1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj
Znaleziono 1 wynik
DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna
Autor Wiadomość
  Temat: Historia choroby i śmierci Mojego Taty rak wpustu żołądka
Madzia70

Odpowiedzi: 3
Wyświetleń: 20527

PostDział: Opieka paliatywna   Wysłany: 2012-07-04, 19:29   Temat: Historia choroby i śmierci Mojego Taty rak wpustu żołądka
c_cicinio, kochanie

Ludzie umierają różnie. W sytuacji Twojego Taty raczej niepotrzebnie podawane były kroplówki, chociaż rozumiem motywację lekarzy - prawdopodobnie uznali stan Twojego Taty nie za agonię, tylko za powikłanie sporej niedokrwistości (może wyglądać podobnie) i dlatego starali się "utrzymać" Tatę w formie pozwalającej na transport do szpitala i toczenie krwi (jak piszesz - miało być następnego dnia).
Myślę, że podawana morfina spowodowała, że Tata nie cierpiał, choć dla ludzi będących obok - mogło to tak wyglądać. Na pewno był dobrze zaopatrzony przeciwbólowo, a działanie sedatywne morfiny spowodowało, że Tata nie był zupełnie świadomy tego, co się dzieje. Błagalne, jak piszesz, wzywanie Mamy mogło wynikać z tego, że podczas podawania morfiny artykulacja słów może być "zamazana", intonacja głosu również może nie być taka, do jakiej byliście przyzwyczajeni. Wołanie Mamy nie musiało więc być "błagalne", ale na pewno znaczyło, że Tata chce mieć Mamę przy sobie. Jeśli była - spełniliście Taty życzenie i nie musicie mieć wyrzutów sumienia.

Myślę, ze gastroskopia nie była przyczyną krwawień. Nie załączasz żadnych badań, więc nie umiem powiedzieć, czy coś oprócz małopłytkowości mogło spowodować krwawienia. Najprawdopodobniej przyczyną była niewydolność wątroby i związane z nią zaburzenia produkcji czynników krzepnięcia krwi. Niewydolność wielonarządowa to najczęstsza bezpośrednia przyczyna śmierci chorego na nowotwór.

Na pytanie "Czy Tata bardzo się męczył?" jest mi trudno odpowiedzieć. Z Twojego opisu wnioskuję, że agonia przebiegała dość spokojnie. Ja wiem - łatwo mi to pisać, bo nie widziałam na własne oczy umierania Twojego Taty. Nie wydaje mi się, zeby Tata się dusił. Bulgoczący oddech, który opisujesz często towarzyszy umieraniu i nie świadczy o tym, ze chory się dusi, tylko o tym, że zalegająca wydzielina przestaje mu przeszkadzać (świadomy człowiek odruchowo by zakaszlał) i nie powoduje cierpień chorego.

Proces umierania można złagodzić podając leki sedatywne, czyli wyciszające. Wtedy chory (sztucznie) zasypia i umiera we śnie. Jednak tylko niektórzy chorzy decydują się świadomie na ten sposób odejścia. Ty znałaś najlepiej swojego Tatę - Ty możesz sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chciałby, aby proces śmierci odbywał się niejako "poza nim".

Myślę, że masz rację pisząc, że umieranie trwało dłużej, ze względu na zdrowe, silne serce Taty. Ale pamiętaj: to, że trwało dłużej - nie znaczy, że było dużo trudniejsze. Z tego, co piszesz - Tata długie okresy był w śpiączce i nie czuł tego, że umieranie jest "przedłużone". Na pewno wiedział, że jesteście przy nim i na pewno do końca Was słyszał.

Zrobiłaś wtedy kilka bardzo ważnych i potrzebnych rzeczy: 1. zachowałaś przytomność umysłu panując (fantastycznie!) do końca nad sytuacją pod względem merytorycznym, pomimo koszmarnie trudnych emocji, które Tobą targały; 2. byłaś wsparciem dla Mamy, przypuszczam, że ona "trzymała się" znacznie gorzej; 3. odłączyłaś kroplówkę, zapobiegając obrzękowi płuc u Taty i tym samym znacznie zmniejszając jego potencjalne cierpienia; 4. nie piszesz już o tym, ale śmiem przypuszczać, że po odejściu Taty stanęłaś na wysokości zadania załatwiając wszelkie formalności i dlatego dopiero teraz znalazłaś czas, żeby zająć się swoim żalem i bólem.

c_cicinio, z całą odpowiedzialnością mogę Cię zapewnić o jednym: Wasze cierpienie (Twoje i Mamy) było większe niż cierpienie Tatusia. Co więcej - Wasze cierpienie trwa nadal i sporo czasu minie, zanim się wyciszy. Mogę Ci poradzić tylko tyle, żebyś spróbowała spojrzeć na ten trudny okres umierania Taty nie jak na jego niewyobrażalne cierpienie, tylko jak dłuższy i może trudniejszy niż u innych umierających proces przechodzenia na drugą stronę. I pamiętaj - dla Taty nadszedł czas odpoczynku i niezależnie od tego, co było - nigdy już cierpieć nie będzie.

c_cicinio, fantastyczna córko swojego Taty - pozdrawiam Cię serdecznie.
 
Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group