1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Znalezionych wyników: 30
DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
róża_z_kolcami

Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 17536

PostDział: Nowotwory przewodu pokarmowego   Wysłany: 2022-04-04, 23:07   Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
Cześć, chciałabym do Was wrócić z informacjami, które cały czas siedzą mi w głowie. Staram się o tym zapomnieć, ale to jest chyba zbyt trudne.

Mój brat ogarniał pogrzeb, itp., więc nie dane mi było być przy momencie pytania o sekcję zwłok. Żałuję, bo ten temat pojawił się także w momencie, gdy brat odbierał wyniki wszystkich badań ze szpitala.

Szpital postanowił wpisać w bezpośrednią przyczynę śmieci... ropnie wewnątrzbrzuszne. Wiem, że nie było absolutnie żadnych dowodów na to, że one były, bo wszystkie TK pokazywały od pewnego czasu brzuch wolny od pęcherzyków gazu, z zaleczonym zapaleniem otrzewnej. Widzę to w dokumentacji.

W dniu poprzedzającym śmierć taty mocno się pokłóciłam z lekarką dyżurną. Przyszliśmy go "pożegnać" (wtedy jeszcze nie wierzyłam, że to pożegnanie), a potem zostaliśmy skierowani do lekarki dyżurnej OIOM, która zaczęła rozmowę od stwierdzenia ropni. Powiedziałam automatycznie "nie", bo chirurg taty, non stop konsultujący przypadek, wykluczał istnienie ropni. ŻADNE badanie nie potwierdziło ropni, za to ostatnie badania wskazywały na postępującą kwasicę i wyłączanie się organów: najpierw siadły nerki, potem oddech. W obu miejscach (drogi moczowe, gardło) znaleziono kilka dni przed śmiercią pałeczkę ropy błękitnej. Wcześniej tata miał jałowe posiewy - stale, od miesiąca. Nagle pojawiła się pałeczka, w tydzień zaatakowała drogi moczowe i układ oddechowy, które od razu padły, przy postępującej kwasicy.

Lekarka na moje "nie" zareagowała tak, że skoro ja wszystko wiem, to może ona pójdzie zająć się innymi pacjentami, którzy "jeszcze mają szansę żyć". Rozpłakałam się na te słowa, nie umiałam z nią rozmawiać, ona pozostała niewzruszona i mój brat i mama musieli ją prosić, aby mimo wszystko powiedziała cokolwiek o tacie. To było straszne.

Od miesiąca chodzi mi po głowie myśl, aby wybrać się do chirurga taty, który do samego końca upierał się, że nie chodzi o żadne ropnie, bo on ich nie stwierdza, nie widzi, a wszystko rozbija się o szpitalne bakterie.

Nie chodzi mi o to, by zyskać jakieś odszkodowanie. Bardziej o natrętną myśl w głowie, że coś było nie tak z diagnostyką, a szpital unikał jak ognia stwierdzenia, że tatę zabiły szpitalne bakterie. Które - wiem - są powszechnym problemem, nie tylko w Polsce. Ale ostatnie 2 miesiące to była dziwna walka między oddziałem chirurgii ("nie ma żadnych ropni, przetoki zagojone, problemem są bakterie szpitalne") a OIOM ("wszystko jest ok, tylko ten brzuch, są tam ropnie, wszystko się rozchodzi, tak to by nie był u nas"). W którymś momencie wkurzyłam się na tyle, że żądałam od szpitala wszystkich wyników TK w postaci maili z pełnym wydrukiem. Nie było tam ropni, brzuch był zagojony (konsultowałam ze znajomym onkologiem).

Właściwie nie wiem, po co mi to. Chyba dla uspokojenia się. Co o tym myślicie?

Taty nie ma już ponad miesiąc i strasznie trudno jest mi się z tym pogodzić. Wiem, że to wpływa na moją ocenę.
  Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
róża_z_kolcami

Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 17536

PostDział: Nowotwory przewodu pokarmowego   Wysłany: 2022-03-05, 00:23   Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
Chciałabym też wyraźnie napisać, dla wszystkich osób, które czytają i będą czytać ten wątek: nie mogliśmy podjąć innej decyzji niż operacja. Tata był zdecydowany, my też. To była operacja, która miała uratować jego życie. Pozwolić mu być z nami jak najdłużej.

Czasami słyszę z różnych stron, z różnych grupek, wątpliwości, czy warto decydować się na operację Whipple'a . Moje zdanie, mimo przegranej walki taty, brzmi: tak. Operacja Whipple'a to była dla niego szansa na dłuższe życie. Jak każda decyzja, i ta była obciążona także tymi przykrymi konsekwencjami, które nazywamy ryzykiem. U taty było to combo złożone z licznych bakterii i dwóch przetok. Oraz - nie oszukujmy się - wieku. Tak, jak każdy przypadek, i jego był indywidualny, zależał od wielu czynników.

Alternatywą byłoby leczenie paliatywne i ciągłe zadawanie sobie pytania: czemu nie spróbowaliśmy? On by nie był w stanie znieść ciężaru tego pytania, które zadawałby w swojej głowie. Nie umiał się godzić z tak zwanym losem. Umiał za to walczyć. I walczył tak długo, jak umiał.
  Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
róża_z_kolcami

Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 17536

PostDział: Nowotwory przewodu pokarmowego   Wysłany: 2022-03-03, 11:28   Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
Tata zmarł przedwczoraj. Cały czas było dobrze, oddychał w ciągu dnia bez wspomagania, zaczął siadać. Od soboty wszystko runęło, wróciła niewydolność wielonarządowa, padł oddech, nerki...

Zdążyliśmy się z nim pożegnać, dzień wcześniej wpuścili nas na OIOM.

Dziękuję Wam za wszystkie rady i wsparcie. Dobrze było mieć takie miejsce, jak to. Do końca miałam nadzieję, że tata będzie tym, któremu uda się przetrwać wszystkie straszliwe powikłania po operacji Whipple'a. Walczył dzielnie, ale przeciwników było zbyt dużo, byli zbyt silni.
  Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
róża_z_kolcami

Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 17536

PostDział: Nowotwory przewodu pokarmowego   Wysłany: 2022-02-10, 22:33   Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
Tata po tracheotomii i odstawieniu leków sedacyjnych otwiera oczy, kiwa głową na "tak" lub "nie", czyli ogólnie słyszy i rozumie słowa lekarek/pielęgniarek. Straszono nas niepewną sytuacją neurologiczną, więc takie wieści cholernie cieszą.

We wtorek TK, aby sprawdzić, jak się trzyma jego brzuch i czy można go zacząć karmić sondą.

Nie umiem teraz pamiętać o tym, że miał raka i grozi mu wznowa. Albo, że nie wiadomo jeszcze, co z jego prostatą i czy tam nie zagnieździł się jakiś inny rak. Po prostu pierwszy raz od pół roku cieszę się, że może do nas wrócić i żyć. Policzki mnie dziś bolą od ciągłego uśmiechania się. A mama dziś ze szczęścia obdzwoniła całą rodzinę, aby powiadomić, że jest w końcu dobrze. Lekarze potwierdzają. :)
  Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
róża_z_kolcami

Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 17536

PostDział: Nowotwory przewodu pokarmowego   Wysłany: 2022-02-07, 23:44   Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
Missy (nadal nie umiem oznaczać ludzi), ja Ci przede wszystkim chcę przeogromnie podziękować, że w sytuacji kryzysu zasugerowałaś, by spróbować go zobaczyć. Wydawało mi się, że OIOM jest zamknięty na cztery spusty i to się po prostu nie uda. A po Twojej wypowiedzi zaczęłam się tego domagać. Dzięki temu mama, ja i brat w obliczu tego strasznego wyroku śmierci byliśmy u niego, mogliśmy się pożegnać. To nam wtedy bardzo pomogło. Dziękuję.

Wysłałam Ci na maila wynik TK, jeśli uda Ci się to skonsultować ze specjalistą, to wspaniale. :)

Co do stanu taty:
- nerki bardzo w porządku, znacznie się poprawiły. Funkcjonują prawie jak normalne:),
- wątroba też znacznie lepiej sobie radzi, ale niepokoi wynik bilirubiny: całkowita cały czas na poziomie 6-7, 1 lutego zbadano pośrednią i bezpośrednią i wyszło kolejno: 2,6 i 3,9. Lekarz-chirurg (prowadzący) w piątek mi mówił, że trudno powiedzieć, co tu się dzieje, że można podejrzewać jakieś zwężenie drogi żółciowej albo też po prostu częściowe uszkodzenie wątroby. I tak teraz niewiele się można z tym zrobić, leczą zachowawczo, by zapobiec dalszemu wzrostowi. Samo spaść nie umie.
- krążeniowo dużo się zmieniło: od niewydolności tata przeszedł w stan, w którym dostaje teraz symboliczną ilość tylko jednego leku i daje radę (lek zmniejszono przedwczoraj)
- oddechowo jest poprawa, ale nie jakaś spektakularna. Daje radę na 40% FiO2 (stężeniu tlenu w mieszance oddechowej z respiratora).

Ewidentnie wygrzebał się z najgorszego stanu. Dzisiaj lekarka z OIOM, która nie widziała go od półtora tygodnia, bo była na zwolnieniu, powiedziała nam, że była rano szczerze zaskoczona, gdy dostała go do opieki w tym tygodniu, bo myślała, że już go nie ma...

Prokalcytonina utknęła na poziomie ~1. Lepsze to niż niedawne 34 ;)

Od pewnego czasu nie robią morfologii, bo nie chcą na to tracić krwi - lecą na samych parametrach krytycznych. Czytałam o tym i faktycznie ma to sens przy tak głębokiej niedokrwistości (hemoglobina = ~7). Nie ma to jednak wpływu na jego rokowania czy leczenie, bo organizm praktycznie nie wytwarza teraz erytrocytów, ale zacznie, gdy jego stan się polepszy. Teraz na przykład doładowali go krwią i ma Hb = 10, by był gotowy na jutrzejszy zabieg.

No właśnie, bo jutro tracheotomia. Niby się cieszę, ale też boję, bo będą od razu wyłączać mu leki usypiające i testować neurologicznie. Otrzymaliśmy już sporo mniej lub bardziej delikatnych sugestii z OIOM, że tata może do końca życia pozostać bez kontaktu. TK głowy podobno czyste, ale to nie mówi wszystkiego o jego stanie. Boję się kolejnego wyroku. Jeśli wszystko nadal tak będzie szło, będą powoli dążyć do przestawienia go na samodzielne oddychanie.

Wszelkie posiewy nadal czyste.

Tak czy siak, jestem przeogromnie dumna z taty, że zaskoczył lekarzy. Cały czas mam przed oczami jego ostatni widok (chudziutki z dużym brzuchem, cały żółty i pokryty wybroczynami od sepsy). Trudno było mi wtedy wątpić, że lekarze się nie mylą - że jego śmierć to kwestia kilku dni. A te dni to były najgorsze chwile w naszym życiu. Ale już w weekend, gdy podglądałam jego wyniki, przeczuwałam coś ( końcu!) dobrego. Poniedziałkowy poranek, w którym chirurg jako pierwszy potwierdził, że stan się zaskakująco polepszył, był z kolei najpiękniejszą dla nas chwilą.

To też jest bardzo empatyczny doktor, który spokojnie i wyrozumiale zmierzył się z moimi wyrzutami sumienia. Bo mama w krytycznym momencie rzuciła coś, co oskarżało wręcz bezpośrednio mnie - to ja najbardziej namawiałam tatę na Whipple'a. Nie liczyliśmy się z tak ogromnymi powikłaniami.
  Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
róża_z_kolcami

Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 17536

PostDział: Nowotwory przewodu pokarmowego   Wysłany: 2022-02-01, 15:01   Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
Tata nie posłuchał lekarzy i wylazł ze wstrząsu septycznego!!! Przygoda taty ze szpitalem to prawdziwy roller coaster. W zeszłym tygodniu szans mu nie dawali: ordynator OIOM, trzy różne lekarki z OIOM, ordynator chirurgii i jego prowadzący lekarz-chirurg (choć on wspomniał, że raz na jakiś czas w medycynie zdarza się coś, co pacjenci i rodzina nazywają cudem). Nawet nas w piątek wpuszczono na OIOM, by się pożegnać (tak się wyraził ordynator OIOM).

Jestem świadoma, że wszystko może jeszcze walnąć po raz enty, ale znowu pojawiła się nadzieja. W tym tygodniu już słyszymy, że stan jest "ciężki, ale stabilny", że "podniósł się" i że ogólnie jest "o wiele lepiej". Jego lekarz-chirurg dodał też, że w niego wierzy. Mało to profesjonalne, ale dobrze mi zrobiło na mózg. :)

Teraz wygląda to tak:
Oddech - w zeszłym tygodniu zwiększyli tlen w otrzymywanej przez respirator mieszance do 50% (a wcześniej było już 30%), dziś zeszli do 40%. Oddech uważają teraz na tle innych narządów za jego mocną stronę.
Krążenie - wspomagane przez noradrenalinę, ale bez zmian
Nerki - przepięknie wyszły na prostą i działają bez zarzutu
Wątróbka - działa, choć nieco oberwała w boju
Prokalcytonina - zaliczyła ogromny skok, a teraz ogromny zjazd:
24 sty - 1,38
25 sty - 3,23
26 sty - 34,22
27 sty - 28,86
29 sty - 12,06
30 sty - 9,57
31 sty - 6,65
1 lut - 5,28
Bakterie - najnowsze posiewy mamy z 26.01 z krwi, dziś przyszły wyniki: jałowo jest :)
Okołobrzuchowe sprawy - podobno lepiej niż w zeszłym tygodniu, przetoki zagojone, sączy się jeszcze trochę żółci i jakiś tam inny płyn (nie pamiętam, jak go OIOM nazwał). Lekarz-chirurg mówił wczoraj (31.12), że brzuch zrobił się miękki.

Z tym płynem w brzuchu to mam trochę zagwozdkę, bo nie do końca rozumiem, co się tam dzieje - przepiszę Wam TK (walczyłam o nie) i jeśli macie jakieś interpretacje, dajcie znać:

TK 24.01
Wolny płyn w obu jamach opłucnowych - do ok. 1cm po stronie prawej i do ok. 2,5cm po stronie lewej ze współistnieniem zmian nieodmowych w płucach ponad płynem - obraz porównywalny do badania poprzedniego (27.12 - tego niestety nie posiadam).
Nie wykazano cech niedrożności przewodu pokarmowego. Nie wykazano wolnego gazu w jamie otrzewnej. (...) Wokół kikuta żołądka oraz wokół zespoleń widoczny zarówno wolny, jak i otorbiony (zorganizowany) płyn. Grubość warstwy płynu podprzeponowo po stronie lewej do 3,7cm, przy górnym biegunie śledziony zbiornik ok. 2,7cm, wokół kikuta żołądka kilka zbiorników wlk. do 4x2,5cm, kolejny wzdłuż kikuta trzustki śr. ok. 2,8cm oraz podłużny ok 6x2cm. W obrębie zbiorników nie wykazano pęcherzyków gazu, ich ściany nie ulegają istotnemu wzmocnieniu kontrastowemu.
W badaniu poprzednim (27.12) w opisanych okolicach widoczny był wolny płyn i pęcherzyki gazu.
Mierne ilości wolnego i częściowo otorbionego płynu widoczne w całej jamie brzusznej międzypętlowo, większa ilość płynu w lewym śród i podbrzuszu przy ścianie jamy brzusznej grubości 5,5cm. Wzdłuż lewej rynienki przyokrężniczej widoczny długi otorbiony zbiornik płynowy sięgający miednicy, szerokości do 28cm, również bez pęcherzyków gazu.
Kolejne zbiorniki płynowe oklejone przy mięśniu biodrowo-lędźwiowym lewym o łącznym wymiarze poprzecznym ok 3x4,8cm.
Podwyższenie gęstości tkanki tłuszczowej trzewnej z pasmowatymi zagęszczeniami - obraz sugeruje uogólnione zmiany zapalne otrzewnowe.
Niejednorodnie podwyższona gęstość tkanki tłuszczowej sieci większej po stronie prawej - zmiany zapalne? infiltracja npl? - do dalszej obserwacji (czy to może być od prostaty?)
Poza tym narządy wewnętrzne jak w badaniach poprzednich.
R. liczne zbiorniki płynowe w jamie brzusznej bez ewidentnych pęcherzyków gazu, bez istotnego wzmocnienia kontrastowego ścian (ewolucja zmian względem poprzedniego).
  Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
róża_z_kolcami

Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 17536

PostDział: Nowotwory przewodu pokarmowego   Wysłany: 2022-01-27, 00:20   Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
mVeltan napisał/a:
Witaj, według mnie scenariusz 1 jest najmniej realny przetoka żółciowa zle się leczy farmakologicznie. Natomiast doprowadzenie do operacji uważam za bardzo realne, nie będzie łatwo ale jest to możliwe. Twój tato naprawdę wspaniale walczy wychodzi z sytuacji praktycznie beznadziejnej, ma bardzo silny organizm dał radę wygrać z potworną infekcją więc myślę że poradzi sobie z przetoką. Pozdrawiam


Ogromnie mi pomaga czytanie Twoich słów. Potrzebuję jak nigdy słyszeć, że mój tata jest silny. Sytuacja jednak pogarsza się z dnia na dzień i coraz trudniej jest mi w to wierzyć. Przetoki magicznie się zaleczyły w weekend, ale jest podejrzenie, że po prostu zaczął się nieopanowany wyciek do otrzewnej i stąd spadek płynu w workach przez dren (z 500-700 ml w zeszłym tyg. do 100 ml w weekend). Tak, przetoki. Liczba mnoga. Okazało się, że niemal od początku operacji tata ma przetokę trzustkową i na drodze żółciowej. Doszłam do tego dzięki internetowi i dopiero, gdy zapytałam wprost, to lekarz potwierdził.

Tata ma sepsę, a dziś powiedziano, że 'powoli przechodzi w fazę wstrząsu septycznego'. Od poniedziałku kilkakrotnie usłyszałam werdykt, że prawdopodobnie umrze. Wszystko mu się psuje w wynikach, zaczyna się niewydolność wielonarządowa. Nerki i wątroba podobno ledwo sobie radzą. Jest niewydolny krążeniowo i oddechowo.

Nie mogę w to uwierzyć, pozbierać się, zrobić cokolwiek innego niż wpatrywać się w kolejne jego wyniki. Tak długo walczył - z tak groźnymi przeciwnikami - że zaczęłam sobie wmawiać, że wytrzyma już wszystko i wkrótce do nas wróci.

Nie umiem spać, bo boję się, że wtedy umrze. Poprosiłam OIOM, by dzwonili do mnie zamiast do mamy. Nie, żebym była jakaś dzielna - obecnie przebywam na L4 od psychiatry, tak bardzo źle radziłam sobie z sytuacją. Ale przy mamie (a obecnie znowu u niej jestem) potrafię jednak pozorować dzielność i za nic nie chcę, by to ona pierwsza musiała wypowiedzieć te słowa. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Brat mamy wspiera moją decyzję. Jakby co, to ja dostanę pierwsza ten straszny telefon. Będę musiała to przekazać. Mamie, która cały czas płacze i ledwo jest w stanie pracować. Siostrze, która właśnie kuje do sesji, a przed nią egzaminy. Bratu, który chowa wszystko w środku. Drugiemu bratu, 3000 km od nas, który podobnie jak ja, codziennie zagląda w wyniki. 92-letniej mamie taty, która mieszka z nami i może właśnie stracić drugiego syna.

Nie umiem nic w tej chwili. Czuję się, jakby moja leczona od lata depresja była teraz bezpośrednio zależna od prokalcytoniny taty. A ta urosła w ciągu dobry 10-krotnie.
  Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
róża_z_kolcami

Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 17536

PostDział: Nowotwory przewodu pokarmowego   Wysłany: 2022-01-20, 23:45   Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
Tata nadal na OIOM pod respiratorem. Ale dziś jest pierwszy raz w ciągu jego pobytu w szpitalu, gdy wszystkie jego posiewy wyszły jałowe! A więc tata pokonał pałeczkę ropy błękitnej, pałeczkę zapalenia płuc, a także paciorkowca kałowego. Problemem pozostaje więc już "tylko" przetoka żółciowa, która powoduje uogólniony stan zapalny. Tacie zmniejszyli też leki usypiające, więc jest w jakimś stanie "pomiędzy" spaniem a świadomością, podobno otwiera oczy i umie się porozumiewać gestami, chociaż np. jak go proszą o poruszenie palcami nóg, to robi to ledwo-ledwo. No ale w końcu nie chodził przez ponad miesiąc, a przez 12 dni spał.

Lekarz-chirurg, który go operował, opisał nam kilka scenariuszy. I mam do Was prośbę - jak myślicie, z kim można porozmawiać o lepszych metodach? Z jakimiś mistrzami chirurgii? A może da się znaleźć (tylko za cholerę nie wiem, gdzie) jakiś nierefundowany lub zagraniczny lek, który mógłby pomóc? Jak i gdzie szukać takich informacji? Będę w poniedziałek w szpitalu na spotkaniu z chirurgiem, chciałabym się przygotować także do takich rozmów.

Scenariusz 1. Uda się farmakologicznie zaleczyć przetokę. Nie zdarza się to jednak często. Na razie z taty wydostaje się przez dren około 400-500 ml żółci dziennie, a przetoka ma wielkość < 2 cm. Dzięki lekom, które dostaje, przetoka nieco się zmniejszyła (jest leczona farmakologicznie od 27 grudnia). Nie jest to jednak pożądana poprawa.

Scenariusz 2. Uda się, mimo przetoki, ustabilizować tatę na tyle, że przez jakiś czas będzie żyć na odżywianiu pozajelitowym i z drenem. Doprowadzi się go do sytuacji, w której operacja będzie możliwa (na razie chirurg nazywa operację "egzekucją").

Pozostałe scenariusze powodują śmierć, więc może nie ma sensu opisywać.

W każdym razie, w mniej lub bardziej delikatnej formie usłyszałam już, że rokowanie nie jest dobre, bo realność dwóch pierwszych scenariuszy jest niewielka.

Jak szukać, gdzie szukać? Z kim gadać? Nie wierzę, że na całym świecie nie wymyślono lepszego sposobu - lepszych metod albo nieinwazyjnej metody operacji.
  Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
róża_z_kolcami

Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 17536

PostDział: Nowotwory przewodu pokarmowego   Wysłany: 2022-01-10, 20:51   Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
@mVeltan dzięki ogromne!
  Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
róża_z_kolcami

Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 17536

PostDział: Nowotwory przewodu pokarmowego   Wysłany: 2022-01-10, 17:58   Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
missy napisał/a:
Prokalcytonina to białko, wskaźnik stanu zapalnego.

A pct w procentach to tzw.płytkokryt czyli procentowa zawartość płytek we krwi.
Jeśli rośnie liczba płytek/trombocytów to rośnie także ich procentowy udział w surowicy krwi.

Obecnie tata ma b.wysokie płytki i dlatego płytkokryt też się podniósł.
Faktycznie nerki nie za dobrze, poziom mocznika wysoki.


Jejku, dzięki. Rozwiązałaś mi zagadkę. :D

Nerki świrują tak od pewnego czasu, nigdy bez żadnych nagłych ruchów, ale teraz faktycznie jest pogorszenie. Lekarz prowadzący taty polecił mi taką interpretację ("skoro potrzebuje pani to wszystko sobie analizować" <3):

jeśli mocznik podwyższony, kreatynina w normie --> wątróbka źle
jeśli mocznik i kreatynina podwyższone --> nerki źle
jeśli mocznik i kreatynina podwyższone, potas obniżony --> nerki jeszcze bardziej źle

No i teraz właśnie jesteśmy przy wersji trzeciej. Mam nadzieję, że dobrze zapamiętałam, bo nie robiłam notatek |wht?!|
  Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
róża_z_kolcami

Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 17536

PostDział: Nowotwory przewodu pokarmowego   Wysłany: 2022-01-10, 15:54   Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
@missy, a wiesz może, jaka jest różnica między PCT wyrażonym w procentach (norm. 0,12-0,36%) a prokalcytoniną? Wszędzie jest to nazywane zamiennie, a u taty mierzone są oba wskaźniki i co więcej, wykresy nie pokrywają się wzrostami czy spadkami.

Dla ciekawych i/lub ogarniających - tu są wszystkie wyniki krwi taty od przyjęcia do szpitala wraz z wykresami (poniżej tabeli) i moją prymitywną próbą zrozumienia z nich czegokolwiek (kolorowe tabelki), teraz doszły parametry krytyczne, no i moja rozkmina sepsy (zakładki na dole) - mam nadzieję, że mogę tu takie rzeczy udostępniać.

https://docs.google.com/spreadsheets/d/1alY_1sBa3pP283_9mlChc19oZiotWo9KBcfWLLDNYFg/edit?usp=sharing[/quote]
  Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
róża_z_kolcami

Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 17536

PostDział: Nowotwory przewodu pokarmowego   Wysłany: 2022-01-10, 15:44   Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
Bosz, PLT i CRP, żadne tam PCT. PCT niby ma maleć (nie maleje, rośnie).
  Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
róża_z_kolcami

Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 17536

PostDział: Nowotwory przewodu pokarmowego   Wysłany: 2022-01-10, 15:10   Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
Pozwolili nam do niego wejść w sobotę. Był nieprzytomny, z rurką w gardle i mnóstwem innych rurek, woreczków... Chciałam coś powiedzieć, wyraźnie nam zasugerowano, że to może być nasze pożegnanie. Wchodziliśmy na oddział po kolei.

I nie wiem, co mi się stało z mózgiem, ale nie pożegnałam się z nim wcale, nie powiedziałam nic czułego, emocjonalnego, że go kocham, nic... Zamiast tego szczegółowo opisałam mu swój najnowszy sen o nim (tata śni mi się codziennie, za każdym razem żyje, jest szczęśliwy). I najnowszy był taki, że była wiosna, pełne słońce, a my siedzieliśmy pod jakimiś drzewami, nad Odrą, na ławce. I jedliśmy pyszne burgery. Potem mu obiecałam, że ten sen na pewno się spełni, przytuliłam go delikatnie i wyszłam.

Wiem, że był nieprzytomny i prawdopodobnie ani mnie nie słyszał ani nie czuł mojego dotyku. Ale wierzę, czy też mam nadzieję, że teraz śni mu się coś podobnego. Coś szczęśliwego.

Byłyśmy dzisiaj z mamą w szpitalu. Sepsy tata nie ma. Serce i wątroba pracują prawidłowo. Nerki trochę siadają, ale jeszcze nie ma mowy o niewydolności. Zniknęła sobotnia kwasica oddechowa, nieco wzrósł mleczan, ale wciąż w normie. PCT i CRP po gwałtownym spadku zaczęły iść w górę - z tego, co czytam, to tym razem dobry znak. Zestaw erytrocyty, hemoglobina, hematokryt znowu siadły, ale widziałam w systemie, że dziś będzie transfuzja.

Według lekarza można spodziewać się dosłownie wszystkiego.
  Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
róża_z_kolcami

Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 17536

PostDział: Nowotwory przewodu pokarmowego   Wysłany: 2022-01-09, 20:27   Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
Tata od wczoraj w stanie krytycznym, teraz już pod respiratorem. Siadły płuca. Leży cały czas w tym samym miejscu, bo na OIOM brak miejsc (covid).

Nigdy jeszcze aż tak nie cierpiałam osób niezaszczepionych.
  Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
róża_z_kolcami

Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 17536

PostDział: Nowotwory przewodu pokarmowego   Wysłany: 2022-01-02, 02:03   Temat: Mój tata na wojnie z rakiem
Update dla obserwujących.

Tacie wczesnym rankiem zatrzymało się serce, ale udało się przywrócić go do żywych. Obecnie ma:
- zakażenie pałeczką ropy błękitnej,
- zakażenie paciorkowcem kałowym,
- zakażenie pałeczką zapalenia płuc,
- przetokę żółciową, której nie mogą operować ze względu na ciężki stan.

Codziennie śledzę jego wyniki i próbuję się w nich odnaleźć. Aktualnie są takie:

APTT - 36.3
D-dimery - 5.8
PT (s.) - 21.4
PT - aktywność - 41.0
INR - 1.8
Leukocyty - 20.9 (tendencja wzrostowa)
Erytrocyty - 3.2 (podobny poziom od 22.12, wcześniej było lepiej)
Hemoglobina - 9.4
Hematokryt - 28.3
MCV - 87.3 (cały czas ok)
MCH - 29.0 (cały czas ok)
MCHC - 33.2 (cały czas ok)
RDW-SD - 52.1 (codziennie w górnej granicy normy, z wyjątkiem dzisiaj i kilka dni temu)
RDW-CV - 16.5 (stabilne od 27.12, wcześniej mniej)
PLT - 829.0 (stabilne od 27.12, wcześniej mniej)
PDW - 10.8 (cały czas ok)
MPV - 10.1 (cały czas ok)
P-LCR - 25.5 (ciągle, ale nieznacznie spada, wciąż w normie)
PCT - 0.8 (kiepsko, ale stabilnie od 27.12)
Erytroblasty - 0.0
Erytroblasty - 0.0
ALAT - 21.0
ASPAT - 64.0
Bilirubina całk. - 3.5
CRP ultraczułe - 184.4 (pierwszy spadek od 20.12)
Glukoza - 85.0 (strasznie chwiejna)
Kreatynina w surowicy - 2.3 (rośnie)
EGFR - 31.0 (gwałtowny spadek od 27.12, wcześniej w normie)
Magnez - 1.8
Mocznik - 110.0 (prawie dwukrotny wzrost od 24.12)
Potas - 4.3
Sód - 143.0

Zdaję sobie sprawę z jego poważnego stanu. Ale mam duże pokłady nadziei.

Przyszły też jego wyniki histopatologiczne. Są obecnie jedynym powodem do radości odnośnie jego stanu. Brak śladów raka we wszystkich wyciętych węzłach chłonnych, które pobrano (14). Brak nacieków i przerzutów. Klasyfikacja T2 N0 Mx. T2, bo rak zaczął naciekać na mięśniówkę dwunastnicy. Guz miał średnicę 1cm. Mx - podejrzewam, że to jest jasne po rezonansie magnetycznym i wynikach hist-pat, że raka nie ma nigdzie indziej.

[ Dodano: 2022-01-02, 23:56 ]
Chciałabym Wam jeszcze opisać, jak to się stało, że tacie zatrzymało się serce, bo wścieka mnie to niesamowicie.

Około 5 rano tata wysłał na naszą facebookową grupkę całej rodziny dość dziwną, niejednoznaczną wiadomość. Obudził mnie mój partner, bo według niego wiadomość brzmiała, jakby potrzebował pomocy. Zadzwoniłam od razu do mamy - okazało się, że rozmawiała z tatą przed chwilą (była ok. 10). Tata przekazał jej, że wszystko ok i trafił na inny oddział - chirurgii małoinwazyjnej - bo widział nad sobą wielu innych lekarzy. Ale że nad ranem (domyślamy się, że między 5 a 7, bo o 7 już mu robili morfologię) wstał z łóżka, upadł na podłogę, czołgał się i chyba zemdlał.

Mama pojechała do szpitala i szukała go na tym innym oddziale, ale wcale go tam nie było. W końcu poszła na oddział chirurgii onkologicznej i zapytała, co się stało. Lekarz zaprzeczył wszystkiemu, co powiedział tata. Że wcale nie był na podłodze, tylko na łóżku, że oczywiście nadal jest na tym oddziale. I że stanęło serce, ale pielęgniarka przeprowadziła udaną reanimację i faktycznie stało nad nim sporo lekarzy, więc mógł pomyśleć, że trafił na jakiś inny oddział. I że tak w ogóle to już jest dobrze. Mamę wprowadzono do taty w kombinezonie antycovidowym, aby zobaczyła tatę. Na początku był nieco zdezorientowany, zagubiony, ale potem przez chwilę był taki, jak zazwyczaj, nawet żartował.

Dziś już tata nie pamięta, że mama w ogóle u niego była i w ogóle nie pamięta, co się wydarzyło wczoraj.

Wracam myślami do 2-3 dnia po operacji, kiedy tata zaczął pić wodę. W nocy niestety wymiotował, w pozycji leżącej. Naciskał guzik alarmowy i nikt nie przyszedł do niego przez 2 godziny. Więc jeśli teraz nie wydawało mu się, że wstał i się czołgał i jeśli ta wiadomość na fejsie to było wołanie o pomoc, to podejrzewam, że znowu nikt nie reagował na jego wezwania. I trudno się dziwić - na 40 pacjentów i pacjentek onkologicznych, po ciężkich operacjach, są dwie pielęgniarki i jedna lekarka-rezydentka. Nie wiem, ile trwają dyżury, ale pewnie długo i pewnie muszą się w międzyczasie przespać. Przeraża mnie to.

Alternatywą jest, że to wszystko mu się wydawało.

Ale zdecydowanie faktem jest, że kontakt z tatą mamy utrudniony (ciężko mu się rozmawia i nie zawsze wie, co się z nim dzieje), że szpitalne telefony nie działają i że mamy niesamowite szczęście, bo do szpitala dojeżdżamy 10 min autem.

Jestem wkurzona na ochronę zdrowia, na jej beznadziejną jakość w porównaniu do wielu innych krajów, i jeszcze dodatkowo na covid i nieszczepionych ludzi, którzy tylko dorzucają się do niewydolności tego i tak ledwo działającego systemu.
 
Strona 1 z 2
Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group