Komentarze nie związane bezpośrednio z historią choroby znajdują się w => tym wątku <=
Witam serdecznie.
Od jakiegoś czasu zmagam się z nowotworem Mamy i z każdym dniem jest mi coraz ciężej. Chyba moja psyche zaczyna szwankować...
...w czerwcu Mama trafiła do szpitala z podejrzeniem zawału. Była bladzieńka,, miała problemy z oddychaniem, ból w klatce piersiowej...Chudła od jakiegoś czasu...Koronarografia wykluczyła zawał, nie ustalono przyczyny uszkodzonego serca (jak powiedział lekarz -" takie rzeczy się zdarzają, w końcu Mama ma 76 lat". Po konsultacji pulmonologicznej stwierdzono płyn w płucach (mama miesiąc wcześniej spadła z krzesła uderzając się w żebra i lekarz zrzucił to na karb upadku.Zdjęcia radiologiczne pokazały zwapnienie płuc (mama w 1964 roku przechodziła gruźlicę) i tym samym małą wydolność płuc z uwagi na owe zmiany. Za szpitala wypisano Ją BEZ JAKICHKOLWIEK ZALECEŃ.
Mama chudła nadal. Pojawił się większy ból, mięso wstręt, odruchy wymiotne. Mama przy mnie i dzieciach trzymała fason. Ja zauważyłam tylko ogromny spadek apetytu, chudnięcie i ... przyjmowanie leków p/bólowych. Mama to nie jest typ hipochondryka, więc wiedziałam, że nie jest dobrze. Mama w międzyczasie chodziła do lekarza 1-go kontaktu, aby zdiagnozować przyczynę problemów z oddychaniem (dostała drogie leki do inhalacji, do pulmonologia miała iść na wizytę 05. 09). 26.08.11 zadzwoniłam do siostry, aby pilnie Mamę zabrała do szpitala (jest pielęgniarką w owym szpitalu) na badania, bo mama wg mojej oceny wygląda wyjątkowo kiepsko i tak też się czuje, mimo Jej zapewnień, że jest inaczej. Następnego dnia wykonano w ciągu kilku godzin szereg badań (wypadły nie najgorzej), ale z uwagi na sobotni dzień ustalono datę przyjęcia na oddział pulmonologiczny na 29.08.11. Na oddziale ściągnięto mamie z płuc krwisty płyn w ilości niemal 1 litra (kłuto Ją 5 krotnie, bo pani doktor bardzo się stresowała (powiedziała o tym za głośno przy mojej Mamie). Przyjęliśmy tę krwistość za naturalną kolej rzeczy przy tylu wkłuciach. 31.08.11 wykonano USG i tomograf płuc, a następnie bronchoskopię. W USG wyszły zmiany na wątrobie, w tomografie ok. Bronchoskopia ujawniła rozsiany nowotwór w lewym płucu z przerzutem do wątroby, nadnerczy i węzłów chłonnych - adenocarcinoma...i leczenie paliatywne...
I tak w każdy poniedziałek jeździmy na jednodniową chemię (co 3 tyg. 2 tyg. przerwa).
Minęły 2 miesiące...Włosy Mamci nie wypadły, samopoczucie ma całkiem niezłe. W międzyczasie miała ogromną zadyszkę, która okazała się stanem zapalnym płuc, więc dostała antybiotyk i już jest lepiej.W poniedziałek miała robione prześwietlenie płuc, ale przed zabraniem Mamy do domu wyniku jeszcze nie było i kazali czekać nań dni kilka.
Ogromnie boję się, co może wyjść w prześwietleniu...
Na kuchni pyrka kapuśniaczek, dzieci śpią, małżonek krząta się po mieszkanku. Niby jest normalnie, a jednak...
I jeszcze ten ściśnięty żołądek i uczucie kluchy w gardle...
Przykro patrzeć, jak najukochańsza osoba gaśnie...
Bernadeta
[ Komentarz dodany przez Moderatora: absenteeism: 2011-11-03, 21:41 ]
Zmieniłam tytuł wątku z "A" - jeśli chciałabyś nadać inny, proszę o wiadomość na PW.