Dziwnie.. Czas nie leczy ran, niebawem minie 2 miesiące, a ja wciąż przezywam to tak samo, płaczę tak samo jak wtedy. Choć tak na prawdę daję sobie radę. Rozklejam się tylko kiedy jestem sama, kilka razy pękłam przy mężu.. raz przy przyjaciółce.
Ale ból jest ten sam..
_________________ Wild wild horses we'll ride them someday.
Nie wiem czy kiedyś się zabliźni, ja myślę, że ta pustka zostanie na zawsze.
Tego nie da się niczym wypełnić. Moja mama była najbliższą i praktycznie moją jedyną rodziną, najwierniejszą przyjaciółką, najlepszym doradcą. Po prostu wszystkim. I mimo, że mój mąż jest wspaniałą osobą, nie potrafię się pozbyć uczucia, że zostałam zupełnie sama. To takie uczucie, jakby się siedziało w próżni.
_________________ Wild wild horses we'll ride them someday.
Przeczytałam Twój wątek.. Nie dałam rady i popłakałam się, gdy napisałaś, że Twoja Mama odeszła.. Mój Tata odszedł pięć miesięcy temu i pustka jest nadal. Niezmiennie duża.
Mój tata też odszedł 4 miesięcy temu. Czuję się tak jakby to stało się wczoraj. Bardzo za nim tęsknię, nie ma dnia kiedy bym o nim nie myślała.
Tej pustki nikt i nic nie ejst w stanie wypełnić.
egoiści, dziękuję, za miłe słowa. Ja wciąż płaczę, kiedy czytam o czyjejś stracie. Od razu przypominam sobie jak wyglądały te ostatnie dni. I co czują Ci którzy są w tej sytuacji, w której ja byłam.
slimak1982, to jest straszne, że nie da się ruszyć do przodu. Sama myśl, o życiu bez mamy mnie paraliżuje. Nie potrafię przestać, zakładać czarnych ciuchów, ani pomysleć, że teraz też mogę cieszyć się życiem :(
_________________ Wild wild horses we'll ride them someday.
pomyślcie o chorym. Wy go stracikliście a mu juz jest lepiej nie boli go nic , nie trzymaj go kajdany chorego ciała. nie móię że sa w niebo bo ja w nie nie wierzę ale wiem że ONI sa z nami i jedyne co możemy zrobić dla nich to żzyć dalej oni nie zaznają tak spokoju widząc że ich śmierć przysparza wam bólu , oczywiście początki są trudne , można ścianę gryźć ale trzeba iść dalej
nie przejmujcie się że nie możecie wkładać czarnego. żałobe nosi się w sercu puki człowiek pamięta o tym 2.
nie mówię żebyście chodzili teraz na dyskoteki cieszyli sie ale zróbcie coś dla siebie
ja straciłam kiedyś bliska osobę i wiem jak to jest, ale też jak czytam że po stracie bliskiej osoby wam jest coraz gożej bo umieracie z tęsknoty jest mi jakoś dziwnie, mam poczucie winy że jestem chora, że obciąże tym swoje małe dzieci, męża.
ja choć chcę żyć i to bardzo to smierć jest w pewnym stopniu czyms na co czekam, est dla mnie wybawieniem od bólu, i chciałabym żebyście tez na to spojrzeli od tej strony
Plamiasta
piszesz ,że początki po stracie bliskich są trudne. Nie zgodzę się. Niebawem będą 2 lata jak moja mama odeszła, i jakoś nie czuję,że "bardziej"pogodziłąm się z jej stratą. Wręcz przeciwnie- ból jest ten sam, a bardziej jeszcze potęguje go fakt śmierci mojego taty.
Wiem, że rodzice są blisko mnie, to mi dodaje walki na każdy nowy dzień. Trzeba żyć dalej, ale nie można uciec ot tak przed tęsknotą, bólem, smutkiem bo to tak się nie da.
[ Dodano: 2013-02-11, 13:53 ]
Sophii
jak się trzymasz ?
[ Dodano: 2013-02-11, 13:55 ]
Czytam wątki nowych osób które tutaj zaglądają i zastanawiałam się nie raz ile jeszcze osób umrze na to paskudztwo ?
Niby się trzymam. Ale mam takie momenty jak ten w tej chwili, ze płączę i nie mogę oddychać bo ten ból jest tak rozdzierający. To może udeżyć w kazdej chwili i za kazdym razem boli tak samo..
_________________ Wild wild horses we'll ride them someday.
Musisz być silna.
Ja każdego dnia nie mogę uwierzyć,że moi rodzice tak szybko odeszli. Życie bez nich jest puste, smutne. Wiele jest takich momentów, że czuję się zagubiona, samotna a oni zawsze służyli pomocą, wysłuchali.
Sophii, właśnie przeczytałem kilka postów z tego tematu.
Współczuję Ci bardzo. Ja niedługo będę przeżywał to samo. Mam na myśli śmierć, bo choroba jest już bardzo zaawansowana. Nie wiem jak długo to potrwa... Nie dopuszczam nawet do myśli tego że zostało być może kilka dni. Zwariowałbym.
Dzień dobry.Chciałam opisać historię mojej mamusi.Może ktoś mi poradzi co robić.
Mama choruje od 2 lat a raczej leczy się od 2 lat bo lekarze mówią,że choruje na raka jajnika od kilku lat.
Przeszła 2 operacje,wybrała kilka schematów chemii,teraz jest już pod opieką hospicjum.
Przyklejamy plastry 50,robimy zastrzyki p.bólowe i p.wymiotne,co 2 dni podłączamy kroplówki,mimo to mamusia bardzo źle się czuje,bardzo schudła,jest słaba,wstaje tylko do łazienki.Często przysypia,mówi dziwne rzeczy przez sen.Zbierała się jej woda,była kilka razy odbarczana ale teraz już wody nie ma tylko mega wielki guz który rośnie jej w brzuchu. Nogi puchną,leki już nie pomagają.Pije lodowatą wodę,troszkę nutri drinków i czasem jakąś zupkę.Wymiotuje często nawet co 2 godziny,różna treścią zazwyczaj zielonkawą.Wczoraj już mi powiedziała że chce umrzeć.Co jeszcze można zrobić.Bardzo proszę o pomoc.Czy już naprawdę niewiele czasu nam zostało ?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum