1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Blinatumomab - białaczka
Autor Wiadomość
voli 



Dołączył: 10 Sty 2011
Posty: 96
Skąd: Kraków
Pomógł: 15 razy

 #1  Wysłany: 2011-05-14, 07:48  Blinatumomab - białaczka


Cytat:
Historia prawdziwa:

Przyszłej pannie młodej, u której zdiagnozowano białaczkę, uratowano życie w ostatniej chwili. I tylko dzięki temu, że jej narzeczony znalazł w internecie informację o cudownym leku ostatniej szansy.

Kiedy miesiące konwencjonalnej terapii nie pokonały raka, Natalie Langworthy usłyszała, że zostało jej tylko kilka tygodni życia. Ale jej partner Andy Fairclough nie porzucił nadziei. Nieustępliwie szukał w sieci wszelkich dostępnych informacji o stanie Natalie, aż znajomy powiedział mu o próbach klinicznych, jakie odbywają się w Niemczech.

Potem Fairclough zebrał ponad 80 tysięcy funtów, by zawieźć ukochaną do Wurzburga koło Frankfurtu, gdzie podano jej nowy lek o nazwie blinatumomab. Badania pokazały, że białaczka, którą uznano za nieuleczalną w Wielkiej Brytanii i Australii – gdzie mieszkali wówczas narzeczeni – zniknęła w ciągu tygodnia.

W wywiadzie dla "The Sun" Natalie (lat 34) opowiedziała o tym, jak w marcu 2010 roku zdiagnozowano u niej ostrą białaczkę limfoblastyczną. Było to w zaledwie osiem miesięcy po przyjściu na świat córeczki Natalie i Andy’ego – Elkie. Kobieta przeszła cykle chemioterapii oraz operację przeszczepu szpiku kostnego. Ale już po dwóch i pół miesiąca rak powrócił.

– Poszłam na wizytę do mojego onkologa – wspomina Natalie, graficzka z Maidestone w Kencie. – Wyświetlił wyniki moich badań na ekranie komputera. Łamiącym się głosem poinformował mnie, że liczba moich białych krwinek wynosi 50, co oznacza nawrót choroby. To był wtorek. Do czwartku liczba białych krwinek wzrosła do 150 – lekarze określili to mianem wyjątkowo gwałtownego nawrotu. Dwa dni później poszłam do mojego pierwszego onkologa. Powiedział mi, że mogą podawać mi chemię, żebym mogła w miarę dobrze funkcjonować do śmierci.

Moją pierwszą myślą było, że nie spędzimy wspólnie pierwszego Bożego Narodzenia naszej córki. Poszłam do kiosku i chciałam kupić dla Elkie 20 kartek urodzinowych – po jednej na każdy rok, w którym nie będzie przy niej mamy – aż do 21. urodzin. Ale nie mogłam tego zrobić, bo to by oznaczało pogodzenie się z faktem, że umrę – a ja pragnęłam walczyć i wygrać.

Andy (lat 48) także nie porzucił nadziei i rozpoczął w internecie desperackie poszukiwanie informacji o typie białaczki, na jaki zapadła Natalie. Spędzał godziny na wysyłaniu e-maili po całym świecie, starając się znaleźć pomoc. Ale wiele odpowiedzi zawierało złe wieści.

– Tak bardzo chciałem wierzyć, że jest jakieś wyjście, ale zaczynaliśmy powoli zdawać sobie sprawę, że wyjścia nie ma i Natalie umrze – mówi Andy. – Wtedy, o godzinie drugiej nad ranem, trzeciego dnia mojej kampanii, znajomy z Kalifornii przesłał mi dane o próbie klinicznej w Niemczech dotyczącej leku na tę dokładnie chorobę. Natychmiast przesłałem szczegóły onkolog w Londynie, która nam pomagała. Od razu się odezwała mówiąc, że to może zadziałać. Skontaktowała mnie z niemieckim hematologiem będących szefem tamtejszego projektu. Niespecjalnie wierzę w opatrzność, ale 25 minut później rozmawiałem przez telefon z lekarzem, który powiedział, że z radością przyjmą Natalie, o ile tylko zdołamy przywieźć ją do Niemiec.

– Pomyślałam wtedy: "Dobry Boże, może jednak będę żyć!" – wspomina Natalie. – Trudno było mi zaakceptować tę myśl, bo do tamtej chwili straciłam już nadzieję. Byłam tak osłabiona po chemii, że wszystko za mnie musiała robić mama.

Para mieszkała wówczas w Sydney. Trzeba było zgromadzić 80 tysięcy funtów na lot, zakwaterowanie i koszty medyczne, aby umożliwić Natalie wzięcie udziału w próbie klinicznej. Ze względu na wysoki poziom białych krwinek chora podróżowała w klasie biznes, ponieważ przez cały lot musiała leżeć płasko i przyjmować tlen, aby zredukować w ten sposób niebezpieczeństwo wystąpienia zakrzepicy żył głębokich.

Kiedy rodzina dotarła wreszcie do Niemiec, u Natalie rozwinęło się zapalenie płuc i nie było wiadomo, czy będzie mogła podjąć leczenie. Na szczęście po dwóch tygodniach niemieccy lekarze opanowali infekcję.

W listopadzie zaczęła się próba kliniczna. Natalie podano blinatumomab – środek działający w tej sposób, że jego cząsteczki przyczepiają się do komórek rakowych, a potem aktywują system immunologiczny tak, by je zniszczył. Zaledwie dwa dni później badania pokazały, że we krwi Natalie nie ma już białaczki, ale główna bitwa miała rozegrać się w szpiku kostnym. Za następne pięć dni wykonano u niej biopsję szpiku i przekazano wspaniałe nowiny – nastąpiła remisja choroby.

Lekarze starali się jeszcze bardziej poprawić stan pacjentki – Natalie była wówczas tak słaba, że nie mogła nawet chodzić bez pomocy. Chora wyznaczyła sobie cel – do Gwiazdki przejść samodzielnie dystans mili. Dwa tygodnie później, w śnieżny dzień Bożego Narodzenia, zrealizowała swoje postanowienie. – To najlepszy prezent gwiazdkowy, jaki ja i moja rodzina mogliśmy dostać – mówi.

Natalie wciąż musi nosić przy sobie w niewielkiej torbie pompę do podawania leku. Przez cztery tygodnie nieustannie sączy się on do jej krwioobiegu. Potem następują dwa tygodnie przerwy, a następnie cały proces zaczyna się od początku. – W porównaniu z chemioterapią i z wszystkimi jej okropnymi skutkami ubocznymi to jest jak błogosławieństwo – zapewnia pacjentka.

Lekarze powiedzieli Natalie, że udało jej się osiągnąć "niemożliwe". – Przede mną wciąż długa droga, ale żyję, jestem w remisji i odzyskuję siły. Niesamowity zespół lekarzy dosłownie uratował mi życie – mówi kobieta. Zaś Andy dodaje: – Natalie dano drugą szansę na życie. Przed nami wiele pracy, ale pierwszy, trudny etap już przeszliśmy.

Para, która wkrótce zamierza się pobrać, pozostanie na razie w Niemczech, by Natalie mogła otrzymać jeszcze jeden cykl blinatumomabu. Andy założył fundację Save Natalie, mającą pomagać jego narzeczonej i innym chorym, w przepadku których konwencjonalne metody leczenia okazały się nieskuteczne.

Fundacja zamierza wspierać osoby kwalifikujące się do udziału w próbach klinicznych leku w Wurzburgu. – O środku blinatumomab mówi się, że w przyszłości może być alternatywą dla chemioterapii w pewnych rodzajach białaczki i chłoniaków. To wielki przełom – uważa Andy.


źródło: http://zdrowie.onet.pl/zd...44,artykul.html

Wiem, że zebranie 80tys ~ 400000PLN jest w naszym kraju niemal czymś niemożliwym, ale może w niedalekiej przyszłości lek ten będzie tańszy i dostępny dla szerszej grupy pacjentów.


:)

[ Komentarz dodany przez Moderatora: Finlandia: 2011-05-14, 15:42 ]
Dodałam źródło.

_________________
Per aspera ad astra... - 09.04.2011 [*]
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group