1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Radioterapia paliatywna - brak jednoznacznej diagnozy.
Autor Wiadomość
Klaudka27 


Dołączyła: 14 Sie 2013
Posty: 15
Pomogła: 1 raz

 #1  Wysłany: 2013-08-14, 20:11  Radioterapia paliatywna - brak jednoznacznej diagnozy.


Witam. Mam na imię Klaudia. Próbuję sobie jakoś radzić, ale ciężko idzie.
Jak pozwolicie, to opisze tak w wielkim skrócie to co mnie spotyka od czerwca tego roku.
12 Czerwca zawiozłam moją mamę do szpitala... Mama lat 53, zawsze miała problemy z nadwagą, miała ciężki charakter ( mimo moich próśb i gróźb nie dała się zaciągnąć do lekarza) w życiu na nic się nie leczyła, cały czas pracowała i nie była nigdy na l-4. Z dnia na dzień z łóżka nie wstała - diagnoza rak trzonu macicy wielkości głowy dziecka z przerzutami do nadnerczy, płuc, węzłów chłonnych i mózgu. W szpitalu na ginekologii po tygodniu pobytu usłyszałam, że mogę sobie dziś popołudniu bądź następnego dnia rano mamę zabrać do domu, bo nie nadaje się do IO. CIOS! Siostra w ciąży, ja mieszkam z dwójką małych dzieci ( lat 1 i 3 ) tata po zawale serca i babcia która też ma problemy ze zdrowiem. Udało się po wielkich znajomościach umieścić mamę w hospicjum i dziękuję bardzo za opiekę tamtym paniom pielęgniarką, za pomoc także psychiczną. Jeździłam tam przez 2 tygodnie- dzień w dzień, patrzyłam jak mama znika z dnia na dzień. Modliłam się o jej śmierć. Zmarła 4 lipca.

Niespełna 2 tygodnie po pogrzebie.
Zanosiłam tacie na piętro obiad, patrze tata leży, podnieść się nie umie. Jak pomogliśmy mu wstać z ziemi, od razu leciał na prawą stronę, kroku zrobić nie umiał. Noga lekko opuchnięta. Tata był zawsze osobą taką powolną, wręcz flegmatyczną. W ostatnim czasie to się nasiliło, ale było na co zwalić, stracił żonę - przeżywa.
Pojechaliśmy do szpitala, został przyjęty na oddział neurologii, po TK głowy wielki obrzęk mózgu, guzy. Leżał w szpitalu tydzień, z ledwością zrobili mu TK głowy, rentgen płuc, klatki, brzucha i RM głowy. Po tym ostatnim ordynator stwierdził że w tej głowie to makabra- usłyszałam że wie - mame straciłam, ale tatę też nie da się uratować. O szpitalu rozpisywać się nie będę bo to straszne. Z wypisu wynika, że jest nowotwór złośliwy z przerzutami do mózgu o nieznanym ognisku pierwotnym i przerzuty do nadnerczy. Został skierowany do IO na radioterapie paliatywną. 5 naświetlań i wypisali tatę do domu. Na wypisie z IO mam napisane zalecenia: polecają dalszą diagnostykę w celu znalezienia ogniska pierwotnego, udanie się do Poradni neurologicznej a w przypadku uzyskania wyniku histopatologicznego kontrola pod nr tel w IO.
Jestem w punkcie wyjścia, może mi ktoś wytłumaczyć dlaczego tate nie zdiagnozowano do końca w powiatowym szpitalu? dla mnie to nienormalne jest. Teraz zalecają zapisać się do poradni i co? czekać kto wie ile na wizytę?
Umówiłam tatę na poniedziełęk prywatnie do onkologa i neurologa. Z objawów neurologicznych : często drzy mu prawa noga, musi stanąć i poczekać. W szpitalu dostawał kroplówki na obrzęk i był bardziej kontaktowy, po wyjściu przysypia przy stole, jest taki jaki był przed hospitalizacją. W dodatku dzisiaj byłam z nim u lekarza rodzinnego bo ma zatwardzenie i nie może moczu oddać, bolało go bardzo. Lekarz założył cewnik, od razu lepiej - wszystko poszło.
Tata załamany, jak mu onkolog w szpitalu prosto z mostu wieczorem, jak nie było z nim rodziny powiedział że ma guzy w mózgu i pojedzie na naświetlania, zadzwonił do mnie i płakał jak dziecko w słuchawce, strasznie wszystko przeżywa. Nie otrząsnął się jeszcze po śmierci mamy. Ja nie wiem, co robić, co mogę jeszcze zrobić, czy da się, gdyby to pomogło to wywiozłam bym go gdzieś, nawet za granice - gdyby ktoś mi tylko powiedział że ma jakieś szanse. Drugi raz tego samego nie przeżyję, bo mam serdecznie dosyć.

[ Dodano: 2013-08-14, 21:13 ]
Najbardziej boli mnie to, że mamie nie mogłam pomóc - została opieka paliatywna. Teraz u taty wszystko wskazuje na to samo... nikt nigdy w rodzinie nowotworu nie miał, teraz jak przyszły te choróbska to w zdwojonej sile.

[ Dodano: 2013-08-14, 21:40 ]
Jestem zła na wszystko i wszystkich, szczególnie na lekarzy których do tej pory spotkałam. Dziś doktor rodzinny który robił tacie to usg, stwierdził że ma powiększoną prostatę. W takim razie co robili w szpitalu, dlaczego tego nie zbadali, skoro to nie ich oddział bo leżał na neurologii to mogli przecież go skierować na inny. A sam mnie uświadamiał skąd najczęściej biorą się przerzuty do mózgu. No nie pojmuje tego, jak Boga kocham! Odbieram to tak, że jak ktoś ma przerzuty do mózgu to nie warto nawet dokładniej zbadać?
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group