1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: chłoniak grudkowy - leczyć? |
Suzana
Odpowiedzi: 9
Wyświetleń: 5935
|
Dział: Nowotwory układu krwiotwórczego Wysłany: 2020-09-21, 10:56 Temat: chłoniak grudkowy - leczyć? |
Dziękuję trebor za podpowiedź - na pewno przeczytam wątek Asbria Wiem, że ten typ chłoniaka nie jest jeszcze taki najgorszy, jednak sam fakt, że jest to nowotwór nieuleczalny jest już dla mnie wystarczającym powodem do zamartwiania się. Mam nadzieję, że uporam się z tym pasożytem i będę mogła żyć dalej spokojnie tak długo jak tylko się da. Na pewno będę się starała na bieżąco zamieszczać tu informacje jakie decyzje co do mojego dalszego leczenia były podejmowane i z jakim skutkiem - może kiedyś komuś ten wątek pomoże.
Pozdrawiam i życzę zdrowia, zdrowia, zdrowia |
Temat: chłoniak grudkowy - leczyć? |
Suzana
Odpowiedzi: 9
Wyświetleń: 5935
|
Dział: Nowotwory układu krwiotwórczego Wysłany: 2020-09-17, 09:19 Temat: chłoniak grudkowy - leczyć? |
Mimo, że to forum trochę podupadło i trudno z niego korzystać, napiszę jak sytuacja wygląda u mnie. Bardzo dziękuję MISSY za pomoc i przesłanie moich badań do MiskaW A Miskowi dziękuję za odpowiedź i wszystkie rady W tym momencie jestem po wizycie u profesora z Krakowa. Czuję się duuuuuużo bardziej doinformowana i dzięki temu też trochę spokojniejsza. Profesor obejrzał moje wyniki badań i uznał, że na tym etapie nie włączałby jeszcze leczenia. W związku z tym, że mój chłoniak ma stopień agresywności G2/G3a występuje prawdopodobieństwo na poziomie 5-10% transformacji do stopnia G3b, czyli już chłoniaka DBLC, a to najgorsze co może mnie spotkać. W przypadku takiej transformacji podobno leczenie jest dużo trudniejsze, a przeszczep szpiku możliwy wyłącznie od dawcy (skoro powstaje taka transformacja to autoprzeszczep nie wchodzi w grę, bo problem leży już w samym szpiku). W związku z tym stopniem agresji czekanie jest obarczone ryzykiem, a obserwacja progresji musi być prowadzona bardzo często. Prof. zaproponował, żebym nie naświetlała się zbyt często i wykonywała sobie najlepiej raz w miesiącu, najzwyklejsze USG brzucha i węzłów obwodowych. Koszt niewielki, a łatwo wyłapać progresję i ocenić jej postęp - uważam, że to bardzo dobry pomysł zamiast proponowanych mi dotychczas tomografii co 3-6 miesięcy. No i decyzja należy do mnie. Czy ryzykować to 5-10% zagrożenie transformacji i czekać, czy zdecydować się na leczenie właściwie od zaraz. Tej decyzji nikt za mnie nie podejmie. Czysto medycznie oceniając stan, nie mam bezwzględnych przesłanek do włączenia leczenia. I bądź tu mądry. Zmiany na śledzionie podobno są typowe i mam się liczyć z tym, że śledziona może się jeszcze znacznie powiększyć.
Pytałam również o aktualne badania kliniczne, ale przy G2/G3a prof. odradzał mi takie pomysły. Stwierdził, że leczenie standardowe pierwszego rzutu dające medianę przeżycia 10-12 lat bez wznowy, jest dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Eksperymenty z rytuksymabem zostawiłby w razie potrzeby na drugi rzut choroby. Lekarz uświadomił mnie też, czego nie wiedziałam, że standardowym leczeniu pierwszego rzutu podobno zazwyczaj włosy nie wypadają. Może to mało istotna kwestia w tej sytuacji, ale kiedy jest się mamą myśl jak taką zewnętrzną zmianę odbiorą dzieci, była dnia mnie trudna. Mimo choroby chciałabym być dla nich nadal tą samą mamą i na ile to możliwe, ustrzec je przed trudnymi doświadczeniami tak długo jak się da.
Pytałam również o PET i biopsję szpiku. Prof. stwierdził, że przy badaniach krwi bez jakichkolwiek zmian, szpik raczej zajęty nie może być, a PET obowiązkowo i tak trzeba wykonać przed decyzją o włączeniu leczenia.
Ostatecznie zdecydowałam, że dalej będę się leczyć już w Krakowie (nie jak dotychczas w Gliwicach).
To na razie tyle. Będę się starała pisać tu co jakiś czas, bo wiem ile jest osób, które po diagnozie szukają jakichkolwiek informacji. Może to komuś pomoże.
Pozdrawiam wszystkich i życzę wytrwałości. |
Temat: chłoniak grudkowy - leczyć? |
Suzana
Odpowiedzi: 9
Wyświetleń: 5935
|
Dział: Nowotwory układu krwiotwórczego Wysłany: 2020-09-06, 21:26 Temat: chłoniak grudkowy - leczyć? |
A jednak ktoś się odezwał Bardzo wam dziękuję za reakcję Skany kolejnych TK przesłałam na maila MISSY - może z jej pomocą uda się je tutaj dołączyć - byłabym bardzo wdzięczna. Też martwi mnie brak trepanobiopsji. Czy rzeczywiście jest ona niezbędna do oceny konieczności rozpoczęcia leczenia? Moja Pani doktor nigdy o tym nie wspomniała. Pyta mnie tylko o ewentualne objawy - nocne poty, chudnięcie, zmęczenie. A u mnie poza częstym zmęczeniem (przy dwójce małych dzieci i pracy na pełny etat ... trudno nie być zmęczonym) żadnych objawów nie odczuwam. Ostatnio dołączyły się bóle w lewej pachwinie, a podobno tam to cholerstwo się zadomowiło ... ale czy ma to związek z powiększonymi węzłami? Mój lekarz jest specjalistą chorób wewnętrznych, hematologii i transplantologii klinicznej. To dobrze czy źle? Nie wiem co myśleć. Mam wrażenie, że moja Pani doktor oczekuje decyzji o włączeniu chemii, ode mnie. Ostatnim razem zapytała, czy włączamy chemię. Powiedziała, że gdyby największy węzeł miał powyżęj 5 cm to nie miałaby żadnych wątpliwości, a tak ... to sama nie wie. Ja nie wiem tym bardziej. Gdyby to ode mnie zależało, nigdy nie włączyłabym chemii. Zawsze wszystkie skutki uboczne opisywane w ulotkach leków ... dotyczą mnie w 100%. Co robić? Domagać się trepanobiopsji, i PET? |
Temat: chłoniak grudkowy - leczyć? |
Suzana
Odpowiedzi: 9
Wyświetleń: 5935
|
Dział: Nowotwory układu krwiotwórczego Wysłany: 2020-09-04, 08:47 Temat: chłoniak grudkowy - leczyć? |
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Szkoda, że tak to wygląda - trochę poczytałam "wasze" dotychczasowe wpisy i cicho liczyłam na małe wsparcie. Niestety, przy całym szacunku i podziwie dla pracy onkologów, mimo, że o swojej chorobie wiem już właściwie od 1,5 roku, tak naprawdę nadal nie wiem prawie nic. Szczątkowe informacje uzyskiwane od lekarza i masa pytań, które nasuwają się dopiero po wizycie, powoduje zagubienie i dezorientację. Takie forum to fajne rozwiązanie żeby wymieniać doświadczenia. Trudno. Spróbuję na fb, o którym Pani pisała
Przy okazji ... nie udało mi się mimo wielu starań dołączyć skanów wyników badań. Formularz kontaktowy, przez który próbowała się kontaktować z moderatorem, cały czas wyrzuca błąd, tak ja z resztą prywatna wiadomość do moderatora. Nie wiem jak inaczej się kontaktować z obsługą forum.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie. |
Temat: chłoniak grudkowy - leczyć? |
Suzana
Odpowiedzi: 9
Wyświetleń: 5935
|
Dział: Nowotwory układu krwiotwórczego Wysłany: 2020-09-02, 13:25 Temat: chłoniak grudkowy - leczyć? |
Witam wszystkich. Niestety dołączyłam jakiś czas temu do grona "posiadaczy" chłoniaka grudkowego. Diagnozę postawiono u mnie w lutym 2019 r. ostatecznie po pobraniu węzła chłonnego pachwinowego - wcześniej wykonano u mnie dwie biopsje cienkoigłowe; pierwsza około października 2018 r. z wynikiem: elementy morfologiczne węzła chłonnego, druga: niejednoznaczny wynik. Właściwie po pierwszej biopsji chciano odesłać mnie do domu, ale uparłam się, że przecież stwierdzona w badaniu TK miednicy małej limfadenopatia uogólniona, musi mieć jakąś przyczynę. Zaoferowaną mi kolejną biopsję cienkoigłową z komentarzem: "skoro to Panią ma uspokoić". Ostatecznie wycięcie całego węzła dało diagnozę FL- załączam wyniki histopatologii. Od tamtego momentu jestem pod obserwacją z aktualnie powiększającymi się węzłami wewnątrz jamy brzusznej i wynikami badań krwi bez zmian.
Trochę chaotycznie. Ale od początku. Powiększony węzeł chłonny w pachwinie wyczułam pod koniec czerwca 2018 r. dokładnie miesiąc po tym, jak w tej pachwinie znalazłam wbitego kleszcza (małego tak, że trudno było go usunąć). Wiedziałam, że złapałam go dzień wcześniej podczas ogniska na łonie natury, wiec minęło mniej niż 24 godziny od momentu kiedy musiał się wbić. Nie pojawiło się żadne zaczerwienienie, a lekarz kazał się obserwować. Powiększony węzeł w tym miejscu nasunął jedno - borelioza. Otrzymałam skierowanie na USG, które wykazało węzeł odczynowy w tym miejscu, oraz badanie krwi pod kątem boreliozy - negatywne. Lekarz kazał skonsultować się jeszcze ginekologicznie. Ginekologicznie bez zmian. W pobranej cytologii cechy rogowacenia nabłonka. Tylko do kontroli w kolejnym badaniu cytologicznym. Moja bardzo dociekliwa Pani ginekolog wysłała mnie mimo wszystko na TK miednicy małej. I tu w wyniku po raz pierwszy pojawiła się limfadenopatia. Wiele powiększonych węzłów chłonnych w jamie brzusznej. Skierowanie do poradni onkologicznej Centrum Onkologii w Gliwicach. Ostateczna diagnoza chłoniak grudkowy. Wynik histopatologii załączam. Leczenie odraczane, jednak po ostatniej wizycie Pani doktor stwierdziła, że jeden z węzłów chłonnych powiększył się na tyle, że zastanawia się nad włączeniem chemii. Badania krwi ok. Problematyczny węzeł powiększył się od 11 x 14 mm w maju 2019 r., przez 20 x 17 mm w styczniu 2020 r., do 32 x 18 mm obecnie. Kolejne TK wyznaczono mi na listopad br. Jeśli węzeł znowu się powiększy, Pani doktor zamierza włączyć chemię. Nie wiem co o tym myśleć. Nie wykonano u mnie PET o którym czytałam, że jest podstawowym badaniem przy tym chłoniaku, nie miałam również badanego szpiku (?) B-2-mikroglobulina - 2,21 mg/l [1,09 - 2,53], LDH - 156 U/l [125 - 220]. Z żadnego dokumentu nie jestem również w stanie wyczytać jakie to stadium zaawansowania choroby, ani jakie są rokowania – chyba że nie umiem tego wyczytać. Zastanawia mnie też dlaczego Pani doktor nie wspomniała słowem o zmianie na śledzionie wielkości 15 mm, która wcześniej nie była widoczna, ani o zaobserwowanym w TK niejednorodnym wzmocnieniu w zakresie trzony macicy (co to może być?) również niewidocznym w poprzednich TK (wyniki kolejnych TK w załączeniu). Czy to mogą być jakieś nacieki? Czy to nie przesłanka do włączenia chemii? Wynik badania otrzymałam do ręki dopiero po wizycie więc nie miałam szansy zadać pytań Pai doktor. Jestem coraz bardziej zdezorientowana. Może ktoś ma jakiś pomysł co powinnam teraz zrobić? Czy czekać na kolejne TK 3 miesiące? Czy lekarz mógł nie zauważyć opisanych w wyniku TK zmian w śledzionie i czegoś w trzonie macicy? A może to nie chłoniak grudkowy? Umówiłam się na konsultację do prof. z Krakowa, ale do wizyty jeszcze mnóstwo czasu. Leczę się w Centrum onkologii w Gliwicach. Pozdrawiam. |
|
|