1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Znalezionych wyników: 7
DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie
elsie

Odpowiedzi: 23
Wyświetleń: 12355

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2013-04-30, 15:16   Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie
Oczywiście, to trochę taka gra, w której karty rozdaje strach - o drugą osobę i o siebie - i to działa nawzajem.
To tak jak ze współuzależnieniem - "współchorowanie".
Takie emocje uruchamiają mechanizmy obronne, które pozwalają jakoś przetrwać.
Choroba bardzo łączy, ale też i dzieli, jest jakaś ściana.
Bardzo poplątane uczucia, z którymi trudno sobie poradzić.
Nawet na tym forum czuć taką niewidzialną barierę oni - zdrowi, my chorzy i wice wersa.
Może głupio to zabrzmi - i nie chcę obrazić nikogo, ale czasami wolałabym być sama chora.
Ale mam nadzieję, że czas jakoś ureguluje.
Ja mam w ogóle traumę na tle chorób bliskich osób - mój Ojciec zachorował na raka pęcherza, gdy byłam jeszcze w podstawówce, zmarł, gdy byłam na II roku studiów po okropnej, dwuletniej agonii. Potem ukochany teść - taki drugi tata na międzybłoniaka opłucnej poleciał w ciągu trzech miesięcy. Teściowa leżała trzy lata po udarze, opiekowaliśmy się na zmianę ze szwagierką.
W zeszłym roku w marcu odeszła moja Mama - ze starości, ale i konsekwencji po przebytej resekcji żołądka, nowotworu niby nie stwierdzono, ale wysiadał cały przewód pokarmowy, zaparcia i nawracające objawy niedrożności, niewytłumaczone krwawienie z jelit, wymioty, ciągły ból, do tego narastająca demencja i ciągłe żądanie mojej obecności, wzywanie po kilka razy w nocy. Tak trwało kilka lat. Opieka hospicjum mi nie przysługiwała ze względu na brak diagnozy nowotworowej. Mama miała silne bóle brzucha, żebrałam o tramal, za plastry trzeba było płacić...
Ja na trzy dni przed śmiercią Mamy na domiar wszystkiego miałam zabieg laparoskopowy usunięcia pęcherzyka żółciowego. W związku z katastrofalnym pogorszeniem stanu Mamy, co nastąpiło pierwszej nocy po moim powrocie z kliniki "jednego dnia" nawet nie zauważyłam, że jestem po zabiegu, nawet bólu nie czułam z tego stresu, szwy zdejmowałam na dzień przed pogrzebem na chybcika.
Ja jestem generalnie bardzo odporna, mocno stąpam po ziemi, raczej realizm do bólu niż samooszukiwanie.
Ale to mnie już K...A przerasta !!! :twisted:
  Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie
elsie

Odpowiedzi: 23
Wyświetleń: 12355

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2013-04-30, 01:14   Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie
Już po operacji, poszło dobrze, nawet bardzo dobrze: guz był nieduży, korzystnie usytuowany, świetny chirurg - i nerka ocalała! Wielka radość, ale potem Mąż miał doła, trochę po komentarzach współpacjentów, że będzie większe ryzyko przerzutów, a nawet było podejrzenie, ze nie dali rady wyciąć, dlatego zostawili. Te dyskusje współtowarzyszy niedoli są koszmarne. :twisted:
Na szczęście udało mi się opanować sytuację, Mąż mi wierzy, gdyż mam funkcję "konsultanta medycznego" w środowisku :mrgreen:
Ale jednak czuję oddech bestii na plecach - nie z powodu tej operacji nerkooszczędzającej, tylko z powodu podstępności tego nowotworu.
Z jednej strony wiem, że czas stabilizuje wszystko, ale też czytam, że są osoby u których lekarze zlekceważyli sytuację, kontrole były za rzadkie i )przeważnie) w drugim roku następował rozsiew i pozamiatane :uuu: .
Dodatkowo nie ma w tej chorobie leczenia adjuwantowego, jedynie trzeba czekać - i wypatrywać...
Jak przetrwać i nie zwariować :?: :!:
jedno wiem, że nie oddam mojego męża tak łatwo :!:
  Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie
elsie

Odpowiedzi: 23
Wyświetleń: 12355

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2013-04-08, 21:14   Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie
Operacja już wyznaczona - na 23-go lub 24 kwietnia. pierwsze emocje jakoś opadły, nadal wielka mobilizacja, ale wróg jest znany i wiadomo jak walczyć.
Nie ma już strachu przed samym wypowiedzeniem słowa "rak", wiadomo, że jest rak nerki i trzeba go usunąć razem z nerką. Rozmawiamy na ten temat w miarę normalnie i rzeczowo.
Oczywiście strach jest ogromny, ale już w pewnym sensie oswojony. Na pewno mechanizmy obronne ostro pracują - no i dobrze. ;)
Natomiast powstał problem z dalszą rodziną i przyjaciółmi, którzy reagują bardziej panicznie i czuję, ze mają znacznie mniejszą wiarę niż my w powodzenie leczenia.
I to mnie dołuje, bo gdy mówię, że nowotwór jest nieduży i są wielkie szanse na całkowite wyleczenie - zapada ciężkie milczenie i po chwili nienaturalne przytwierdzanie.
A może to też moja projekcja...
Mąż jest w tej chwili w domu sam, gdyż musiałam wyjechać na delegację aż na półtora tygodnia. Chciałam odwołać, ale zaczął krzyczeć na mnie, że nie umiera jeszcze itd. i na siłę wypchał mnie na wyjazd, wracam i tak na trzy dni przed operacją.
Natomiast nie nudzi się, bo jest w związku z moim wyjazdem i jego chorobą zapraszany co chwila do przyjaciół na obiady, wizyty, spacery itp, mówi, że nawet jest z tego zadowolony, że takie zainteresowanie jego osobą. On jest bardzo towarzyski, a że przeszedł niedawno na emeryturę, to mu brakuje.
Dzwonimy do siebie codziennie, mówi, że w dzień ma dużo zajęć w domu, ale mu smutno wieczorem, a zwłaszcza w nocy :lol:
Pytam się go zawsze jak się czuje i żeby uważał na siebie, ale przedtem też tak było, zwłaszcza, że miał nadciśnienie, więc przecież nagle nie przestanę się nim interesować !
Chyba nie jest źle, gdyż odpowiada mi tak jak kiedyś, tzn. raz, że dobrze, czasem tam na coś trochę narzeka, on mnie też zawsze pyta jak ja się czuję. Głupio teraz to zmieniać, takie nienaturalne i dziwne by było.
Nie wiem jeszcze, jak będzie później........ Ten strach jednak czai się głęboko w środku.....
  Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie
elsie

Odpowiedzi: 23
Wyświetleń: 12355

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2013-03-31, 20:52   Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie
Trudne jest to oczekiwanie na konsultację chirurga i wyznaczenie terminu operacji. Święta przegrodziły i dopiero w przyszłym tygodniu jest szansa na wizytę. Niby nie ma to znaczenia - tę parę dni, ale stres rośnie. Taka cisza przed burzą...
Mąż trzyma się zewnętrznie dobrze, jest trochę poważniejszy niż zwykle, nieco smutny.
Ja od czasu do czasu miewam napady silnego wewnętrznego lęku, nawet z dreszczami i wyższym tętnem, co jest kłopotliwe, bo trzeba udawać, że jest OK.
Mąż w domu uważnie mnie obserwuje, a w pracy też trzeba się trzymać.
Jest też czujny - denerwuje się, gdy ktoś po rozmowie z nim prosi mnie do telefonu, ostatnio bardzo zaniepokoił się, gdy córka zawołała mnie do kuchni zaraz po rozmowie na temat Jego choroby...
Tak, jakby nie dowierzał, że wie wszystko - nawet raz coś zasugerował - czy jest naprawdę, tak jak mówię.
Mąż ma wypis i wyniki TK, ale sam ich nie czyta, twierdzi, że ja wiem lepiej o co chodzi, gdyż więcej znam się na medycynie i jakby chce w tej sprawie polegać na mnie.
I jeszcze jest takie dziwne odczucie - byliśmy i jesteśmy sobie bardzo bliscy, z jednej strony teraz nawet bardziej, ale też jakby rośnie jakaś ściana... Nie umiem tego opisać.
Niech już będzie po tej operacji - bo oszaleję.
  Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie
elsie

Odpowiedzi: 23
Wyświetleń: 12355

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2013-03-27, 22:22   Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie
Oboje byliśmy u lekarza po wyniki TK i wypis. Rozmawialiśmy z lekarzem razem.
Mąż więc już wie. W zasadzie wszystko.
Tzn., ze ma nowotwór, w zasadzie raka, ale który jeszcze nie atakuje całego organizmu, tylko "śpi " w nerce.
Lekarz krótko powiedział, że jest guz - nowotwór, ale do zoperowania - jest bardzo niebezpieczny, jeśli pozwoli mu się rosnąć, trzeba to wyrzucić i będzie Pan zdrowy.
Dobrze, ze byliśmy razem, jakoś rozłożyło się to na dwoje.
Chociaż więcej wiedziałam przed rozmową i tak w głębi duszy była jakaś iskierka, że to pomyłka i ze nie ma tam nowotworu, tylko jakaś "niewinna" torbiel czy coś, ale też i potworny strach, że wyjdą przerzuty.
Poza tym wiadomości były - względnie dobre - dające nadzieję na wyleczenie, a lekarz przedstawiał to jeszcze jako pewność i ogólnie sukces wczesnej diagnozy.
W domu przytuliliśmy się, pijemy po lampce wina.
Mąż mówi, że nie boi się tak bardzo - tzn. operacji, bo wyleczenie przyjęte jako pewność... i tak ma być !
Niestety, gdyby wiadomości były gorsze - nie wiem jak by to było. Nie potrafię nawet o tym myśleć...
  Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie
elsie

Odpowiedzi: 23
Wyświetleń: 12355

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2013-03-26, 21:52   Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie
Dziękuję Ci za wsparcie. Tyle osób przez to przeszło - to i my damy radę.
Też mam tendencje do "my" - utożsamiania się i przejmowania odpowiedzialności na siebie - nie tylko w tej sytuacji, ale w ogóle mam taką skłonność, nie zawsze dobrą.
Teraz, tak czytając i analizując, co napisałaś, to zaczynam mieć refleksję, że jest to trochę jakby protekcjonalne (coś w stylu dowcipu o policjantach "Obywatelu - idziemy! A to idźcie!!) albo jak w przedszkolu "Grzecznie zjadamy zupkę, myjemy ząbki, robimy siusiu itp). Masakra.
Takie ubezwłasnowolnianie chorego mimowolne.
Często jeszcze jest tendencja do zdrobnień - główka, buzia, rączki, nóżki - w stosunku do dorosłych osób.
Nie wiem czy sama chciałabym tak być traktowana, chyba nie.
Trudne to wszystko, widzę pewne mechanizmy lecz i tak nie wiem, co robić.
Mąż jutro idzie po wypis ze szpitala, tzn. nie wiem czy dostanie wyniki i informację, ale ma spotkać się z lekarzem, nie mam pojęcia, jak to będzie - co lekarz mu powie.
Mąż musi tam pójść, ponieważ jest jeszcze pacjentem szpitala na przepustce, nie ma też recept, tylko dostał leki "do garści".
Dziś miał tę tomografię i jutro prawdopodobnie będą wyniki i wypis, po które chce iść sam, czuje się dobrze, a ja jestem w pracy o tej porze.
Mogę się zwolnic oczywiście, ale przecież z gabinetu go nie wypcham. Ani nie powiem dziś, że ma nie iść, skoro chodzi i jest normalny.
Jak by leżał w szpitalu, to można pójść do lekarza wcześniej omówić sprawę. Ja byłam tylko na tej jednej rozmowie, na której dowiedziałam się i nie zdołałam niczego ustalić, poza tym, że będę szukać dojścia do specjalisty, którego mi wskazał.
A tak lekarz ma być podobno od 12, Mąż też będzie od 12-tej czekał na niego. Też przecież nie będzie tak, że doktor powie - " idź pan stąd i przyprowadź żonę, bo panu samemu nic nie powiem".
Wola Boska. Co będzie, to będzie. Ważne bym wiedziała, jak działać z dalszym leczeniem.
  Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie
elsie

Odpowiedzi: 23
Wyświetleń: 12355

PostDział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej   Wysłany: 2013-03-24, 13:12   Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie
Proszę o pomoc w sprawie poradzenia sobie z chorobą mojego Kochanego Męża, który ma guz nerki, prawie na 100% to nowotwór. Mąż jeszcze nie wie - myśli, że to "kamień".
Mąż znalazł się nagle w szpitalu z Izby Przyjęć ze względu na duży skok ciśnienia nie ustępujący po lekach.
Ja dowiedziałam się pierwsza od lekarza z oddziału o tej nerce, tak "znienacka", gdy chciałam podziękować za opiekę i dowiedzieć się jakie dalsze leczenie. Byłam przekonana, że to "tylko" choroba ciśnieniowa, którą ma od kilku lat - zmieni tabletki, dietka, zmiana trybu życia itp. W ogóle nie spodziewałam się, że to jakikolwiek nowotwór !!! Bałam się udaru, zawału owszem, straszna była doba na OIOM, gdy to ciśnienie nie spadało, ale już byłam w sumie uspokojona i odprężona po ustabilizowaniu ciśnienia na oddziale szpitalnym ...
I wtedy dostałam obuchem w łeb. :uuu:
Dowiedziałam się, że USG wykazało guza nerki lewej wielkości 2, 8 cm i lekarz jest przekonany, że to sprawa nowotworowa. TK we wtorek ma uściślić wyniki, ale diagnozy raczej nie zmieni.
Jestem w panice, staram się opanować i działać racjonalnie, ale to trudne. Było to zaledwie wczoraj rano, szok jeszcze trwa.
Ale przecież to nie ja jestem chora - tylko On, więc przeraża mnie chwila, gdy się dowie, co będzie przeżywał. Kocham Męża bardzo mocno i chcę zrobić wszystko, by Mu pomóc - i psychicznie i zdrowotnie.
Nie wiem jak to będzie przy wypisie, który nastąpi po TK - we wtorek, czy lekarz mu coś powie i co. Wypis będzie w środę. To wszystko tak szybko się dzieje.
Przepraszam za chaos w poście, ale mam co chwilę napady lęku wewnętrznego, a do tego muszę cały czas tłumić to i robić dobrą minę do złej gry, bo Mąż jest w domu na przepustce (tzn. drzemie teraz wymęczony po szpitalu).
Oczywiście w rozmowie z lekarzem wczoraj ogłupiałam kompletnie, tyle chociaż, że zrozumiałam, że już kazał mi szukać na własną rękę nefrologa wskazując na nazwisko - jestem w trakcie uruchamiania moich znajomych medyków.
Co robić teraz ?! :shock: Jak rozmawiać z Mężem ? Czy ja mam mu jakoś "dawkować" i przygotowywać zanim się dowie od lekarza. Nie mam też pojęcia, co ten lekarz mu powie i jak. a z racji mojej pracy zawodowej trochę wiem, jak to może wglądać niestety. Lekarz był sympatyczny i ludzki, odniosłam też wrażenie, że raczej z ulgą zdaje się na rodzinę, ale może się mylę. Nie za wiele z tej rozmowy pamiętam - takie flashe, fragmenty.
Trochę to robię, ponieważ Mąż jest teraz na przepustce w domu na weekend - tzn. mówię, że potrzebna konsultacja z dobrym nefrologiem, że z nerkami nie ma żartów, a Mąż oczywiście sprzeciwia się, uważa, że czuje się lepiej i chce iść na planową wizytę do konowała, który lecząc prostatę przez kilka lat nie zrobił USG nerek ! :twisted:
Do tego - jestem psychologiem, (ale nie psychoonkologicznym, to całkiem inna specjalizacja), znam pewne mechanizmy, lecz nie radzę sobie na teraz z tym problemem. Ja jestem z natury bardzo odporna na stres, ale to już mnie przerasta. Na ogół po pierwszej histerii szybko się zbieram i działam racjonalnie. Na razie jednak brak mi konkretnego planu działania.
 
Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group