Jak już gdzieś tu pisałem, w maju zdiagnozowano u mnie ziarnicę złośliwą, typ NS2, CS IIA. Otrzymałem 6 cykli (12 podań) ABVD w IHiT w Warszawie, chemioterapię kończąc w październiku. Znosiłem ją dobrze, nudności umiarkowane, wyniki krwi, w tym białe ciałka, cały czas były w normie. Dodatkowo już po 2 kursach (czyli w lipcu) badanie PET wykazało całkowitą remisję metaboliczną choroby. W grudniu zakończyłem radioterapię szyi, okolic nadobojczykowych i śródpiersia w CO (3960 cGy/t w 22 frakcjach). Znosiłem też w miarę nieźle - głównie doskwierało mi spalenie kubków smakowych, a to z tej przyczyny, że lubię dobrze zjeść, ale i tu już sytuacja wraca do normy (wciąż tylko zdarza się jeszcze, że zasycha mi w ustach). Lekarze z wyników b. zadowoleni i są optymistami, choć wiążący tu będzie wynik badania PET, które niedawno zostało wyznaczone na 17.02.
Od jakichś 3 dni zmagam się z irytującym objawem, jakim jest przeczulica skóry (wrażliwość na dotyk, trochę jak przy gorączce, której nie mam). Nie są to naświetlane okolice (gdyby były, w ogóle bym nie zawracał głowy na forum), lecz raczej brzuch i w mniejszym stopniu ręce. Nie jest to także bardzo dokuczliwe, lecz na tyle irytujące, że zdecydowałem się bardziej zainteresować tym problemem.
Oczywiście, pierwsza (podświadoma, bo naprawdę teraz już staram się byle bzdurami nie nakręcać) reakcja była, jak sądzę, typowa dla onkologicznego rekonwalescenta, tzn. "Łomatko, wznowa!!!" (co to było, jak przy infekcji gardła "coś" mi wyskoczyło na szyi - dopiero jeden z moich onkologów łagodnie wytłumaczył mi, że jest to powiększony migdał i żeby przestać się bezustannie po owej szyi macać, wyginając głowę pod dziwnymi kątami, bo tak to zawsze się coś wymaca
) Otóż wyczytałem już sporo materiałów w necie, i wynika z nich, że przeczulica skóry nie należy do standardowego "repertuaru" objawów ziarnicy, natomiast zdarzyło mi się wyczytać, że tak może manifestować się półpasiec, o którego w przy agresywnym leczeniu i po nim w sumie nietrudno (ludzie pisali o leczeniu przeczulicy Heviranem - zaznaczam, że wysypki i wyprysków brak). Czy mógłbym prosić kogoś kompetentnego o poradę, hipotezę, co to może być (nawet jak mityczna wznowa, proszę pisać bez ogródek o takim prawdopodobieństwie, ja jestem z tych, co chcą mieć komplet informacji). Czy w ogóle iść z tym do lekarza (jeśli tak, to do jakiego: dermatologa, onkologa, czy wystarczy pierwszego kontaktu?), czy czekać aż samo odpuści? Jak pisałem, aż tak mi to nie dokucza, raczej wkurza. Za wszelkie opinie serdecznie dziękuję.