Witam Was wszystkich serdecznie na forum. Forum obserwuję od 10 miesięcy kiedy to mój świat się zawalił - u Taty wykryto raka wpustu.
Była operacja- jak się później okazało nieradykalna, następnie chemio i radioterapia. miało być dobrze : co 3miesiące kontrole itak przez długi,długi czas.
Pięć dni temu - czyli 3 miesiące po zakończeniu chemioradioterapii Tata zaczął mieć problemy z przełykaniem. Trafił do szpitala a tam wszystko potoczyło się szybko: tomograf wykazał przerzuty do otrzewnej i prawdopodobnie płuc a endoskopia naciek w miejscu zespolenia, który pozostawił jedynie 3mm światła. Jutro mają próbować założyć tacie protezę przełyku.
Ot i nasza historia. Nie pierwsza i nie ostatnia, ale dziś uszło ze mnie całe powietrze, cała energia. Wiem, że nie da się już nic zrobić. Tak przerażona i wściekła w życiu nie byłam. Boję się co będzie dalej.
Witaj, bylismy z Tata w takiej samej sytuacji z tym ze operacja radykalna w listopadzie, w grudniu Tata wyszedł do domu, styczeń tomografia - wszystko ok, od marca zaczał Tata spadaz na wadze, i to bardzo, 3-4 kg na tydzień.. Tata rowniez miał chemie i radio.. W lutym pojawiły sie bole podczas połykania, w marcu zaczał Tata wymiotowac juz coraz częściej.. w kwietniu byłam z Tata na ostatniej chemi gdzie Tata ważył 38kg.. Tata zmarł 31 maja.. prawdopodobnie były przerzuty na przełyk, i naciek na nerw ktory odpowiadał za czkawke z ktora walczylismy 4 miesiace.. Wiem co przerzywasz i wiem że Ci cięzko, ja straciłam najważniejszego mężczyzne w moim życiu, nie widziałam sie z Nim przez ten ostatni miesiac bo byłam na praktykach za granica.. Przebywaj z Tata jak najwiecej, mów mu że go kochasz, pytaj co chciałby abyz zrobiła w życiu.. Ja żałuje bo tego nie wiem, przez maj rozmawiałam z Tata kilka razy tylko bo nie miał siły isc do komputera do drugiego pokoju.. Nie bede Ci pisac ze dasz rade itd bo będzie jeszcze gorzej, dla mnie pocieszeniem jest to że Tata nie cierpi i w śnie mi powiedział ze jest mu dobrze i zebysmy sie nie martwili.. Musisz być przygotowana na najgorsze, taka jest nieststy prawda, pewnie się zdenerwujesz przez to co pisze ale nie bede nic ukrywac.. Rak żołądka/wpustu to okropne cholerstwo ktore odporne jest na leczenie.. Rozmawiaj dużo z Tata, spedzaj z nim dni, pytaj o wszystko, i przedewszystkim mow ze Go kochasz.. I nie płacz przy Nim bo bedzie sie Tata czuć jeszcze gorzej..
Jesli bedziesz chciała porozmawiac bardziej prywatnie to zapraszam na prv.
Witam Cię atthedisco. Znam Waszą historię ponieważ śledziłam Wasze zmagania z chorobą każdego dnia. Podziwiam Cię i bardzo Ci współczuję - jesteś taka młoda a już przeżyłaś śmierć Taty. To żadne pocieszenie , ale ja jestem od Ciebie troszkę starsza mam męża i 1,5 rocznego synka, który nie pozwala mi siedzieć i płakać.
Wcale się na Ciebie nie denerwuję- wiem jak jest. Wczoraj byłam na wizycie u lekarza, który w bardzo ludzki ale szczery sposób powiedział mi prawdę.Wszyscy ją znamy tzn moja mama i dwójka mojego rodzeństwa. Ja niestety mieszkam w innym mieście, więc nie mogę widzieć się codziennie z Tatą , ale jedziemy do rodziców na weekend i rozmawiamy ze sobą kilka razy dziennie- Tata dzwoni do mnie i opowiada co zjadł, jak mu minęła noc i na dobranoc.
Atthedisco blisko mi jakoś tak do Ciebie bo w naszej historii ja również kierowałam całym leczeniem- Tata leczył się w Krakowie, gdzie ja mieszkam. Zawsze pierwsza znałam prawdę i wiedziałam najwięcej. Wczoraj schowałam głęboko teczkę z wszystkimi wynikami, dokumentami itp dotyczącymi choroby - skupiam się tylko na Tacie.
Nie wiem ile czasu nam zostało, mam dni,że czuję się silniejsza a mam dni w których dominuje poczucie,że nie dam rady przez to przejść
Dla mnie również pocieszeniem jest to,że Tata nie będzie cierpiał. Mam wsparcie w mężu, synu i najcudowniejszą na świecie Mamę ale czy to wystarczy aby podnieść się po najgorszym?? Tata jest mało uczuciowy i dość zamknięty w sobie, ale wiem,że bardzo nas kocha a ja mu też mówię jak my go bardzo kochamy.
Atthedisco nie chce mi się wierzyć,że Twojemu Tacie, któremu udało sie wyciać to paskudztwo radykalnie tak szybko pojawiły się przeżuty. Myślałam, że u nas taki szybki nawrót to kwestia operacji nieradykalnej. Nie chce się wierzyć jak szybko się to toczy.
Twój Tata ma wspaniałą córkę- bardzo dzielną. Dziękuję Ci,że się odezwałaś.
Proszę nie gniewaj się,ze narazie nie skorzystam z Twojego zaproszenia na priv,ale nie wiem ile jeszcze starczy sił na pisanie o tym co się dzieje. Dopóki Tobie starczy to pisz bardzo mi miło ,że ktoś się nami "zainteresował" pozdrawiam Cię ciepło
Najgorsze są wieczory kiedy siedzimy w pokoju i Taty fotel jest pusty i nie słychac jak chodzi po domu.. W tych najgorszych chwilach musisz być przy Mamie, bo to bedzie dla Niej najwieksza strata.. Mam jednak nadzieje ze Bóg dał Wam więcej czasu niż Nam, za co jestem wściekła.. myślenie że już nigdy Taty nie dotkne, nie usłysze strasznie boli..
I właśnie tego bardzo się boję. Tej niepojętej tęsknoty. Tata jeszcze przecież jest, przed chwilą dzwonił rozmawialiśmy o nocy o zaplanowanym na dziś zakładaniu stenu- Tata nie wie,że może się nie udać go założyć ponieważ zostało bardzo mało miejsca w przełyku . Ale jak cieszyć się z tych rozmów mając świadomość , że te nasze rozmowy są policzone...
Boli, boli to wszystko okropnie:(
Witaj:) przytulam Cię mocno... wiem, co przeżywasz:(niedawno minęło 3 miesiące , odkąd mój kochany Tatulek odszedł od nas... niepewność, strach, ból to uczucia, które z pewnością Wam towarzyszą:(
Ale Twój Tato Jest, Żyje... i tego najbardziej Ci zazdroszczę; pomimo tej świadomości, że być może te rozmowy są policzone, staraj się wykorzystać ten czas maxymalnie; tych wspomnień nikt Wam nie odbierze.....
Dziękuję Wam dziewczyny za słowa otuchy. Dziś spotkało nas małe szczęście w tym całym nieszczęściu- Tatulowi udało się założyć stent przełyku a lekarze nie byli pewni czy się uda ponieważ naciek jest duży. Mieliśmy wszyscy strasznie stresujący dzień, zwłaszcza jak człowiek musi iść do pracy i nikt dookoła nie wie co się przeżywa w środku. Ale udało się już sobie Tatuś zjadł płynny posiłek. Wiecie nie wiem jak to się dzieje,ale Tata z wielu rzeczy nie zdaje sobie sprawy np w ogóle nie był świadomy,że dzisiejszy zabieg mógł się nie udać a skutki tego były by okropne- i dobrze bo wcale się nie martwił- ot trzeba to zrobili miało się udać i udało. Nie wie o przerzutach- i też dobrze - wiem co piszę bo znam Tatę mojego. Żyje tym,że teraz chemia ,żeby guza zmniejszyć . i dobrze my musimy sobie dać radę z prawdą a Tatę by dobiła. dostałam dziś takiego kopa radości po tym zabiegu. Jutro o 5 rano wyruszamy do moich rodziców właśnie,żeby te dwa dni weekendu sobie z nimi pobyć a może się uda ,że Tata wyjdzie na weekend do domu ponieważ rozpoczną chemię dopiero kiedy przyjdą wyniki histo pobranego wycinka z przełyku.
zagubiona1974 wiem, doceniam i staram się maxymalnie wykorzystać ten czas. Cieszę się każdą rozmową mimo ,że wiem.... bardzo Ci współczuję,ale głęboko wierzę ,że przyjdzie dla Ciebie czas kiedy wspomnienie Taty wywoła uśmiech na Twojej twarzy...
moja 31letnia siostra, też ma raka przełyku, ze standem żyje od lutego. Ma kolejne przerzuty i marzy ,ze doczekać do 9 października bo wtedy jej córeczka kończy roczek.
dziekuję za słowa otuchy. Bardzo smutna Wasza historia . Ale jestem pewna,że Twoja siostra wygra- ma dla kogo żyć. Współczuję jej z całego serca,ze teraz zamiast cieszyć się każdego dnia swoim maleństwem musi walczyć z chorobą. Dobrze,że ma kochającą siostrę, która ją wspiera i dodaje sił. Trzymam za Was mocno kciuki!
a u nas nowe dobre wiadomości- dziś lekarz otrzymał wynik histo z pobranego nacieku w przełyku i okazało się,że to nie wznowa raka a stan zapalny. Tato wyszedł na kilka dni do domu wzmocnić się i następnym krokiem będzie pobranie laparoskopowo wycinków z otrzewnej celem ich zbadania. Ale na razie mamy kilka dni oddechu po ostatnich bardzo stresujących chwilach.
Witam, ja nie mam doświadczenia z rakiem przełyku, mój tata ma raka prostaty, ale śledzę Waszą historię i trzymam za Was kciuki. Mam nadzieję, że długo jeszcze będziecie się sobą cieszyć.
Pozdrawiam
Dziękuję bardzo Wam wszystkim za to,że jesteście.
Tato w domu więc psychika inna, mama mówi że krząta się po domu coś tam sobie robi, ale malutko je, jest słabiutki. Lekarz pozwolił Tacie powoli wprowadzać stałe pokarmy,ale Tato się boi , nadal je płynne chociaż już dziś gęste porządnie a nie wodniste. hm wyciągnęłam z powrotem teczkę z Taty dokumentacją medyczną i idę 5 lipca na wizytę do ordynatora oddziału na którym Tata sięleczył. Mam prośbę jeśli czyta naszą historię ktoś kto ma doświadczenie swoje lub bliskiej osoby ze stentem przełyku mam pytanie- czy długo potrwa ból w miejscu stentu? Tate przy odbiciu czy czkawce boli. Pozdrawiam wszystkich.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum