1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Niekonwencjonalne metody leczenia raka |
IzaM
Odpowiedzi: 275
Wyświetleń: 170887
|
Dział: Wspomaganie konwencjonalnego leczenia onkologicznego Wysłany: 2011-11-03, 12:15 Temat: Niekonwencjonalne metody leczenia raka |
Ja to rozumiem i podpisuję się pod tym wszystkimi czterema kończynami. Tak jak Wy uważam, że odrzucenie możliwego leczenia konwencjonalnego na rzecz szamaństwa jest (o)błędem. Przykładem może być pouczająca historia Magdy Prokopowicz, prowadzącej fundację Rak'n'Roll. Ona też próbowała przez długi czas leczyć się alternatywnie, wierzyła masażystkom, które mówiły jej, że wymasują to cholerstwo, a choroba w tym czasie rozprzestrzeniała się.
Ale gdy medycyna mówi: "nie możemy tu nic pomóc, nie podamy chemii, bedziemy tylko ściągać płyn, proszę zabrać męża do domu i skontaktować się z hospicjum" trudno uwierzyć w to, że to koniec, że już nie ma szans. Myślę, że lekarz prowadzący nie zezwoliłby na bolesne chińskie masaże czy inne niekomfortowe dla pacjenta 'zabiegi', a teściowa bez zgody lekarza nie zmuszałaby teścia do takich praktyk. Wiem jednak, że inni mogą w swojej desperacji sięgać po różne 'cuda', a egoizm i strach przed stratą osoby bliskiej potrafią czasem przyćmić troskę o jej dobro... |
Temat: Niekonwencjonalne metody leczenia raka |
IzaM
Odpowiedzi: 275
Wyświetleń: 170887
|
Dział: Wspomaganie konwencjonalnego leczenia onkologicznego Wysłany: 2011-11-03, 11:49 Temat: Niekonwencjonalne metody leczenia raka |
Zabrzmi to trochę dziwnie, ale teść nie interesował się tym co było mu podawane. Było mu wszystko jedno. Pomimo tego, że nikt nie powiedział mu jaka jest jego sytuacja, on sam któregoś dnia, praktycznie na początku choroby, stwierdził "chyba nic z tego nie będzie" i później widać było, że już nie walczy, że poddaje się biegowi wydarzeń. Za to jego żona bardzo to przeżywała, desperacko szukała (jak chyba wszyscy) jakiejkolwiek nadziei, znalazła vilcacorę (z tego co pamiętam, ulotka informacyjna leżała na parapecie w szpitalu, w którym leżał teść) i za jego zgodą podawała mu ten preparat. Konsultowała to z lekarzem, który prowadził teścia - powiedział jej, że nic to nie da ale zezwolił na podawanie tego preparatu. |
Temat: Niekonwencjonalne metody leczenia raka |
IzaM
Odpowiedzi: 275
Wyświetleń: 170887
|
Dział: Wspomaganie konwencjonalnego leczenia onkologicznego Wysłany: 2011-11-03, 11:02 Temat: Niekonwencjonalne metody leczenia raka |
Gazdo, ja napisałam, że 10% populacji będzie w ciągu swojego życia cierpiało na 2 różne, niezależne nowotwory - to chyba nie jest optymistyczna wizja. Jeszcze niedawno ludzie w ogóle odrzucali od siebie myśl o jakimkolwiek raku, a teraz 1 na 10 osób będzie walczyć z tym paskudztwem dwukrotnie i nie mówię tu o nawrocie choroby a o dwóch różnych raczyskach...
[ Dodano: 2011-11-03, 11:34 ]
Przepraszam za post pod postem i "wieŻył" w poście pierwszym - brak porannej kawy nieco mnie upośledził
Wracając do cudownych leków, pamiętam jak bardzo moja teściowa wierzyła w vilcacorę, gdy teść chorował na raka płuc. Z pietyzmem mieszała proszek z jogurtem i podawała go teściowi praktycznie do ostatnich chwil :( W tym przypadku wiadomo było, że tylko cud może pomóc, bo rak był wykryty w stadium nieoperacyjnym, a od diagnozy do śmierci minęły zaledwie 3 miesiące - stan teścia był tak zły, że choć spędził większość tego czasu w szpitalu, to nie podano mu żadnej chemii (uniemożliwiała to podobno ciągle podwyższona temperatura). Uświadamianie teściowej, że ten preparat nic tu nie da byłoby odebraniem jej ostatnich strzępków nadziei :( |
Temat: Niekonwencjonalne metody leczenia raka |
IzaM
Odpowiedzi: 275
Wyświetleń: 170887
|
Dział: Wspomaganie konwencjonalnego leczenia onkologicznego Wysłany: 2011-11-03, 09:53 Temat: Niekonwencjonalne metody leczenia raka |
Jak się okazuje, Steve Jobs na początku swej choroby również wieżył, że niekonwencjonalne metody mogą mu pomóc:
"Walter Isaacson w biograficznej książce "Steven Jobs", która 21 listopada ukaże się w Polsce, pisze że kiedy w 2003 r. charyzmatyczny współtwórca Apple dowiedział się, że jest chory na raka trzustki, nie poddał się operacji, wolał stosować jedynie dietę wegańską, zioła, akupunkturę i inne metody alternatywne.
Isaacson twierdzi, że Jobs konsultował się z różnymi specjalistami. Wielu z nich doradzało mu, by poddał się zabiegowi usunięcia guza. Mimo to nie zrobił tego. W ręce chirurgów oddał się dopiero dziewięć miesięcy później, gdy guz się już powiększył. Podczas operacji lekarze wykryli przerzuty do wątroby."
http://wiadomosci.onet.pl...,wiadomosc.html
Często mam wrażenie, że ludzie, których ta choroba dotyka, szczególnie w przypadkach, w których odkrywana jest na tyle wcześnie, że ogólne samopoczucie jest dobre, mają tendencję do wypierania - mówią "Hej, przecież dobrze się czuję! Po co miałbym iść pod nóż czy brać jakieś świństwo, które wyniszczy mój organizm?" Dopiero gdy choroba zaczyna galopować decydują się na leczenie, ale wtedy często jest już za późno na radykalne metody...
Lektura tego forum powinna być obowiązkowa dla wszystkich - biorąc pod uwagę to, jak szybko wzrasta ilość zachorowań na raka, każdy powinien oswoić się z myślą, że kiedyś może to dotknąć też jego lub bliskie mu osoby. W moim rodzinnym domu panowało przekonanie, że o "tych rzeczach" nie ma co mówić, żeby "nie wywołać wilka z lasu". Często słyszałam "będziemy się martwić jak ktoś zachoruje". Ale po tym, jak rok temu wtępne diagnozy wskazywały na złośliwego raka płuc u mojej babci, a moi rodzice w panice nie potrafili logicznie myśleć, od popadnięcia w desperację uratowało mnie to forum. Zostałam tu chociaż ta choroba w tej chwili nie dotyczy mnie ani nikogo mi bliskiego. Poznałam wiele historii wspaniałych, silnych ludzi. Wiele smutnych historii, ale są też te zakończone happy endem. Jestem spokojna, chociaż podświadomie przestałam zadawać sobie pytanie "czy zachoruję" a zaczęłam zastanawiać się "kiedy i który organ zostanie zaatakowany". Podobno 10% populacji krajów rozwiniętych będzie w swoim życiu chorowało na 2 różne, niezależne od siebie nowotwory... Dlaczego tak wiele osób zakłada, że ich to nigdy nie będzie dotyczyło? Ja dzięki Wam wiem, że gdy to się stanie, będę mogła szukać tu wsparcia duchowego i pomocy merytorycznej - właśnie to sprawia, że jestem spokojna
Przepraszam za ten przydługi wywód Miało być o jednym, wyszło co innego - tak to ze mną jest :D Fajnie, że jesteście! Pozdrawiam! |
|
|