Tabletki "SWOJE" robią. Może wypróbować jakąś dietkę lekkostrawną, kisielek, jogurciki ? Jeżeli ból będzie się utrzymywał to zostaje tylko pomoc lekarza.
dziekuje za odpowiedz. Na razie odstawilismy nowe leki przeciwbolowe ktore i tak nie dzialaly.
Prawde mowic zaczynam watpic w cala dziedzine zwana "onkologia" i medycyna paliatywna. Moj tata zyje juz 2 lata z rakiem i caly czas cierpi i nikt nie jest mu w stanie pomoc, ani onkolog ani specjalista od leczenia bolu. Jesli nie da sie raka doszczetnie wyciac to cala onkologia sprowadza sie do przedluzania zycia w potwornym bolu (nawiasem mowiac czy nie jest to definicja torturowania?). Kiedy onkolog widzi pacjenta z rakiem, patrzy sobie w tabelke, taki rak, taka waga pacjenta to podajemy taka chemie w takiej ilosci. Jak pacjent slaby nie podajemy. Obowiazuje ten prosty algorytm i chyba zadna wieksza wiedza tu nie jest potrzebna. Lekarze nie lubia jak pacjenci czytaja o chorobie bo lubia utrzymywac aure tajemnicy wokol swojego zawodu bo tak naprawde ich praca sprowadze sie do podejmowania automatycznych decyzji z tabeli.
Zawsze myslalam ze onkolog musi miec ogromna widze ale kiedy troche o tym poczytalam, zaskakuje mnie jak malo tak naprawde trzeba wiedziec. Nic poza tym nie ma onkologia do zaoferowania a patrzec w onkologiczna tableke i przepisywac srodki przeciwbolowe typu morfina moglaby rownie dobrze pierwsza lepsza pielegniarka.
_________________ ...Miasta nieczułe mijajcie jak porty
Bo życie, bo życie to bal
Tańcz póki żyjesz i śmiej się do żony
I pij... zdrowie dam!
Rozumiem Twoje rozgoryczenie. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że już po śmierci mojej mamy wielokrotnie zadawałam sobie pytanie, jaki sens miało męczenie jej chemią, potem radioterapią, skoro wiadomo było, że nie jest to leczenie, a jedynie utrzymywanie pacjenta przy życiu.Trzy tygodnie lipca moja mama spędziła w obskurnym szpitalu w Łodzi, a mogła korzystać z lata, spędzić je tak, jak by chciała. Potem poszło lawinowo... Może należało tylko walczyć z bólem...Wszystko na próżno, tylko żal został. Bardzo Ci współczuję, wiem co przeżywasz.
Rozumiem, co czujesz. U mnie też są lepsze i gorsze dni, z bólem i bez, z dietką i bez. Nigdy nie przypuszczałam, że zachoruję na szpiczaka (mam "dopiero" 42 lata). Rok "w plecy" dzięki pani doktor opisującej zdjęcie RTG (nie zauważyła złamanego kręgu), operacja, leczenie ( hematolog, onkolog, Poradnia Medycyny Paliatywnej) i dalej nie wiem co będzie, jak u mnie będzie rozwijać się choroba. Chciałabym wrócić do pracy, żyć tak jak przed chorobą, nie stresować swoich bliskich nagłymi napadami bólu.
grazia, bardzo mi przykro ze jestes jedna z ofiar niedouczonej lekarki, ktora oczywiscie pewnie nie poniosla konsekwencji i teraz moze dalej opisuje zdjecia innych osob nie zauwazajac "drobnych szczegolow". Jednak skoro mialas operacje na pewno jest szansa na wyleczenie i mam nadzieje ze tak sie stanie. Trzymaj sie cieplo i zdrowiej szybko.
_________________ ...Miasta nieczułe mijajcie jak porty
Bo życie, bo życie to bal
Tańcz póki żyjesz i śmiej się do żony
I pij... zdrowie dam!
Chciałabym jakoś zamknąć ten wątek. Moj tata zmarł 23.02 o godzinie 17.15, zmarł wśród moich desperackich krzyków by oddychał i desperackich prób wsunięcia mu "wąsów" jak fachowo nazywa się wężyk od koncentratora tlenu. Zmarł i moje serce zmieniło sie w kamień.
Tatuś, wszystko zrobiles w życiu tak jak trzeba. Kocham Cię i tesknię potwornie za Tobą, do zobaczenia!!
_________________ ...Miasta nieczułe mijajcie jak porty
Bo życie, bo życie to bal
Tańcz póki żyjesz i śmiej się do żony
I pij... zdrowie dam!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum