1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Historia mojego taty -rak drobnolomórkowy LD |
agnieszka27
Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 9736
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-10-05, 21:20 Temat: Historia mojego taty -rak drobnolomórkowy LD |
NIe wiem co rozumieć przez "lekką śmierć". Mój tato dusił się dwa dni. Walczył o każdy oddech, nie spał wogóle pomimo podawanych leków tylko sekunda po sekundzie łapał powietrze. Dziękuję Bogu, że byly to tylko dwa dni. Widziałam jak cierpiał i jak strasznie był przerażony tym co się dzieje, a my zupełnie bezradni. Tylko dwa dni... ale wiem że dla niego każda minuta tej walki była wiecznością. Miał lekką śmierć tylko pod takim względem, że cierpiał tak krótko. Oczywiście, że to doceniam, też prosiliśmy Boga,żeby zabrał tatę do siebie i w takim sensie dziękujemy Mu za to. Nie mogę się pogodzić jedynie z tym szalonym tempem rozwoju choroby...NIe mogę uwierzyć że jego już nie ma ... |
Temat: Historia mojego taty -rak drobnolomórkowy LD |
agnieszka27
Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 9736
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-10-03, 20:46 Temat: Historia mojego taty -rak drobnolomórkowy LD |
Anelia jest dokładnie tak jak piszesz - błyskawiczny atak tej choroby jest jakby poza mozliwością racjonalnego zrozumienia i wytłumaczenia sobie tego. U mojego taty dziś dokładnie minęłoby 7 miesięcy od wykrycia choroby.Nie mogę pogodzić się z tym, ze wszystko potoczyło się tak nagle i szybko.Stan zdrowia pogarszał się dosłownie z godziny na godzinę. Wiedzieliśmy że tato nie ma szans na wyleczenie, ale nie mieliśmy pojęcia że od pierwszych oznak nawrotu do śmierci upłynie zaledwie tydzień. Wydaje mi się, że on chociaż w pełni świadomy do ostatnich minut życia, nie zdawał sobie sprawy z tego że umiera, myślal, że przechodzi jakiś kryzys. My też tak myśleliśmy Podstępne raczysko tak nas wszystkich oszukalo |
Temat: Historia mojego taty -rak drobnolomórkowy LD |
agnieszka27
Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 9736
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-10-02, 08:37 Temat: Historia mojego taty -rak drobnolomórkowy LD |
Dziękuję za wsparcie. Żałuję że wcześniej nie miałam odwagi tutaj się odezwać, na pewno byłoby mi łatwiej przez wszystko przechodzić. Ale byłam przekonana, że kiedyś napiszę, że są ozdrowieńcy, że mojemu tacie się udało że dam nadzieję innym. Tato był jeszcze młody miał 57 lat, był bardzo sprawny i silny. W chwili rozpoznania żadnych przerzutów, chorób, które mogłyby rzutować na sposobie leczenia a jednak się nie udało. Jeszcze jedna sprawa nie daje mi spokoju - czy ten typ raka może być dziedziczny? Ojciec mojego taty zmarł niemal w tym samym wieku na raka płuc. Dokladnie nie wiem czy był to drobnokomórkowy, ale na pewno nieoperacyjny i rozsiany. |
Temat: Historia mojego taty -rak drobnolomórkowy LD |
agnieszka27
Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 9736
|
Dział: Nowotwory płuca i opłucnej Wysłany: 2011-10-01, 12:47 Temat: Historia mojego taty -rak drobnolomórkowy LD |
CZytam to forum od marca 2011 kiedy to dowiedzieliśmy się o chorobie taty. Nigdy się nie odezwałam bo wszystkie informacje jakie się pojawiały na temat raka drobnokomórkowego nie napawały optymizmem a ja nie dopuszczałam do siebie myśli że może być źle. U taty wykryto raka przypadkowo. Od jesieni był jakby słabszy, szybko się męczył pojawił się kaszel. Wszystkie badania jakie miał robione potwierdziły samoistne włóknienie płuc. Na każdych wynikach była informacja "komórek nowotworowych nie stwierdzono". Dopiero biopsja węzłów śródpiersia wykazała komórki nowotworu drobnokomórkowego w stadium LD. Trzy dni po diagnozie tato otrzymał pierwszą chemię EP,łącznie podano mu 4 cykle, które zniósł bardzo dobrze. Potem była radioterapia ale niestety tylko głowy bo płuca były bardzo uszkodzone zwłóknieniami i lekarze nie chcieli ryzykować. Leczenie zakończył w lipcu, a ocena leczenia wykazała znaczną regresję choroby. Czuł się znakomicie, jeździł rowerem, nie stracił na wadze dużo spacerował. Nikt nie wierzył że choruje na raka i jest po tak wyczerpującym leczeniu. Na początku wrześniapojawił się kaszel, wizyta u lekarza wykazała zapalenia płuc. Dostał antybiotyk ale po tygodniu nie było poprawy. W międzyczasie wykonał też kontrolny TK płuc. Po tygodniu leczenia antybiotykiem lekarz skierował tatę do szpitala w celu kontynuacji antybiotykoterapi dożylnie, nie chciał obciążać niepotrzebnie organizmu. Tata cały czas czuł się dobrze, nasilił się troszkę kaszel ale tato funkcjonował normalnie. Drugiego dnia pobytu taty w szpitalu odebraliśmy wyniki TK ktore wskazywały na progresję choroby. W szpitalu zrobiono również USG jamy brzusznej, które wykazało pojawienie się przerzutów w wątrobie. W zasadzie cała wątroba była zaatakowana, nie było zdrowego obszaru a przecież nic nie wszkazywało, że dzieje się z nią coś złego. Od środy czyli trzy dni po przyjęciu do szpitala pojawiły się pierwsze duszności spowodowane wysiłkiem.W zastraszającym tempie nasilały się z każdym dniem. W niedzielę tato jeszcze mógł przejść chociaż kawałek a w poniedziałek już nie był w stanie funkcjonować bez tlenu. Odszedł we wtorkowy poranek po ciężkiej walce o każdy oddech.... Nie mogę uwierzyć,że już Go nie ma i nie mieści mi się w głowie, że w ciągu tygodnia rak go pokonał. Nie wiem co zrobiliśmy nie tak, gdzie popełniliśmy błąd w leczeniu, przecież statystycznie powinien żyć dłużej, czuł się świetnie, przez cały czas choroby nie zwątpił że mu się uda, nie zdążyliśmy nawet dowieźć go na konsultacje do jego onkologa, którą miał zaplanowaną na wtorek. Nie miał nawet szansy na leczenie drugiego rzutu bo wszystko potoczyło się tak błyskawicznie. Niech ta historia uzmysłowi wszystkim bliskim chorujących na ten nowotwór że rak drobnokomórkowy jest nieprzewidywalny i w ciągu tygodnia może zabić człowieka. |
|
|