1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
rak płaskonabłonkowy płuca-przerzuty do oun
Autor Wiadomość
irish_scout 


Dołączyła: 10 Maj 2012
Posty: 6

 #1  Wysłany: 2012-05-10, 17:07  rak płaskonabłonkowy płuca-przerzuty do oun


Witam. Mam pytanie do osób w podobnej sytuacji, lub kompetentnych do udzielenia odpowiedzi.

Mój tata został 10 m-cy temu zdiagnozowany z rakiem płaskonabłonkowym płuca. Pomyślnie przeszedł chemioterapię, po jej zakończeniu w płucach znajdują się tylko drobne masy resztkowe.
Dwa tygodnie temu po interwencji pogotowia trafił na oddział neurologiczny . Tomografia komputerowa wykazała liczne, rozsiane przerzuty do mózgu i móżdżku. Został zakwalifikowany do radioterapii paliatywnej. Chciałabym dowiedzieć się ile czasu nam zostało i jak najlepiej tacie pomóc. Muszę zaznaczyć, że jest On człowiekiem porywczym i nie wiem czy Jego agresywne zachowanie nie jest związane z tymi przerzutami.
Czego moge spodziewać się po radioterapii, czy będą jakieś efekty uboczne , no i przede wszystkim czy jest szansa na to żeby Tata został wyleczony. Proszę pomóżcie.
 
absenteeism 
Administrator



Dołączyła: 14 Paź 2009
Posty: 13332
Skąd: Łódź
Pomogła: 9431 razy

 #2  Wysłany: 2012-05-10, 17:30  


Niestety w sytuacji przerzutów odległych do mózgu, do tego rozsianych, oraz braku regresji całkowitej w płucach (piszesz o masach resztkowych, rozumiem więc, że guz/guzy do końca nie zniknęły) nie ma szans na trwałe wyleczenie.

Bardzo możliwe, że agresja wynika z obecności przerzutów.

Co do skutków ubocznych po radioterapii - jest wiele wątków w tym dziale, w których są one opisane, skorzystaj z wyszukiwarki.
Radioterapia paliatywna w przypadku przerzutów do mózgu (zapewne WBRT - naświetlanie całego mózgowia) ma na celu zmniejszyć obrzęk wynikający z obecności guzów, zmniejszyć je czy zahamować ich rozwój na jakiś czas, niemniej nie jest to niestety działanie trwale hamujące ich wzrost.
_________________
 
Katarzynka36 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Cze 2010
Posty: 2253
Skąd: Poznań
Pomogła: 393 razy

 #3  Wysłany: 2012-05-10, 18:13  


Witaj Irish_scout,

Mamy podobny problem niestety. U mojego Taty, po półtora roku od operacji wycięcia płata płuca 9kiedy wydawało się, że jesteśmy na dobrej drodze...) pojawily się przerzuty do UON. Też mnogie, bo 4 sztuki:(

Tata miał WBRT. Lampy przyniosły pozytywny efekt, choc niestety nie ukrywajmy - to leczenie ma skutki uboczne: przede wszystkim łysa głowa (ale to najmniejszy problem), może byc silne oslabienie, bóle i zawroty głowy, problemy z pamięcią i koncentracją.
Wszystko zalezy od organizmu - jeden pacjent przechodzi to lepiej, inny gorzej i ma cała gamę negatywnych skutków.
Ale trzeba zaryzykować, bo WBRT wydłuża zycie. Nie są to raczej lata, ale trzeba wierzyć, że lampy poprawią jakość zycia i samopoczucie Taty.

pozdrawiam cieplutko
_________________
Katarzynka36
 
 
irish_scout 


Dołączyła: 10 Maj 2012
Posty: 6

 #4  Wysłany: 2012-05-10, 18:56  


Dzięki za szybką reakcję forumowiczki. Czytam tu ,że skutki uboczne radioterapii to osłabienie , zwroty głowy itp. Mój tata zaczyna radioterapię za tydzień. dziś wyszedł ze szpitala i zaczyna się czuć tak jak przed pobytem, czyli ma silne zawroty głowy co prowadzi do bardzo dużych zachwiań równowagi , ma problemy z mówieniem( wydaje Mu się że mówi normalnie ale nie można Go zrozumieć), no i te zmiany nastrojów tak niespodziewane... Podczas pobytu w szpitalu cały czas dostawał leki przeciwobrzękowe i na pewno jakieś "wspomagające" . Nie wiem dokładnie co to było bo jestem niestety 2500 km od od omu i całą sytuację znam z relacji mamy :cry: Nie wiem jak Jej pomóc... Lekarze w szpitalu nie powiedzieli czego może się spodziewać ... Najgorsze jest to, że Tata ma zakaz jazdy autem w takim stanie w jakim jest a mimo wszystko jeździ do pracy... Boję się że zasłabnie podczas jazdy... Boję się o Niego... Wiem że to już trochę na prywatne sprawy zeszło ale może jest jakiś sposób żeby Go przekonać , by sam sobie nie szkodził...Jestem zrozpaczona...
 
Katarzynka36 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Cze 2010
Posty: 2253
Skąd: Poznań
Pomogła: 393 razy

 #5  Wysłany: 2012-05-10, 20:31  


Irish_scout,

To Tata nie jest na L4 tylko chodzi a raczej jeździ do pracy? Nie powinien w tym stanie prowadzic auta - mój Tata jak miała zawroty to raz prowadząc auto zjechał mocno na prawą stronę i niemal wjechal na chodnik:( Musicie mu wytłumaczyć, że jadąc w takim stanie może skrzywdzic i siebie i jakąs niewinną osobę...

ściskam
_________________
Katarzynka36
 
 
irish_scout 


Dołączyła: 10 Maj 2012
Posty: 6

 #6  Wysłany: 2012-05-10, 20:58  


Katarzynka36

Wszyscy dookoła powtarzają Tacie ,że powinien odpoczywać i nie może pracować... Jednak to jest właśnie mój Tata...Nie odpuści dopóki coś się nie stanie... Nie ma takiej siły która by Go w domu utrzymała... To jest właśnie główny powód moich niepokoi... Boję się , że znowu doprowadzi się do stanu krytycznego i nawet kroplówki i pobyt w szpitalu nie pomogą. Chciałabym się Nim cieszyć jak najdłużej , ale mam wrażenie , że On robi wszystko żeby sobie pogorszyć...
 
Katarzynka36 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Cze 2010
Posty: 2253
Skąd: Poznań
Pomogła: 393 razy

 #7  Wysłany: 2012-05-10, 21:39  


Irish,
Wiesz, z moim Tatą było/jest całkiem podobnie. Nie pracuje, bo jest emerytem, ale stara sie być bardzo aktywny i działa - nie znosi siedzieć, musi coś robić, czuc sie potrzebny.
Niestety, jak jednak guzy dały o sobie mocniej znać, musiał przystopować, bo nie dawał rady...

Być może ta aktywność Twojego Taty to też odskocznia od myślenia o chorobie... i taka jej negacja na zasadzie - chodzę do pracy = daję radę = nie jest ze mna tak źle= nie poddaję się......
_________________
Katarzynka36
 
 
irish_scout 


Dołączyła: 10 Maj 2012
Posty: 6

 #8  Wysłany: 2012-05-10, 21:54  


Katarzynka36

Wiesz , mam szczera nadzieję ,że tak właśnie jest i ,że nie zrobi głupstwa... Jednak martwi mnie ta Jego "aktywność" gdyż normalnie człowiek w Jego stanie powinien co najmniej dbać o siebie...
Tymczasem czekamy do 15-tego. Cały czas mam nadzieję ,że po radioterapii te Jego "objawy neurologiczne" złagodnieją i będzie w miarę normalnie funkcjonował.
Na razie każde wyjście Taty z domu jest dla mnie ogromnym stresem. Cały czas się zastanawiam , czy nic Mu się nie stanie poza domem...Istny koszmar. Cieszę się ,że się nie poddaje chorobie ale boję się , żeby jej za bardzo nie bagatelizował... Granica jest bardzo krucha.
Pozdrawiam
 
guzia 


Dołączyła: 09 Sty 2012
Posty: 123
Pomogła: 5 razy

 #9  Wysłany: 2012-05-11, 06:37  


Irish_scout u mojego teścia w Boże Narodzenie raczysko dał znać o sobie, tato stracił kontakt z rzeczywistością, miał problemy z chodzeniem, nikogo nie poznawał diagnoza - płaskonabłonkowy rak płuc z przerzutami do oun i nadnercza.
w stycziu przeszedł operacje usunięcia dwóch guzów z mózgu (pozostały jeszcze trzy mniejsze które są nie do ruszenia), potem szybka chemioterapia i radioterapia paliatywna, zarówno po chemii, jak i po naświetlaniach czuł się nie najgorzej, wiadomo włosy wypadły ale co tam włosy, ogólnie rzecz biorąc w przypadku mojego taty skutki uboczne nie były tak straszne jak u innych.
Na początku przeraziliśmy się że przyjdzie nam się szybko z tata pożegnać, ale walczymy i korzystamy z każdego dnia wspólnie spędzonego, już (a może dopiero?) 5 miesięcy żyjemy z tą chorobą i nie zamierzamy się poddać.
mój tato też rwie się do pracy, do opieki nad wnukiem i my mu pozwalamy na "normalne" życie w granicach Jego możliwości a tato jest uparty i jak sobie cos postanowi to tak ma być....
życzę Was jeszcze wielu wspólnych dni, tygodni i miesięcy :flower:
 
irish_scout 


Dołączyła: 10 Maj 2012
Posty: 6

 #10  Wysłany: 2012-05-11, 14:40  


guzia

Myślę , że u Twojego teścia duży pozytywny wpływ miało to, że część guzów usunięto...Niestety u mojego taty są one nieoperacyjne i mało tego- prawdopodobnie jest ich tak wiele ,że nikt ich nawet nie liczył.
Nadzieja zatem w radioterapii ...tylko tyle można zrobić.

Czytałam ostatnio o nożach gamma... Nie wiecie przypadkiem jakie warunki trzeba spełniać żeby się zakwalifikować? Czy to prawda że są częściowo refundowane? Czy taki sobie zwykły człowiek ma jakiekolwiek szanse na poddanie się takiemu zabiegowi?

Dziękuję za odpowiedzi i czekam na kolejne. Pozdrawiam
 
absenteeism 
Administrator



Dołączyła: 14 Paź 2009
Posty: 13332
Skąd: Łódź
Pomogła: 9431 razy

 #11  Wysłany: 2012-05-11, 15:10  


irish_scout napisał/a:
Nie wiecie przypadkiem jakie warunki trzeba spełniać żeby się zakwalifikować?

Przede wszystkich liczba przerzutów do mózgu musi być względnie niewielka (max. 3, ewent. przy 4 w Pradze też czasem robią), a u Twojego taty - z tego co piszesz, było wykonane do tego tylko TK mózgowia, a nie MRI. W rezonansie, który lepiej obrazuje mózgowie, bardzo często wychodzi dużo więcej zmian niż było to widać w TK (np. zmiany małe, niewidoczne w TK).
_________________
 
irish_scout 


Dołączyła: 10 Maj 2012
Posty: 6

 #12  Wysłany: 2012-05-11, 15:46  


Trochę się rozczarowałam ... Szczerze liczyłam na te "noże" .
 
Katarzynka36 
PRZYJACIEL Forum


Dołączyła: 23 Cze 2010
Posty: 2253
Skąd: Poznań
Pomogła: 393 razy

 #13  Wysłany: 2012-05-11, 16:34  


Irish_scout,
My zakwalifikowalismy się na Gamma Knife - w Pradze.
Najpierw było jednak WBRT - czyli naświetlanie całego mózgu, potem GK (odpłatnie).
Tata miał 4 guzy wg TK, według MRI w Pradze ostatecznie wyszły 3...

Przede wszytskim musicie sie dokladnie dowiedziec ile tak naprawdę jest tych guzów, bo przy 4 tez piszą "mnogie, rozsiane zmiany".

Guzia - nie wiem w jakim Ośrodku zrobiono operację, ale w Poznaniu powyżej 2 guzów nie operują... Macie szczęście, że mimo w sumie 5 guzów, 2 zoperowano...widać standardów nie ma w szpitalach do końca określonych i panuje czesto "wolna emerykanka". Cieszę się, że Wam się udało...:)
_________________
Katarzynka36
 
 
absenteeism 
Administrator



Dołączyła: 14 Paź 2009
Posty: 13332
Skąd: Łódź
Pomogła: 9431 razy

 #14  Wysłany: 2012-05-11, 19:54  


Dodam, że oprócz ilości guzów ważna jest też ich wielkość.
_________________
 
guzia 


Dołączyła: 09 Sty 2012
Posty: 123
Pomogła: 5 razy

 #15  Wysłany: 2012-05-14, 06:55  


tatę operowano w Lublinie, dzięki usunięciu tych dwóch guzów, które były największe i dostępne operacyjnie, tato nadal żyje, a z resztą raczyska walczymy....
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group