1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: PET - pozytonowa tomografia emisyjna |
SAPEREAUDE23-2
Odpowiedzi: 18
Wyświetleń: 63343
|
Dział: BADANIA pacjenta onkologicznego Wysłany: 2009-10-31, 02:07 Temat: PET - pozytonowa tomografia emisyjna |
No to zgasiliście mój entuzjazm dotyczący skanera PET-CT... Problem polega na tym,
że jak już Cię w końcu na podstawie poważnych wskazań wkładają do PET-CT albo zwykłego CT, to zazwyczaj jesteś już półtrupem w trakcie leczenia paliatywnego (np. szukają przerzutów odległych i czasem niestety znajdują albo sprawdzają, czy chemioterapia paliatywna doprowadziła do regresji zmian rakowych, przynajmniej rzędu PR, chociaż nawet osiągnięcie regresji rzędu PR rokuje z gruntu źle w porównaniu z remisją rzędu CR). To ja już wolałbym znacznie (w sposób statystycznie istotny) zwiększyć u siebie ryzyko zachorowania na raka z powodu działania na mnie promieniowania jonizującego ze strony aparatu PET-CT, ale mieć około 90 % pewności, że nowotwór złośliwy jest wcześnie wykryty* (nawet jeśli już się tak zdarzy, że go wykryją z powodu mojej "miłości" do badania metodą PET-CT), niż nie badać się często i regularnie najnowocześniejszymi metodami diagnostyki obrazowej i usłyszeć od onkologa podczas pierwszej konsultacji po wykryciu raka "niech Pan idzie do domu sobie spokojnie umrzeć, ma Pan przed sobą maksymalnie 6 miesięcy życia". No i jeszcze jedna niepodważalna zaleta badania PET-CT. Mianowicie że można za jego pomocą dokładnie przebadać się również od strony kardio-
i neurologicznej, a nie tylko onkologicznej.
PS Przy czym zdaję sobie sprawę z tego, że niektóre nowotwory złośliwe, nawet bardzo wcześnie wykryte, rokują źle (np. DRP, drobnokomórkowy rak szyjki macicy, rak trzustki, glejak wielopostaciowy mózgu). Ale nie zmienia to faktu, że wczesne wykrycie nawet tak bardzo agresywnych i inwazyjnych nowotworów znacznie zwiększa szanse na wydłużenie okresu przeżycia dzięki leczeniu paliatywnemu w stosunku do sytuacji, gdyby diagnoza postawiona była później.
*czego oczywiście sobie nie życzę, wbrew temu, co być może (zwłaszcza jusia ) podejrzewacie, że jestem zwariowanym oszołomem na punkcie chorób i zdrowia |
Temat: PET - pozytonowa tomografia emisyjna |
SAPEREAUDE23-2
Odpowiedzi: 18
Wyświetleń: 63343
|
Dział: BADANIA pacjenta onkologicznego Wysłany: 2009-10-30, 00:14 Temat: PET - pozytonowa tomografia emisyjna |
A ja mam takie pytanie. Mianowicie czy jest możliwość wykonania sobie badania skanerem PET-CT w trybie prywatnym (za te kilka tysięcy zł, dokładna kwota zależy od konkretnego ośrodka onkologicznego), ale czysto profilaktycznie, to znaczy jeżeli lekarz prowadzący nawet nie podejrzewa choroby nowotworowej, serca, neurologicznej itp.-czyli tak samo, jak przy zwykłych badaniach profilaktycznych takich, jak mammo, cyto, oznaczenie poziomu PSA i badanie na krew utajoną w kale? Z góry dziękuję za odpowiedź. |
Temat: Rak pęcherzyka żółciowego |
SAPEREAUDE23-2
Odpowiedzi: 2
Wyświetleń: 19678
|
Dział: Nowotwory przewodu pokarmowego Wysłany: 2009-10-28, 03:54 Temat: Rak pęcherzyka żółciowego |
Szanowna DumSpiro-Spero! Serdecznie dziękuję za wnikliwą odpowiedź na moje pytanie
o raka zewnątrzwątrobowych dróg żółciowych, którą przeczytałem prawie od razu po zamieszczeniu jej przez Ciebie. Podziękowania te przekazuję jednak dopiero teraz, gdyż wcześniej zwyczajnie nie miałem ochoty i sił psychicznych, żeby się odezwać. Właściwie do chwili obecnej nie mogę dojść do siebie, ale mimo wszystko czuję dużą potrzebę, żeby jednak kontynuować tę kwestię, skoro już kiedyś zacząłem. Pacjentka (l. 62), której chorobę nowotworową zarysowałem na początku tego wątku, zmarła po około 2-letniej walce z nią w dniu 17. września br., a była to moja matka. Moje ból, cierpienie psychiczne
i żal są nie do opisania ludzkimi słowami, w dodatku nie mam na razie zupełnie żadnej koncepcji, jak sobie w tej sytuacji poradzić. Podobno jednak czas leczy rany... Może przedstawię teraz pokrótce od początku ciąg koszmarnych zdarzeń, które miały miejsce od lipca 2007 roku. Mianowicie mama po kolejnym silnym ataku kolki żółciowej spowodowanym kamicą pęcherzyka żółciowego zdecydowała się w końcu na jego operacyjne usunięcie wraz ze złogami żółciowymi, oczywiście metodą laparoskopową (jest to tak zwana, jak pewnie wiecie, rutynowa cholecystektomia). Wynik badania USG przed w/w (jak się okazało, nie ostatnią) operacją wskazywał na kamienie w pęcherzyku żółciowym i pogrubienie jego ściany, czyli przewlekły stan zapalny pęcherzyka żółciowego na podłożu w/w kamicy żółciowej. Operacja usunięcia pęcherzyka żółciowego metodą laparoskopową została przeprowadzona w dniu 2. lipca 2007 roku w Wojskowym Szpitalu Klinicznym z Polikliniką w Bydgoszczy i trwała kilka godzin. Zaraz po niej wykonano kolejne badanie USG, a następnie położono mamę na sali pooperacyjnej z drenem wychodzącym z jamy brzusznej i zakończonym woreczkiem, do którego spływały żółć
i krew (wg mojej wiedzy jest to standardowa procedura po tego typu operacji wdrażana w celu skontrolowania, czy nie doszło do zakażenia). Mama opuściła szpital po jednym do dwóch dniach po rzeczonej operacji, a pęcherzyk żółciowy został skierowany do badania histopatologicznego. Z karty wypisu ze szpitala wynikało, że resekowany pęcherzyk żółciowy był w bardzo złym stanie-przede wszystkim ogarnięty przewlekłym
i zaawansowanym procesem zapalnym. Przekazano również mamie "na pamiątkę" (którą długo już się nie nacieszyła) kamienie żółciowe pochodzące z wyciętego pęcherzyka żółciowego, a było ich bardzo dużo, bo kilkanaście. Przeważały mieszane (cholesterolowo-barwnikowe). Kilka z nich było wyraźnie większych od pozostałych (miały średnicę 2-3 cm), a pozostałe od kilku mm do 1 cm. Gdy je zobaczyłem, to w pierwszej kolejności zdziwiłem się, jakim cudem one w ogóle zmieściły się w jamie brzusznej bez mocnego uciskania na inne (niż PŻ) jej narządy-wątrobę, główny przewód żółciowy czy dwunastnicę. Specjalnie przyjechała obejrzeć je rodzina mamy, która była wyraźnie zaniepokojona jej stanem zdrowia (siostra babci, kuzynka mamy i jej córka, czyli moja daleka kuzynka III rzędu). |
|
|