1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?... |
gabik
Odpowiedzi: 124
Wyświetleń: 703135
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2013-02-07, 19:30 Temat: UMIERANIE - jak rozpoznać, że to już blisko?... |
Czytam i ryczę, bo przypominam sobie ostatnie dni z życia Dziadka.
Z mojej strony powiem tak - miałam to "szczęście", że towarzyszyłam dziadkowi do ostatniego oddechu. Szczęście - bo wiem, że choć nie chciał, byśmy go widzieli w takim stanie, to było mu lżej, że była przy nim rodzina, że nie był sam i "szczęście" bo to były długie, wyczerpujące i pełne lęku chwile.
Wiedzieliśmy już dużo wcześniej, że to następuje - wątroba była bardzo zaatakowana, dosłownie - rozpadała się. Oznakami było chudnięcie, ospałość, ciągle podwyższona temperatura.
Ostatnie dwa tygodnie - lekkie otępienie, utraty świadomości (przestał mówić, mówił do osób, których nie było lub o rzeczach które się nie działy), ostatni tydzień tęczówki zrobiły się jasne (Dziadek miał brązowe oczy a tu nagle jasnoniebieskie). Przestał nas rozpoznawać, miał problemy z mówieniem.
Mam żal do pielęgniarki i lekarzy z domowego hospicjum, że nie potrafili powiedzieć wprost, że to agonia i nic się nie da zrobić.
Dziadek nie jadł - ciocia z babcią na siłę dawały mu pokarm (i po co, jak organizm z nim sobie nie radził, a rozpadająca wątroba tylko bardziej bolała).
Dziadek nie pił - a podawały mu płyny, sproszkowane tabletki przeciwbólowe (dopiero po walce z lekarzem dostaliśmy plastry).
Chwilami miałam wrażenie, że boli go skóra, bo w ostatnich godzinach nie dał się dotknąć - ponoć tak jest i powinno się unikać przekładania, dotykania, że niby każdy dotyk sprawia więcej bólu niż radości.
Pielęgniarka była przede mną w ostatnim dniu dziadka, widziała co się dzieje - nie powiedziała nam prawdy. Sama jeszcze podpowiadała, że można podać kroplówkę, która tylko przedłużyła mękę o parę godzin. Nie powiedziała, że można pomóc choremu w oddychaniu podkładając pod plecy a nie pod głowę poduszki itp.
Ogólnie - uważam, że lekarze nie są przygotowani do rozmów na temat umierania. A szkoda - bo przez to zamiast ulżyć, pomóc naszym bliskim - w dobrej wierze, w niewiedzy, robimy im czasem większą krzywdę.
No i taka uwaga ode mnie - choć to nasi ukochani - pamiętajmy o rękawiczkach. Dziadek dzień przed śmiercią bardzo się wypocił - taką galaretowatą cieczą. Strasznie z siebie wylał - wszystko było mokre a na twarzy tą galaretkę można było skrobać. Ciocia myła Go i przebierała bez rękawic i dostała jakiejś wysypki.
Z kolei po śmierci, wraz z ostatnim oddechem ulało się Dziadkowi taką zielonożółtą cieczą - odruchowo wytarłam to ręcznikiem papierowym (oczywiście bez rękawiczek, bo kto o tym myśli w takiej chwili). A, że miałam na palcu dość spore i świeże zadrapanie - to po godzinie palec spuchł, rana zaczęła ropieć i długo się goiła. Może to przypadek, ale lekarz nas wyzwał, że robiłyśmy to bez rękawiczek. Coś tam nam tłumaczył o procesach rozkładu - ale to może fachowcy się wypowiedzą....
[ Dodano: 2013-02-07, 19:34 ]
Cytat: | Ogólnie - uważam, że lekarze nie są przygotowani do rozmów na temat umierania. A szkoda - bo przez to zamiast ulżyć, pomóc naszym bliskim - w dobrej wierze, w niewiedzy, robimy im czasem większą krzywdę. |
tak woli ścisłości - chodzi mi o lekarzy z Rawicza, bo z nimi mam styczność (tych z hospicjum i tych ze szpitala. |
|
|