1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Kolejna historia bez happy endu... |
Miri_A
Odpowiedzi: 158
Wyświetleń: 67060
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2015-09-08, 08:30 Temat: Kolejna historia bez happy endu... |
Wyrazy współczucia Iskierko!!!
Straszne to jak szybko ta podstępna choroba zabiera nam naszych najbliższych...
A w nas pozostaje poczucie że : "wciąż kochamy za mało i stale za późno"
Zdążyłaś pożegnać się i powiedzie mamci to co najważniejsze... Ona, wolna od cierpienia, pewnie z uśmiechem spogląda z góry i uśmiecha się do swojej mądrej i dzielnej córki..
Ściskam Cię mocno... |
Temat: Kolejna historia bez happy endu... |
Miri_A
Odpowiedzi: 158
Wyświetleń: 67060
|
Dział: Opieka paliatywna Wysłany: 2015-09-04, 10:56 Temat: Kolejna historia bez happy endu... |
Witaj Iskierko!!
Piszesz:
"musze jej jeszcze wyszeptac jak bardzo ja kocham. Tylko to, bo ostatnio nie moglam jej tego powiedziec, niczego nie moglam z siebie wydusic, bo klucha w gardle, lzy na policzkach. Ja wiem, ze mama wie, ze ja kocham, ale cos mnie strasznie pcha i wiem, ze musze jej to powiedziec"
Ja również czułam tę dziwnie silną potrzebę by pojechać do mamy i powiedzieć, że kocham. U mnie sytuacja wyglądała podobnie, choroba mamy galopowała i z dnia na dzień stan się pogarszał.
Dlatego pojechałam pędem do szpitala, gdzie mama leżała już niemal bez świadomości. Odzyskiwała ją na chwilę, po czym zamykała oczka. Powiedziałam mamie wiele ciepłych słów, że kocham, że jestem.. Dziś wydaje mi się, że mama jakby czekała na to.
Ostatnie jej słowa do mnie brzmiały "moja kochana"... potem zasnęła odurzona morfiną i 2 dni później odeszła.
Biegnij kochana do mamci i mów do niej wszystko to, co czujesz, że powinnaś powiedzieć.. Kochaj, bądź, trzymaj za rączkę i wyszepcz te słowa na które dotychczas zabrakło czasu, odwagi, siły...
Piękne i mądre słowa pisze Madzia.
U mnie tak właśnie było. Los, życie, opatrzność.... siła wyższa, Bóg... zaoszczędzono nam - mi i mamie długiej walki z objawami i niepewności co przyniesie nowy dzień. Mama chorowała na inne paskudztwa z którymi radziłyśmy sobie raz lepiej raz gorzej ale o raku nie myślała żadna z nas. Dzięki temu mama do końca nie dowiedziała się /przynajmniej nie wprost, chyba że cos wyczuwała/ z czym przyszło jej sie zmierzyć. Jednak /wydaje mi się/, że na odejście wybrała sobie moment świadomie. Kiedy poszłam sobie...
W całej mojej zagmatwanej historii ważne pozostanie to, że ZDĄŻYŁAM. Powiedzieć kocham, jesteś mi bliska, jesteś najważniejsza...
Dlatego nie zwlekaj i pędź do swojej mamci, abyś również zdążyła.
Trudny to i bolesny okres patrzeć na to jak najbliższa osoba niknie nam z dnia na dzień.
Pozdrawiam i życzę dużo siły oraz jak największej ilości tych ciepłych i serdecznych chwil z mamą... |
|
|