich chwilach, za wsparcie, tak bardzo potrzebne przecież dla osoby pogrązonej w rozpaczy... ::rose::

Jestem w rozsypce, jak każda zapewne osoba, ktora straciła ukochaną, bliską Osobę.
Chcialabym wyrzucić z siebie żal, jaki czuję i mam do lekarzy, którzy nie bardzo spieszyli sie by pomoc mojemu Tacie, ale kosztuje mnie to strasznie dużo nerwów.
Odczuwam straszny ból, fizyczny niemal, bo boję się, że Mój Najdroższy Tatulek cierpiał... A tego tak bardzo chcialam Mu zaoszczędzić.

Cały czas słyszę to jego ciężkie oddychanie, zaleganie wydzieliny, niemożność odkrzuszenia, szybki puls, bulgotanie w klatce, lapanie powietrza niczym ryba na piasku... Wybłagałam o podanie morfiny dopiero trzeciego lekarza, ale mam wrażenie, ze owa morfina jeszcze bardziej pogorszyła niemożność swobodnego, głębokiego wdechu. Dopiero gdzieś po półtorej godziny od jej podania, Taty oddech zaczął się robić spokojniejszy... i wolniejszy, coraz wolniejszy....aż stanął.

Na razie nie dowierzam. Myślę, ba! jestem przekonana, że Tatko jest w szpitalu...że zaraz do Niego pojedziemy. Nie dociera do mnie, nie ogarniam moim móżdżkiem tego, że taty nie ma, mimo, ze byłam przy Jego odejściu... Cos powoduje, że odpycham tą straszną prawdę od siebie. Mam straszna huśtawkę. Z jednej strony czuję spokój, z drugiej, po chwili mogę szlochać, wrecz wyć...
Boję się dnia pożegnania z Tatkiem. Ostatecznego pożegnania.
Boję sie tych spazmów, tej rozpaczy, tych emocji, nad ktorymi trudno zapanować.... tego zetkniecia, konfrontacji z tym, ze to będzie nasze ziemskie, ostateczne rozstanie...

Jeszcze raz dziękuję z głębi mojego rozdygotowanego serduszka.
Mój Tatuś był wspaniałym człowiekiem, Ukochanym Mężem i Tatą, szaleńczo zakochanym we Wnukach...
Był tak troskliwy, tak bardzo o nas się dbal i troszczył, że przeradzało się o nieraz niemal w stan chronicznej troski...Był nadopiekuńczy, dmuchał na nas i chuchał, drżał, gdy chorowalismy, zamartwial się bardziej niż my kiedy mieliśmy problemy...

Bardzo, bardzo Nas kochał tez Nasz najdroższy Tatulek... :heart: :heart:
A ja nie wyobrażam sobie życia nez Niego...
Tatusiu, daj nam znak, że jesteś... tam gdzieś. Będzie mi łatwiej to wszystko przeżyć.
  Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Katarzynka36

Odpowiedzi: 713
Wyświetleń: 189403

PostDział: Nowotwory płuca i opłucnej   Wysłany: 2012-08-04, 11:06   Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Kochani,

Cały czas wierzyłam, że tego postu nigdy, przenigdy nie będę musiała pisać...
Że stanie się cud, że Tatuś swoją heroiczną postawą, walką i miłością do Nas pokona raczysko. Że zwalczy tą straszną chorobę.
Niestety.
Mimo prawie 30 - miesięcznych zmagań, nie udało się.

Mój Najdroższy, Najukochańszy Tatko odszedł do Pana.
Wczoraj, 3 sierpnia o 20.45, Jego serduszko przestało bić.


Moje serce pękło...
:-[

Tak trudno mi się pogodzić z faktem, że nie ma Go już wśród Nas. Myśl, że cierpiał przed odejściem nie pozwala mi od wczoraj funkcjonować.
Przez kilka godzin oddychał tak strasznie, dopiero trzeci lekarz zdecydował się podać morfinę, mimo, że błagałam o to wcześniej, by coś zrobili. Tatuś chciał odkaszliwać tą
wydzielinę, ale potem już nie dawał rady:( Charczało mu w płucach i bulgotało, a puls skakal niemiłosiernie...
Na dodatek w szpitalu trwal remont i tuż za ścianą od rana aż do 18.00 waliły mloty pneumatyczne. Biedny Tatuś nie mial spokoju. Co chwilę, w każdym hukiem wzdrygał się i przestraszony otwieram biedne, zmeczone oczy... koszmar... Nieludzkie to było...
A On mimo tego walczyl cały czas i nie chciał Nas zostawiać....

Dziękuję wszystkim z całego serca za wsparcia, za wielomiesięczną pomoc.
Dziękuję Madziu DSS.
Zostawiłam na tym Forum cząstkę swojego serca i wspomnienia o moim Tatku.
Teraz tylko to mi zostało... :cry: :cry: :cry: Choć... ja nadal nie wierzę. To chyba szok się nazywa...
  Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Katarzynka36

Odpowiedzi: 713
Wyświetleń: 189403

PostDział: Nowotwory płuca i opłucnej   Wysłany: 2012-08-02, 23:07   Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Niki Kochana
Bardzo Ci dziękuję za te słowa... ::rose::

Dokladnie jest tak jak piszesz... Serce mi pęka, że nie mogę sie jakby świadomie pożegnac z Tatą - wcześniej gdy dobrze się komunikował jakoś mi się wydawało, że będzie jeszcze czas na pożegnania, a teraz mi ten czas uciekł:(

Ale z drugiej strony jest tak jak piszesz - może to i dobrze - nie oglądam w oczach tego ogromnego strachu przez śmiercią. Tej traumy:( Nie dałabym rady spojrzec Tacie w te oczy, bo On tak bardzo chciał wyzdrowieć...

Wiem Niki, że to nie Tata na nas krzyczy, tylko choroba Go tak zmienia, ale wiesz jak koszmarnie ciężko na to patrzeć... dzisiaj tata nawet przedrzeźniał siostrę:(:( Biedna uciekla z pokoju szpitalnego splakana, bo nie wytrzymała....:(
...Miałam wrażenie, że to raczysko siostrę przedrzeźnia:(:(:(

dziękuję wszytskim za słowa wsparcia.
Myślę, że walczymy z przerzutami do mózgu od roku, bo rok temu w sierpniu tatko zaczął się robic apatyczny i taki troszke "dziwny". Wiem, że rokowania są fatalne i ten rok to naprawdę dużo przy meta do OUN (bez operacji jak u nas), ale... ciagle mi mało... marzyłam, ze uda nam sie wywalczyć więcej czasu...
Ciężko to ogarnąć. Czuję przerażenie...
  Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Katarzynka36

Odpowiedzi: 713
Wyświetleń: 189403

PostDział: Nowotwory płuca i opłucnej   Wysłany: 2012-08-02, 20:33   Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Agakata, wierz mi jestem mężna, przynajmniej się staram... ale mam tez nerwicę lękową od wielu lat i bezsilne patrzenie na zmienionego mojego tatulka, ktory fizycznie wyglada dobrze, a psychicznie fatalnie jest dla mnie wielka traumą...

Nie wytrzymuje już:( Ciężko to ogarnąć...
Przerzuty do mózgu sa czymś koszmarnym. Tata nas poznaje, mówi do nas po imieniu, ale jest jednoczesnie agresywny, pobudzony i traci powoli kontakt z rzeczywistością:(:(
Jak z Nim porozmawiać, jak się z Nim pożegnać świadomie?

Siedząc w szpitalu i trzymając Go za rekę zastanawiam sie od kilku dni co jest lepsze dla Niego? Czy ta nieświadomość umierania, tego, że powoli odchodzi? Widzi rzeczy ktorych nie ma...Ale przez to nie przeżywa, nie musi zmierzyć się z tymi traumatycznymi emocjami, że to juz koniec, że musi nas zostawić, że musi odejść...
To chyba lepsze dla Niego, ale dla Nas jest to gorsze:( Bo tak jakby już Taty nie było, a obcy mężczyzna w Jego skórzy warczał nas Nas i mówił brzydkie, niedobre rzeczy...
tak, tak, ja wiem, że to nasz Tatuś, ale cięzko to ogarnąć słysząc co Tata mówi:(:(:(

Ciężko mi ogromnie. To jest jakiś koszmar. Ciagle mi się wydaje, że to się da jeszcze odkręcić, choc widzę realnie, ze jest coraz gorzej. Tata dziś znowu mniej jadł, znowu byl pobudzony a jednoczesnie co chwilę podsypial:(
W domu nie moge patrzeć na Jego ulubiony fotel, na jego rzeczy, które ciągle używał. Boję się, że już do Nas nie wróci, że nie zdąży wrócić ze szpitala do domu...
Zapisaliśmy tatę do hospicjum domowego. Tego samego, w którym 2 dni temu powiedziano nam, że czas oczekiwania na 1 przyjazd lekarza to 3 tygodnie. Dzisiaj nam powiedziano, ze tylko 3 dni. dziwne to wszytsko.
Mamy też juz łóżko dla Taty i materac i materac przeciwodleżynowy...
Ale Taty nie ma:( Jest w szpitalu... czy zdąży do Nas wrócić??? Do swojego ukochanego domku?

Nie śpię, biegam, załatwiam, siedze przy Tacie, ale czuję się jakbym... umarła... jakbym była w innej rzeczywistości... jakby to bylo nierealne.
Bo to nie tak przecież miało!!!!!!! Mój ukochany Tatuś miał wyzdrowieć!!! być :cry: :cry: :cry: :cry:

Moje serca pęka...
  Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Katarzynka36

Odpowiedzi: 713
Wyświetleń: 189403

PostDział: Nowotwory płuca i opłucnej   Wysłany: 2012-08-01, 21:51   Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Witajcie Kochani,
BYlam dzisiaj u Tatki 9 godzin.
Przed południem jak dojechałam było nieciakawie. Tato był straszliwe pobudzony, wyzywał mnie, jak Go prosiłam by zjadł chociaz kęs albo wypił troszkę wody [zalamka] . Potem mimo, że nie ma siły usiadł i kazał bym Go wypuściła z tej klatki :shock: :cry: :cry:
Poszłam do lekarza prowadzącego. Mówię mu, ze z Tatą jest coraz gorzej. A on na to, że nie zauważył - dzisiaj rano na obchodzie Tato był grzeczny i logicznie odpowiadał na pytania przez niego zadane. ja mu na to, ze jestesmy codziennie u Taty po 12 godzin 9 po mnie i siostrze pod wieczór przyjeżdża mama z bratem) i wydzimy, ze Tata neurologicznie coraz gorzej, ma omamy, widzi dziwne rzeczy!!!! On cały czas, że rano logicznie Tato rozmawiał. W końcu jednak powiedział, że skoro my widzimy, że jest goprzej to poprosi neurologa o kolejną konsultację. I stwierdził, że majaczenia moga być przy przerzutach... NO ja to wiem przecież więc poprosiłam by spróbował zwiekszyć dawke sterydów. Udało się, zwiekszyli z 24 mg metypredu do 32 mg... Poprosiłam też po raz kolejny by dawali druga dawke nie o 20.00 godzinie, tylko wczesniej - kolo obiadu, albo do 15.00-16.00. lekarz się zdziwił, a ja mu na to, że onkolog nas na to uczulał... Więc dr przyznał, że nie wiedział o tym i przekonsultuje z neurologiem. Chyba tak się stało, bo metypred Tata dzisiaj dostal o 15.00, czyli wcześniej!!! wreszcie!
Jak wrócilam do Taty skarżył się, że mu trochę duszno, więc poprosilam pielęgniarkę o tzw. wąsy (tlen). zauwazyłam, że jakos uspokaja się po tlenie i zasypia. Zasnęlismy więc razem, Tata w łózku, ja obok jego łóżka. Udało się też Tacie wmusić jedzenie. Ode mnie nie chciał, ale przyszła pielegniarka i Tatko grzecznie jak na rozkaz zjadł cały talerz rosołu z kluskami, a potem jeszcze mięsko gotowane. Potem zjadł jeszcze całego pomidorka, a na kolację skibkę chleba z serem. Mama przywiozla mu utarte jabłka i deserek waniliowy i też zjadł chetnie, a nawet poprosił o kawę. Nie wiem czy to może być zasługa większej dawki metypredu wziętego o 15.00, ze Tata o 18.00 tyle zjadł, a wcześniej nie chciał jeść? (tak szybko to chyba nie działa).
Zauważyłam, że ten tlen Go jakoś wycisza i czuje się po nim lepiej, chociaż nie widać, żeby miał jakieś duszności. Oddycha cichutko, nic w płucach mu nie świszcze itp., od czasu do czasu pokasłuje...
jedna z pielegniarek mowiła, że tata napewno nie ma zlej saturacji, bo jest rumiany, a niedotlenienie powoduje ogromna bladośc na twarzy...

To tyle z dzisiejszego dnia.
Istotna rzecz - był jeszcze ksiądz, wstapił obchodząc wszytskie pokoje... Bardzo się bałam tej wizyty. Bałam się, że jak Tato zobaczy księdza to wystraszy się, że tak z nim źle, bo ...taki jest stereotyp. Ale nie, ksiadz namaścił Go, zmówilismy modlitwę za chorych, a po Jego wizycie tato stwierdzil filozoficznie: Bez Boga to zycie byłoby jednak bardzo trudne...

Jak przyjechała Mama Tata juz był w zdecydowanie lepszej formie. Przywital Ja słowami: O, moj najdroższy kotuś przyjechał - i uśmiechem na twarzy, stwiierdził tez, ze bardzo się cieszy, bo się lepiej czuje....

Boję się coraz bardziej, bo wiem, że jak pojawiły się te majaczenia, to czasu mamy juz naprawde niewiele:(:(:( To jest koszmarne uczucie. Nie mogę się z tym pogodzić!!! Ani uwierzyć...[zalamka] [zalamka]

Staram się jak mogę i raz prosze Boga o spokojną śmierć, a za chwilę ryczę, błagając o jeszcze trochę czasu. Ale przy Tacie jestem - przynajmniej staram się być spokojna, by jego uspokoić....
dziekuję za wsparcie.
Boję się co przyniesie kolejny dzień...

Tatusiu Najdroższy, kocham Cię ogromnie!!!! :heart: :heart: :heart:
Tak wiele bym oddala, by te sterydy pomogły i by tatko był z Nami jeszcze... i w lepszej kondycji...
  Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Katarzynka36

Odpowiedzi: 713
Wyświetleń: 189403

PostDział: Nowotwory płuca i opłucnej   Wysłany: 2012-08-01, 09:53   Temat: Guz wycięty, ale...co dalej?
Witaj Terlewo,
tata twierdzi, że nic Go nie boli. Nie skarży się na bóle glowy, czy dretwienia, sprawdzalam kilka razy czucie - czy ma w rękach, nogach - ma. Jest słabiutki jak listek na wietrze i nic nie chce jeść. Wczoraj w końcu jak dostal dodatkowe przeciwobrzękowe to troche zjadł i wypił...

Mamy też problem z opieka paliatywną:(:(
Szukamy i terminy są w Poznaniu 3 - tygodniowe... :-(

Jak tata przyjdzie ze szpitala, to tak dlugo mamy czekać na wizytę lekarza od opieki paliatywnej... to jakas paranoja. BYłam wczoraj w największym w Poznaniu Hospicjum Palium prof. Łuczaka i to smutne, że rodzice i ja od wielu lat - jak tylko można tylko było odpisywać 1% - odpisywaliśmy im darowizny w PIT.
Teraz nie ma dla Taty miejsce - termin oczekiwania na wizytę to 3 tygodnie... :cry:
 
Strona 1 z 18
Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group