1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22
2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.
|
|
Autor |
Wiadomość |
Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie |
Joasia51
Odpowiedzi: 23
Wyświetleń: 12355
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-03-28, 20:10 Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie |
I tutaj prośba do wszystkich lekarzy. Nie mówcie nigdy pacjentowi, że to koniec leczenia. Wiem, że dla was to chleb powszedni. Ciekawe czy gdyby ktoś zachorował z Waszej rodziny też tak byście postąpili. Chorzy na raka wiedzą o tym, że są cieżko chorzy, ale oni wciąż mają nadzieję. Proszę nie odbierajcie im tej nadziei. Dobrze, że mieliśmy wspaniałe hospicjum domowe. Pielęgniarka była zawsze na każde zawołanie. Dzięki hospicjum mąż nie cierpiał, a jak miał duszności to za godzinę był aparat tlenowy. Umarł w spokoju...obok mnie....
Magdal dzięki za słowa współczucia..myślę, że Twoje myślenie jest podobne do mojego. |
Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie |
Joasia51
Odpowiedzi: 23
Wyświetleń: 12355
|
Dział: Psychoonkologia / emocje w chorobie nowotworowej Wysłany: 2013-03-27, 18:55 Temat: Początek drogi - krajobraz po diagnozie |
Elsie. Bardzo Cie wspieram i życzę dużo siły i wytrwałości. Mój mąż dowiedział się o diagnozie odemnie. Ja odbierałam jego wynik histopatologiczny i wtedy mój świat się zawalił diagnoza straszna rak przełyku złośliwy. Zanim dojechałam do domu to zdążyłam się już uspokoić i spokojnie to przekazałam mężowi. Zresztą ja nigdy nie płakałam przy mężu, bo wiem, że to by go załamało. Płakałam w ukryciu. Mąż przyjął to spokojnie, zresztą pocieszałam go, że lekarze mu pomogą, że będzie operacja, że będzie wszystko dobrze. Nie ma co ukrywać, bo jak go przyjęli do szpitala na Onkologię to na łóżku na tabliczce pisało dużymi literami rak przełyku złośliwy. Mąż nie miał jednak operacji...guz był nieoperacyjny.Potem miał badanie PET i znowu ja odebrałam wynik, że są przerzuty. Dwa miesiące nie mówiłam mężowi o przerzutach, lekarza też poprosiłam, żeby nie mówił...ale to do czasu. 29 stycznia była kolejna konsultacja i lekarz powiedział, mężowi, że to koniec leczenia i dalsza opieka pod opieką hospicjum domowego. Wtedy mąż ciągle mnie pytał dlaczego nie chcą go leczyć...dlaczego. Wtedy musiałam mu powiedzieć prawdę. Od tego momentu jego stan gwałtownie się pogorszył i 25 lutego zmarł. Myślę, że gdyby nie wiedział o przerzutach i gdyby było dalsze naświetlanie paliatywne, to mąż żyłby jeszcze trochę. A tak kompletnie się załamal i organizm już dalej nie chciał dalej walczyć. Zył tylko 5 m-cy od momentu diagnozy.
Wiem co czujesz, bo sama przez to przeszłam. Teraz jest mi bardzo ciężko, nie wiem czy kiedykolwiek będę żyć normalnie... |
|
|