1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Mam 20 lat, CA-125 mi wzrósł. Mama zmarła na raka jajnika. |
marzena25
Odpowiedzi: 1
Wyświetleń: 3121
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2017-10-05, 18:30 Temat: Mam 20 lat, CA-125 mi wzrósł. Mama zmarła na raka jajnika. |
Dzień dobry
Piszę tutaj, ponieważ niepokoją mnie moje badania. Mama zmarła w styczniu na raka jajnika. Miałam wykonane badania genetyczne, które wykazały, że stwierdzono u mnie mutację i lekarz zalecił mi badania profilaktyczne.
W takim też razie w maju zbadałam sobie poziom m.in. CRP oraz CA-125, które były równe kolejno: 0,014 oraz 9,7. Wiosną miałam trochę problemów ze zdrowiem, ponieważ pojawiła mi się miesiączka, która trwała ponad 50 dni. Pamiętam, że jednym z sygnałów o nowotworze Mamy były jej obfite i bardzo bolesne miesiączki, które już właściwie można uznać za krwotoki. Byłam u kilku lekarzy, jedna pani nie wiedziała co mi może być, druga stwierdziła że to efekty dużego stresu spowodowanego studiami i przede wszystkim śmiercią Mamy. Trzecia chciała wysyłać do szpitala, jednak później zdecydowała się przepisać mi Cyclonaminę, Exacyl, Cyclo-progynova i Scorbolamid. Po skończeniu pierwszych opakowań nie zauważyłam żadnych rezultatów, więc stwierdziłam, że nie będę dłużej się truła. Poszłam do kolejnego lekarza (ginekologa), który wykonał mi USG transrektalne (zamiast dopochwowego), jednak nie zauważył nic niepokojącego i również stwierdził, że to najprawdopodobniej efekty stresu. Po jakimś czasie miesiączka się skończyła i od tej pory występowała prawidłowo.
Tak jak wspomniałam było to w maju. Teraz jednak ponownie zrobiłam badania dla własnego spokoju i jak się okazało CRP wzrosło z 0,014 do 0,03, a CA-125 z 9,70 aż do 19,70. Niepokoi mnie, że ten marker w ciągu 4 miesięcy wzrósł aż o 10,00, gdzie norma jest do 35,00. Zbadałam jeszcze CA15-3, który wyniósł 12,20, jednak nie mam porównania, bo nie robiłam go wcześniej. Chciałabym się Was poradzić, czy powinnam podjąć jakieś kolejne kroki w związku ze wzrostem markera? Czy powinnam wykonać jakieś dodatkowe badania? Jakie? Może powinnam pójść z tym do ginekologa? Lub zapisać się do genetyka? Nie mam pojęcia co mogłabym zrobić i do kogo się skierować... |
Temat: Rak jajnika, mutacja, mam 20lat i od 40 dni miesiączkę. |
marzena25
Odpowiedzi: 4
Wyświetleń: 3898
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2017-05-29, 16:10 Temat: Rak jajnika, mutacja, mam 20lat i od 40 dni miesiączkę. |
Krzysiek112 napisał/a: | Witaj, choroba wrzodowa ..................... |
Zdecydowanie jest to krwawienie, powiedziałabym nawet, że obfite. Półtora roku temu byłam u ginekologa, który stwierdził, że prawdopodobnie mam polipy na jajnikach, jednak nie warto się tym niepokoić, ponieważ w moim wieku podobno wiele dziewczyn tak ma. Byłam u niego wówczas z problemem nieregularnej miesiączki, która się opóźniała, jednak była to sytuacja jednorazowa. BMI ~ 20. Również myślałam o endokrynologu, jednak po stwierdzeniu pani ginekolog, że moje badania są dobre, pomyślałam, że to musi być coś innego. Dziękuję za odpowiedź!:) Mam jeszcze małe pytanie- chcę zapisać się na wizytę u gastrologa, jednak nie wiem, czy najpierw muszę umówić się na konsultację, czy mogę bezpośrednio na wykonanie badania? Chciałabym pójść prywatnie, zależy mi na czasie, bo to i tak trwa już stanowczo za długo, natomiast koszt konsultacji kosztuje blisko 100zł, a samo badanie 160zł, nie wspominając już o tym, ile wydałam przez ostatnie dni na wizyty u lekarzy, którzy właściwie nadal mi nie pomogli...
[ Dodano: 2017-05-29, 17:18 ]
karalajna napisał/a: | Nawet jeśli nie mogą Ci zrobić USG ............. |
Jeśli chodzi o kolejną wizytę u ginekologa, to ponoć mam mieć robione USG transrektalne. Mam nadzieję, że to pomoże, chociaż nadal waham się, czy iść na tę wizytę, czy próbować z gastrologiem i endokrynologiem...Ciągle zastanawia mnie, czy mogę mieć problemy z hormonami, jednak od 12 dni biorę Cyclo-Progynova, a okres jak był, tak jest i nic się nie uspokaja... Może nie jestem zbyt cierpliwa i muszę poczekać aż ten lek zacznie porządnie działać...
[ Komentarz dodany przez Moderatora: marzena66: 2017-05-29, 17:27 ]
Proszę nie cytować całych postów, nic nie wnoszą a można je przeczytać wyżej.
|
Temat: Rak jajnika, mutacja, mam 20lat i od 40 dni miesiączkę. |
marzena25
Odpowiedzi: 4
Wyświetleń: 3898
|
Dział: Nowotwory piersi i ginekologiczne Wysłany: 2017-05-28, 13:30 Temat: Rak jajnika, mutacja, mam 20lat i od 40 dni miesiączkę. |
Dzień dobry,
Nie wiem czy to dobre miejsce na to, o co chcę spytać, ale kiedyś pisała tu moja mama, a nie mam kogo się poradzić. Dodałam swoją historię pod postem mamy, ale nie wiem czy będzie go widać, więc dodaję nowy temat i z góry przepraszam za zaśmiecanie.
Mama zmarła na raka jajnika w styczniu tego roku. Z racji, że zdaję sobie sprawę o zagrożeniu, zrobiłam badania genetyczne, które wykazały, że stwierdzono u mnie mutację. (zdjęcia w załącznikach). Lekarz stwierdził, że na razie nie muszę się przejmować ze względu na mój wiek (20 lat) i dopiero od około 25-30rż. rozpocząć porządną profilaktykę.
Mój problem polega na tym, że w styczniu opóźniało mi się miesiączkowanie o prawie 3 tygodnie. Poszłam z tym problemem do lekarza rodzinnego, który stwierdził, że jest to wynik nerwów. Tydzień po tej wizycie miałam już normalną miesiączkę.
Po jej zakończeniu kolejna spóźniała mi się prawie 2 miesiące. Stwierdziłam, że to na pewno wynik nerwów z powodu śmierci mamy, dlatego też czekałam aż cykl mi się unormuje. Po tych 2 miesiącach zaczęłam miesiączkować 18 kwietnia, jednak trwało to dwa tygodnie i zaczęło mnie niepokoić. Bałam się o siebie ze względu na wykrytą mutację, zresztą mama miewała częste krwotoki przed zdiagnozowaniem u niej nowotworu jajnika, dlatego ponownie udałam się do lekarza rodzinnego. Pani doktor znowu stwierdziła, że to wynik nerwów i ewentualnie może mi dać skierowanie na badania morfologiczne + TSH (w załączniku) Badania wyszły mi w porządku, jednak nie dawało mi to spokoju, a miesiączka trwała już 30 dni bez przerwy, więc poszłam do ginekologa. Ginekolog po usłyszeniu mojej historii początkowo chciała mnie natychmiast wysłać do szpitala, jednak stwierdziła, że najpierw spróbujemy wyregulować to lekami. Przepisała mi Cyclo-Progynova, Exacyl, Rutinoscorbin i Cyclonamine. Leki miałam brać do momentu, w którym zauważę zmniejszenie krwawienia. Do tego dostałam skierowanie na zbadanie m.in. markerów nowotworowych + usg ginekologiczne (wszystko na zdjęciach). Badania wyszły mi w normie, krwawienie faktycznie nieco się zmniejszyło, jednak trwa nadal. I jest to już 41 dzień. Poszłam 3 dni temu do innego ginekologa, by zrobić usg ginekologiczne, jednak pani doktor stwierdziła, że skoro nie współżyłam, nie może mi go zrobić i odesłała mnie do innego lekarza, u którego wizytę mam na 7 czerwca. Wspomniała, że badania mam dobre, więc nie wie co może mi dolegać i być może to jakieś zapalenie. Przepisała mi więc kolejną dawkę Exacylu, Cyclonaminę, a do tego zleciła przymować przez 3 dni Ergotaminum i Mefacit.
I teraz chciałabym powiedzieć o czymś, co może być według mnie przyczyną stanu, w jakim obecnie się znajduję, natomiast nie wiem, czy mogę dobrze myśleć i nie mam do kogo się zwrócić, dlatego postanowiłam tu napisać.
Jestem osobą, która wszystko bardzo przeżywa, bardzo przejmuję się z błahych powodów, w okresie szkolnym bardzo dużo się uczyłam zarywając nocki nad książkami, często spałam o połowę mniej czasu niż powinnam, do tego potrafiłam przez większość dnia nic nie zjeść, a jeśli już jadłam, to były to najczęściej duże ilości kanapek i innego mało odżywczego, zapychającego jedzenia. Od kilku lat miewam problemy ze wzdęciami/zaparciami, siedząca pozycja w szkole przyprawiała mnie o bóle brzucha, miałam wrażenie jakby mój brzuch był jak balon. Brałam bardzo często Espumisan, ale niewiele pomagał. Objawy te ustępowały zazwyczaj kiedy nie musiałam siedzieć w takiej pozycji, ani wówczas, gdy nie odczuwałam stresu. Około dwa lata temu przez dwa-trzy dni odczuwałam bardzo silny ból w okolicy mostka. Nie mogłam chodzić po domu, jedynie leżenie sprawiało, że czułam się nieco lepiej. Myślałam, że to może serce i wynik nerwów, jednak mama stwierdziła, że miejsce bólu wskazuje bardziej na żołądek i być może to z nim jest problem. Po kilku dniach wszystko minęło.
Przez ostatnie miesiące miałam bardzo dużo stresu, rozpoczęcie studiów, pierwsza sesja i przede wszystkim śmierć mamy. Nie brałam żadnych leków uspokajających, umiałam się opanować wśród ludzi, jednak często w samotności i psychicznie bardzo źle się czułam i dopiero wtedy wyrzucałam z siebie natłok emocji. I wczoraj mnie olśniło. Zastanawiam się, czy te wszystkie czynniki mogły spowodować u mnie powstanie choroby wrzodowej? Objawy mam bardzo podobne, często gdy wstaję rano muszę szybko cokolwiek zjeść, bo czuję bolesne "ssanie" w żołądku. Często po jedzeniu przez chwilę boli mnie podbrzusze, nie wspominając już o wypiciu kawy. Kiedy pomyślę o czymś stresującym, lub jestem w takiej sytuacji również czuję silny ucisk pod mostkiem, mniej więcej tak jakby nagle skurczył mi się żołądek. Do tego prowadzę głównie siedzący tryb życia, bardzo mało się ruszam, a to też przecież wpływa na chorobę wrzodową.
Pomyślałam, że przed tym USG ginekologicznym wybiorę się jeszcze do gastrologa, by sprawdzić moje podejrzenia. Dlatego też na razie nie przyjmuję leków, które przepisał mi ginekolog, bo być może to zupełnie inny problem. Czy myślicie, że mogę mieć rację? Czy to raczej mało prawdopodobne? Niestety czytając o chorobie wrzodowej nie znalazłam nigdzie informacji na temat krwawienia z dróg rodnych, swojego nie mogę zatrzymać i nieprzerwanie trwa od ponad 40 dni, dlatego waham się, czy to może być faktycznie choroba wrzodowa.
Z góry ślicznie dziękuję za pomoc i pozdrawiam |
|
|