Witaj Anik mój tata też chorował na raka płaskonabłonkowego .tak samo jak i twoj miał zachwiania równowagi, brak siły aby dojść do łazienki,zaczął mówić od rzeczy ,schudł prawie 30 kg.
My przed tatą ukrywaliśmy to że jest w hospicjum ,pytał raz jaki to oddzial na którym leży czy to jest hospicjum ale powiedziałam mu że nie, że hospicjum jest piętro wyżej ,skłamałam ,mój tato nie wiedział w jak poważnym i ciężkim jest stanie, dlatego walczył, bo miał nadzieję że wyzdrowieje .
Myśleliśmy raczej o hospicjum domowym. Woleli byśmy, by tata był w domu. Mama już nie pracuje więc póki co, ma się kto ojcem opiekować.
Kasia2007, jak długo to trwało? Nie wiem ile nam jeszcze czasu zostało.
W naszym przypadku od postawienia diagnozy tata żył tylko 4 miesiące a miał tylko 57 lat
[ Dodano: 2012-10-27, 23:06 ]
Mój tata był w hospicjum 2 tygodnie po czym został wypisany do domu ,mial tam bardzo dobrą opiekę ,tata był w hospicjum w celu ustawienia lekow przeciwbólowych brał duże dawki morfiny i pani ordynator była jednoczesnie lekarzem z poradni leczenia bólu ,to nie bylo tak że nie miał sie tatą kto opiekować, bo mama tez nie pracuje ale musieliśmy ,wiadomo nikt tak dobrze nie zadba o naszych bliskich jak my sami Pozdrawiam
_________________ „Zamknęły się ukochane oczy, Spoczęły na zawsze spracowane ręce, Przestało bić kochane serce.
Anik77, Moj tatko tez mial nowotwora plaskonablonkowego...Kazdy organizm jest inny..Tatko mial w gardle,nadobojczyku prawym,potem w lewym w plucu prawym(oprocz tego byla woda.sciagali dwa razy) Zyl rok i 15 dni..duzo sily..
zyj kazda chwila z Tatką i nie zastanawiaj sie jak dlugo..nie o to w tej chorobie chodzi..wiem to ze swojej ciezkiej drogi,bo tylko ja Tatka sie zajmowalam i jezdzilam doi lekarzy..fakt na poczatku po diagnozie myslalam ..ile czasu nam razem zostalo..a pozniej stwierdzilam ze nie warto..trzeba sie cieszyc kazda sekunda,usmiechem,spojrzeniem w oczy,rozmowa,dotykiem dloni,rozmowa..
[ Dodano: 2012-10-28, 22:29 ]
trzymaj sie tam;_)i walczcie z choroba ile wlezie!!!!!!!!!!!!!!!!!
Bylam w podobnej sytuacji, jednak udalo nam sie Tatę namówić zupełnie bez problemów, bo sam czuł że my nie jesteśmy mu w stanie pomóc.
Lekarze często na tym etapie są juz bezradni - zupełnie jak my. Leczenie często jest bezcelowe a niestety dodatkowo osłabia i męczy pacjenta. Więc pytanie męczyc czy dać spokojnie odejśc.
Gdy siedziałam przy łożku tatki modlilam się, by żył jak najdłużej by wytrwal jeszcze trochę, ale gdy umarł dotarło do mnie jakie to bylo egoistyczne. Leżeć bez swiadomosci w szpitalu w cierpieniu .... czego ja wymagałam.
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
To samo pytanie nas dręczy. Mamy różne pomysły, np żeby tacie załatwić tomografię, żeby sprawdzić czy są przeżuty, ale nie dalibyśmy rady go sami tam zawieźć, potrzebny byłby transport medyczny... a z drugiej strony wiemy jak bardzo wyczerpujące byłoby to dla niego... i ciągle się pytamy czy ma to jeszcze sens...
Cięzko sobie jednoznacznie odpowiedziec na to pytanie. Nawet jak zrobi się wiele to zawsze potem zostaną pytania czy aby naprawde nie dalo sie zrobic wiecej. Moja mama teraz się wini, że nie zrobila wiecej. Ja siebie winię ze tak poźno zareagowałam, ale rodzice troche to ukrywali troche bagatelizowali, że cos sie dzieje. Tata sie pewnie bał .....
Ja zawiozłam tate pierwszy raz do szpitala w stanie skrajnego wyczerpania. Nie jadł nie pił- wszystko zwracal. Byl wtedy jeszcze w stanie wsiasc do auta, a potem wzielam wózek ze szpitala. Komórki rakowe byly tylko w płucach ale ...
Lekarze dawali mu tydzien życia.
Od tamtej chwili, z chemia paliatywna i z radionaswietlaniem żyl jeszcze 15 miesięcy.
I to w całkiem przyzwoitym stanie. Przybrał na wadze, wrocil w miare apetyt, sam chodzil, nawet mnie odwiedzał ..... do momentu az pojawily sie przerzyty do mózgu. Od tej chwili nie trwało to już długo.
Dlatego sami musicie podjąc tę decyzję.....
_________________ Izabela
Tato 9.02.1947 - 13.10.2012 ( 15 miesięcy walki z potworem )
Tato jestem z Ciebie dumna, że tak dzielnie znosiłeś chorobę.
Anik77,
Nawet jeśli w tomografii wyjdą przerzuty- to co? Prawdopodobnie i tak Taty stan nie pozwoli na naświetlanie...
Wydaje się, że życia Twojemu Tacie nie przedłużymy. Nie przedłużajmy mu umierania...
Ja wiem, że to bardzo trudna decyzja. Pewnie jedna z najtrudniejszych w Waszym życiu...
Bądźcie po prostu przy Tacie. To najlepsze, co możecie zrobić.
Pozdrawiam Was serdecznie.
_________________ "Zobaczyć świat w ziarenku piasku, Niebiosa w jednym kwiecie z lasu. W ściśniętej dłoni zamknąć bezmiar, W godzinie - nieskończoność czasu." - William Blake -
Mamy różne pomysły, np żeby tacie załatwić tomografię, żeby sprawdzić czy są przeżuty,
Z tym pytaniem ,musieli byście się zwrócić do lekarza prowadzącego-czy widzi jeszcze jakąś szansę ?
Czasami jeżeli pacjent jest skrajnie wyczerpany ,to nie ma sensu wozić,męczyć etc...
Madzia70, ubrałaś w słowa moje myśli. Tylko czasem tak trudno się pogodzić z własną bezsilnością :( ale to nie o nas teraz chodzi, tylko o niego. Gdy był jeszcze świadomy i był w szpitalu bardzo chciał iść do domu, a mojej mamie powiedział, że nie chciałby umierać w szpitalu. To przeważa nad wszystkim. Dlatego chyba już więcej nie będziemy szukać. Będzie pod opieką lekarzy z domowego hospicjum.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum