1. Link do strony z możliwością wsparcia forum:
https://pomagam.pl/forumdss_2020_22

2. Konta nowych użytkowników są aktywowane przez Administrację
(linki aktywacyjne nie działają) - zwykle w ciągu ok. 24 ÷ 48 h.

DUM SPIRO-SPERO Forum Onkologiczne Strona Główna

Logo Forum Onkologicznego DUM SPIRO-SPERO
Forum jest cz?ci? Fundacji Onkologicznej | przejdź do witryny Fundacji

Czat Mapa forum Formularz kontaktowyFormularz kontaktowy FAQFAQ
 SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  AlbumAlbum
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat :: Następny temat
Tata ma raka, a ja depresję
Autor Wiadomość
róża_z_kolcami 



Dołączyła: 05 Paź 2021
Posty: 30
Skąd: Wrocław

 #1  Wysłany: 2021-11-28, 23:59  Tata ma raka, a ja depresję


Cześć,

potrzebuję się wygadać. A może są wśród Was osoby w podobnej sytuacji?

Od 2 miesięcy wiemy, że tata ma raka. Za 2 tygodnie będzie mieć rozległą operację (Whipple). Po jego wyjściu ze szpitala biorę 3 tygodnie urlopu, aby się nim opiekować, bo u mojej mamy w tym okresie ciężko z urlopem. Mam rodzeństwo, ale siostra studiuje w innym mieście, jeden brat mieszka w innym kraju, a drugi chyba nie chce się tego podjąć.

Choroba taty martwi mnie podwójnie. Po pierwsze, cały czas zadaję sobie pytania, co z nim będzie, jak się będzie czuł, jakie ma rokowania. Ale po drugie - zadaję sobie pytanie, czy to przetrwam.

Przed informacją o raku taty i tak nie było ze mną najlepiej. Od roku leczę się psychiatrycznie. Nie jest to mój pierwszy raz, ale jest najtrudniejszy. Nie zrobiło mi się to "tak po prostu", ale jest efektem konkretnego zdarzenia - jestem bardzo wrażliwa i tak reaguję na trudne przeżycia, z którymi pewnie większość dałaby sobie radę. W sierpniu postanowiłam przeprowadzić się do rodziców (w tym samym mieście) - kupiliśmy z partnerem mieszkanie, trzeba ogarniać remont, a ja nie dość, że nie ogarniałam, to jeszcze partner musiał ogarniać mnie. Stwierdziłam więc, że ostatnie 2 miesiące przed przeprowadzką będę mieszkać z rodzicami - będę się czuła bezpiecznie, będę miała ich wsparcie i opiekę, no i będą mogli "mieć mnie pod kontrolą" bardziej niż zabiegany partner (tata jest już na emeryturze).

Tydzień po przeprowadzce do domu rodzinnego spadła na mnie ta wiadomość: rak.

Od tego czasu mój stan psychiczny się pogarsza. Zwiększono mi dawki leków (choć pod koniec sierpnia myślałam, że do końca roku z nich wyjdę), prawie nie wychodzę z domu i bardzo mało jem. Umiem się skupić tylko na pracy i chorobie taty. Poświęciłam resztki swoich sił na wsparcie rodzeństwa i mamy, ale teraz już nie umiem, rozpadłam się. Do tego dochodzi samookaleczanie, a miesiąc temu pierwsza próba samobójcza. Przed przeprowadzką rodzice dostawali szczątkowe informacje o moim stanie psychicznym. Wiedzieli, że mam jakieś problemy, ale nie wtajemniczałam ich, aby się nie martwili. Więcej im powiedziałam przy przeprowadzce, ujawniłam, co jest jej motywacją. Ale teraz zobaczyli "na żywo", jak to wygląda i podejrzewam, że to był dla nich pewien szok.

Mam dodatkowo osłabiony organizm, bo moje zdrowie fizyczne to ostatnia rzecz, która mnie teraz obchodzi. Jestem odwodniona, prawdopodobnie znów mam tężyczkę, na pewno mam też ogromne niedobory witaminy D (o suplementacji zapominam). Moje powody do dumy to czasem wyjście z łóżka, ubranie się, zjedzenie jakiegoś posiłku. Nie zawsze się udaje.

Jestem pod stałą opieką psychiatryczną i terapeutyczną.

Tata ciężko to znosi i absolutnie go rozumiem. Ma swoje lęki i problemy, a ja dokładam jeszcze to. On myśli o tym, żeby przeżyć. Ja myślę bardziej o tym, żeby umrzeć - pewnie jest to dla niego absurdalne.

I tak sobie myślę - jak ja dam radę się nim opiekować po operacji? Czy będę umiała go wspierać? Co robić, by nie być obciążeniem dla i tak obciążonej rodziny? Zwłaszcza ta ostatnia myśl jest moim "wyzwalaczem" myśli samobójczych. O ile wcześniej moje problemy miały przede wszystkim wpływ na partnera (jest kochany i wspierający), to teraz mają wpływ na wszystkich najbliższych i mam ogromne wyrzuty sumienia z tego powodu.

Straszliwie chciałabym dać z siebie wszystko, ale nie wiem, czy dam radę. A wręcz wiem, że nie dam, tylko jeszcze nie wiem, kiedy padnę. Jak słyszę, że muszę być silna dla taty, to mnie paraliżuje ze strachu. Muszę, powinnam - a jeśli nie będę?
 
Ola Olka 



Dołączyła: 11 Lip 2016
Posty: 2640
Skąd: DE / PL śląskie
Pomogła: 281 razy

 #2  Wysłany: 2021-11-29, 09:15  


róża_z_kolcami dobrze że zdajesz sobie sprawy z twojej osobistej sytuacji zdrowotnej no i doskonale że jesteś pod opieką specjalistów. To twój wielki sukces, wiele osób mających problemy psychiczne nie widzi tego i właśnie wtedy są obciążeniem dla bezradnie patrzącego na to otoczenia. Ale ty - moim zdaniem - dobrze i bardzo konkretnie oceniasz swój stan.
róża_z_kolcami napisał/a:
Mam dodatkowo osłabiony organizm, bo moje zdrowie fizyczne to ostatnia rzecz, która mnie teraz obchodzi.
Powinnaś teraz się nie zaniedbywaś i trochę bardziej skoncentrować na sobie - tak właśnie na sobie - bo chora i bezradna nikmu nie pomożesz - a przecież chcesz.
róża_z_kolcami napisał/a:
Ja myślę bardziej o tym, żeby umrzeć - pewnie jest to dla niego absurdalne.
Sama wiesz że nie tędy droga. Takie myśli dopadają wielu w sytuacji gdy jest trudno. A teraz jest. I chciałoby się uciec żeby było łatwiej. Ale czy chiałabyś tatę zostawić z jego walką samego? Napewno nie - więc musisz trwać na tym (trudnym) posterunku.
róża_z_kolcami napisał/a:
I tak sobie myślę - jak ja dam radę się nim opiekować po operacji? Czy będę umiała go wspierać?
Bądziesz mogła. Sami nie zawsze wiemy jakie siły w nas tkwią gdy trzeba działać. Sama to przeszłam - i wierz mi nigdy nie przypuszczałam że tak logicznie mogę myśleć.
róża_z_kolcami napisał/a:
Co robić, by nie być obciążeniem dla i tak obciążonej rodziny? Zwłaszcza ta ostatnia myśl jest moim "wyzwalaczem" myśli samobójczych.
W sytuacji ciężkiej choroby obecność dodatkowej osoby z rodziny rzadko jest obciążeniem. Mama napewno będzie chciała się wygadać, wiele spraw trzeba będzie obgadać. Jak nie z tobą to z kim? Rodzeństwo też może cię wspierać nawet jeżeli nie jest na codzień w domu. Zaangażuj ich. Nie walcz sama.
róża_z_kolcami napisał/a:
Straszliwie chciałabym dać z siebie wszystko, ale nie wiem, czy dam radę
Dasz sobie radę. Paraliżuje cię strach przed nieznanym, nieprzewidywalnym. Jak już będzie znane, wszystko potoczy się wyznaczoną drogą, dobrą lub złą (tego nie wiemy) ale konkretną.

Pozdrawiam serdecznie, dbaj o siebie!
_________________
Niech nasza nadzieja będzie większa od wszys­tkiego, co się tej nadziei może sprzeciwiać.
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


logo

Statystki wizyt z innych stron
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group